sobota, 28 marca 2015

Jak uciec od morderstwa? (How to get away with murder)


Po The 100 byłam w serialowym dołku. Nie potrafiłam wtedy obejrzeć żadnego odcinka jakiegokolwiek innego serialu. Setna powtórka z Sherlocka nie wchodziła w grę, Muszkieterowie nie kusili swoimi płaszczami i szpadami, nawet Doctor Who nie był w stanie tego naprawić. Obejrzyj How to get away with murder, mówiła mi Mania. Parę razy. I zaspoilerowała końcówkę, ale nie zorientowałam się i tak, o co chodziło, więc efekt zaskoczenia był, i to nie tylko podczas finału - bowiem całe HTGAWM (skomplikowany skrót) to jeden wielki efekt zaskoczenia.

Studia dla pewnej grupki studentów okażą się być niezwykłe. Ucząc się pod czujnym okiem profesor Annalise Keating, jednej z najlepszych obrończyń, zdobywają wiedzę, jak być takim jak ona: jak tworzyć historie, by wygrały z historyjkami prokuratora, jak naginać prawo do swoich celów i... jak uciec od morderstwa.


Piątka studentów: Wes, Connor, Michaela, Asher i Laurel, zostaje wybrana, by pracować wraz z Annalise Keating nad jej aktualnymi sprawami. Każdy z nich chce wywrzeć jak najlepsze wrażenie i wygrać statuetkę, która jest immunitetem - używając jej, nie będą musieli na przykład pisać egzaminu. Chociaż wybrańcy całkowicie się od siebie różnią, z czasem rodzi się między nimi przyjaźń - zwłaszcza po tym, jak rozpoczynają pracę nad sprawą morderstwa młodej dziewczyny Lili Stangard...

Bohaterowie wydali mi się tacy typowi. Znam tę konstrukcję z innych filmów i animacji: grupka zupełnie różnych od siebie ludzi, z innymi poglądami i ambicjami, innymi granicami, zmuszona jest współpracować ze sobą. Na ich drodze stają trudne zadania, ale nikt nie mówi im, że dadzą radę, że będzie dobrze, tylko że mają się w końcu wziąć w garść do cholery, bo mają pracę do wykonania. Ich problemy wyraźnie rzutują na wykonywaną pracę domową w domu profesor Keating - od problemów z narzeczonym i rodziną po romans z przełożonymi i wykorzystywanie seksu w celach pracy. Oprócz studentów w kwaterze głównej Keating są również jej asystenci, lepiej wtajemniczeni w pracę obrońcy, ale wciąż nie tak świetni jak sama Keating. Ich problemy również mają swoje miejsce w serialu. Nawet problemy Keating, które pokazują, że nawet pozornie silna i twarda kobieta czasem musi się wypłakać.


Zachwyciło mnie to, że to nie jest serial o sprawiedliwości. O tym, jak studenci uczą się wsadzać morderców do więzienia i bronić niewinnych owieczek. W HTGAWM na sali sądowej toczy się bitwa dwóch historii: obrońcy i prokuratora. Ani jedna, ani druga nie muszą być prawdziwe, tylko przekonujące. I tak profesor Keating broni - z sukcesem - winnych i nie ściga tych, którzy okazali się winni podczas badania sprawy, bo swoją robotę jako obrońcy danej osoby wykonała. Cudownie przedstawiono, jak można do swoich celów naginać prawo i wychodzić z tego zwycięsko. To oczywiście przywołuje kwestie moralności, ale serial nie zgłębia tego tematu, pozostawiając widzom ocenę działań Keating. I tak trudno nie cieszyć się z wygranego procesu, nawet jeśli przez to morderca jest na wolności. Oglądając, o tym się najzwyczajniej w świecie nie myśli.

Drugim zachwytem był paralelizm akcji. Z jednej strony obserwujemy uczących się studentów, tworzących między sobą jakieś więzy przyjaźni, z drugiej - pomiędzy scenami z początku ich znajomości ukazana jest przyszłość, w której, na zawsze powiązani makabrycznymi wydarzeniami, trzymają się blisko i mogą w praktyce wykorzystać wszystko, czego dowiedzieli się o tym, jak wywinąć się od morderstwa. W punkcie kulminacyjnym obie akcje łączą się w jedną, ujawniając jeszcze więcej szczegółów dotyczących dramatycznych wydarzeń z życia piątki Keating i samej Keating. Od pierwszego odcinka wiemy, co się stanie, a i tak ciągle towarzyszy nam dreszcz emocji, a w głowie pojawiając się ciągle te same pytania: jak do tego doszło? dlaczego? kiedy?

HTGAWM nie jest serialem pozbawionym wad, chociaż ogląda się go cudownie. Nie jestem jeszcze studentem i jeszcze trochę czasu minie, nim będę, a mimo to zauważyłam nieirytujące i raczej potrzebne fabularnie zakłamanie w przedstawieniu studiów głównym bohaterów. Piątka wybrańców pomaga profesor Keating i jednocześnie uczy się od niej, rozwiązując prawdziwe sprawy kryminalne, wydają się nie mieć życia poza szkołą i drobnymi wątkami miłosnymi. Co z resztą wykładowców? Co z egzaminami z innych przedmiotów? Co z ćwiczeniami? Bo patrząc na to, co serial przedstawia, to przyszli obrońcy mają jedne zajęcia zatytułowane Jak wywinąć się od morderstwa.

HTGAWM całkowicie wyleczył mnie z serialowego kaca i dał porządnego kopa. Oglądałam kolejne odcinki z wypiekami na twarzy, chłonąc wszystkie szczegóły i samemu bawiąc się w detektywa rozgryzającego, co się stało, że ci ambitni studenci popełnili taki błąd. Kolejne fakty ujawniane z biegiem fabuły nie zawsze wiele wnosiły, za to podsycały ciekawość tak bardzo, że nie pozostałam na pierwszym stopniu do piekła, tylko weszłam do piekła i wyszłam druga stroną. Jeśli szukacie dobrego serialu, który wywróci wam mózg na druga stronę i zaintryguje do granic możliwości, a House of cards z powodu polityki was odrzuca - lećcie oglądać How to get away with murder.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...