Cholera,
nic nie pamiętam – tak zaczęła się moja lektura trzeciego,
wyczekiwanego przeze mnie przecież tomu Żniwiarza. Czas oczekiwania
zrobił swoje, fabuła drugiego tomu gdzieś się zapodziała, ale
dość szybko się odnalazłam w świecie stworzonym przez Paulinę
Hendel. Akcja zaczyna się w momencie zakończenia tomu drugiego i,
niestety, nie trzyma tak bardzo napięcia. Miałam wrażenie przez
niecałą połowę książki jakby bohaterowie zmierzali donikąd.
Taka sytuacja związana jest z ich aktualnym położeniem i
problemami, jednak to już-już zaczynało nużyć. Właśnie dlatego
moja pierwsza myśl o Trzynastym księżycu była taka, że akcja
rozłożona jest nierównomiernie; co prawda bohaterowie nieustannie
coś robią, jednak w pierwszej w większości to polowania
niezwiązane z głównymi wątkami Pierwszego i Nija, część tych
wydarzeń dla mnie była trochę zapychaczami, by potem… och, co
było potem.