Steampunk –
odmiana fantastyki naukowej lub gałąź cyberpunku, które wiele
osób uwielbia. Do grona miłośników zaliczam się ja, z racji
tego, że w książkach z tego nurtu akcja bardzo często osadzona
jest w mej ukochanej epoce wiktoriańskiej. Lewiatan odchodzi
od tej konwencji, akcja bowiem rozgrywa się tuż przed i w trakcie I
wojny światowej w Austrii i Wielkiej Brytanii, a także w paru
innych krajach. Co prawda Scott Westerfeld zachował wszystko to, co
w steampunku najważniejsze: maszyny. Alternatywna wersja wojny
zawiera dwa rodzaje maszyn, jedne, całkowicie mechaniczne, budowane
są przez Austriaków i Niemców, a drugie to... żywe stworzenia.
sobota, 22 lutego 2014
niedziela, 16 lutego 2014
Badacz potworów | Rick Yancey
Etykiety: egzemplarz recenzencki, książka, Rick Yancey, wydawnictwo Jaguar
Małe,
kieszonkowe wydanie Badacza
potworów Ricka Yanceya,
autora bestsellerowej Piątej
fali, nie wywołało u mnie
żadnych uczuć. Ot, książka jak książka. Okładka z prostą
ilustracją cmentarza, z krukiem na tle księżyca w pełni, raczej
nie zapowiadała porywającej lektury – spodziewałam się raczej
prostej historyjki, usilnie stylizowanej na horrory. W żadnym razie
nie spodziewałam się opowieści mrożącej krew w żyłach na miarę
Stephena Kinga. A po lekturze moje zdanie zmieniło się o sto
osiemdziesiąt stopni. Proszę państwa, Rick Yancey od dzisiaj dla
mnie jest Kingiem dla młodzieży.
piątek, 14 lutego 2014
Romanse, romanse
Etykiety: inne
Luty
kojarzy się nieodzownie z jednym świętem, które jednak w moim
prywatnym i całkowicie subiektywnym rankingu świąt znajduje się
dopiero na drugim miejscu. Mowa oczywiście o Walentynkach, które z
racji mojego życia miłosnego kręcącego się jedynie wokół
książek i trzech kotów zostały bezceremonialnie przebite w
wyścigu o zaszczytne pierwsze miejsce przez Tłusty Czwartek. Bo kto
nie lubi słodyczy, no kto? :) Od kilku lat święto zakochanych
spędzam z jakimś romansem, lepszym lub gorszym, kubkiem kawy, a w
tym roku, wyjątkowo – i z testem z języka hiszpańskiego. Kochana
szkoła nie daje się nudzić biednym humanistom. Padła w
jednym komentarzu prośba o zrecenzowanie przeczytanej całkiem
niedawno Dumy i uprzedzenia, Walentynki już
prawie minęły, a lista obowiązków i testów mnoży się niczym
króliki w Australii... Tak, to zdecydowanie czas na luźny post o,
według mnie, najlepszych i/lub najpopularniejszych romansach.
niedziela, 9 lutego 2014
PLAY | Javier Ruescas
Etykiety: egzemplarz recenzencki, Javier Ruescas, książka, wydawnictwo Jaguar
Hey
there Delilah
What's
it like in New York City
I'm
a thousand miles away
But
girl tonight you looks so pretty
Yes
you do
Time
Square can't shine as bright as you
I
swear it's true
Hey
there Delilah Plain White T's
Jestem
osobą, która nie jest w stanie przeżyć bez muzyki. Przeżyć...
może jednak przeżyłabym, ale jakie by to było życie bez melodii
płynących w słuchawkach najczęściej z telefonu komórkowego, z
którym się nigdy nie rozstaję? To właśnie sprawiało, że
do PLAY ciągnęło
mnie odkąd tylko usłyszałam o premierze. Książek traktujących o
muzyce w taki właśnie sposób jest niewiele, ciężkim zadaniem
jest opisać np. koncerty jedynie na papierze – to trzeba poczuć,
tego trzeba posłuchać, tam trzeba być i czuć aż we wnętrzu
wibracje muzyki. Przeniesienie tego klimatu do książki było nie
lada wyzwaniem. Jednak jednocześnie byłam pełna obaw, bo powieści
o zwyczajnych nastolatkach bez szczypty magii czy obyczajowe, nie
trafiają w mój gust i staram się ich wystrzegać. A PLAY właśnie
wydawało się – i jest – taką powieścią, które dotychczas
omijałam szerokim łukiem: historią dwójki zwyczajnych, chociaż
utalentowanych nastolatków, o ich drodze do sławy, wzlotach i
upadkach, o romansie oczami chłopaka... Krótko mówiąc: PLAY to
wszystko, czego starałam się unikać w czytanych przeze mnie
książkach. Jedynie ten motyw muzyki przyciągał mnie.
Ale
przeczytałam. I wiecie co? Cholernie dobrze zrobiłam.
sobota, 8 lutego 2014
Sherlock BBC | sezon 3
Etykiety: film, serial
[Tekst
może zawierać spoilery trzeciego sezonu, więc osoby, które nie
obejrzały serialu, proszone są o nie czytanie tej opinii i
natychmiastowe nadrobienie serialowych zaległości.]
Długo
zwlekałam z ubraniem w słowa moich emocji dotyczących dość
dawnej emisji trzeciego, wyczekiwanego dobre dwa lata
sezonu Sherlocka. Bynajmniej nie było to spowodowane
faktem, iż nie zaliczyłam trzech półtoragodzinnych odcinków –
wręcz przeciwnie, w dzień premiery oglądałam każdy odcinek na
żywo korzystając z livestreama. Problem leżał zupełnie gdzie
indziej; nie potrafiłam przed samą sobą przyznać, że ten sezon,
wytęskniony, wyczekany, przez który godzinę przed premierą
pierwszego odcinka siedziałam jak na szpilkach, odliczając sekundy,
jest zwyczajnie... gorszy od poprzednich dwóch. Maniakalni
fani Sherlocka proszeni są o schowanie noży i
pistoletów we mnie mierzących – Sherlock to
nadal cudowny serial, który kocham całym sercem. Sezon trzeci
trzyma poziom, jest dopracowany i pod względem technicznym –
idealny. Jednak porównując go do poprzednich sześciu odcinków...
wypada słabiej.
wtorek, 4 lutego 2014
Magia złota | Tamora Pierce
Etykiety: egzemplarz recenzencki, książka, Tamora Pierce, wydawnictwo Jaguar
Z
magią jestem za pan brat, z fantasy – jeszcze bardziej. Kończąc
pierwszy tom trylogii opowiadającej o dość specyficznych stróżach
prawa zwanych Psami osadzonych w fantastycznym uniwersum,
trudno mi było pogodzić się, że ta książka się skończyła.
Bądź co bądź, Klątwa opali nie była jedynie
wprowadzeniem i mogłaby funkcjonować jako zamknięta całość, ale
skoro można spędzić więcej czasu w Tortallu... Nie będę się
kłóciła. Chociaż fabuła pierwszego tomu nie zakończyła się w
kulminacyjnym momencie, a akcja poprowadzona została do końca i nie
pozostawiła bardzo niecierpliwego Czytelnika w stanie nerwicy, i tak
dalsze losy dzielnej Becci Cooper kusiły i intrygowały. Magia
złota wynagrodziła mi to czekanie
z nawiązką.
sobota, 1 lutego 2014
Styczeń
Etykiety: podsumowanie, Stosownie
Pierwszy
miesiąc 2014 roku zleciał jak z bicza strzelił, a spędziłam go w
większości na prokrastynacji i zwyczajnym, cudownym lenieniu się –
ech, te ferie zimowe, rozleniwiają strasznie. Przez lenistwo
rozumiem oczywiście również czytanie książek, a tych mi nie
brakowało. I chociaż styczeń już dobiegł końca, a z tym wiąże
się też koniec przerwy zimowej i powrót w zimne szkolne mury,
raczej optymistycznie patrzę w przyszłość. Nawet jeśli tą
przyszłością jest miesiąc zimny, a przy tym pełen pracy z powodu
nadchodzącego Festiwalu Kultury Antycznej (szkolne wydarzenie;
wiecie, ludzie przebrani w togi, chłopaki przebrani za kobiety i
rozbierający się na scenie, jedzenie, trochę krwi – nic
niezwykłego), i oczywiście zawierający święto, którego jeszcze
nigdy nie obchodziłam (a tym razem 14 lutego będę miała randkę z
testem z hiszpańskiego), to jestem dobrej myśli. Mam mały zapas
książek na ten czas, kolejne z pewnością się pojawią… Tak
długo, jak będą książki, będę szczęśliwa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)