wtorek, 8 stycznia 2019

Żniwiarz. Trzynasty księżyc



Cholera, nic nie pamiętam – tak zaczęła się moja lektura trzeciego, wyczekiwanego przeze mnie przecież tomu Żniwiarza. Czas oczekiwania zrobił swoje, fabuła drugiego tomu gdzieś się zapodziała, ale dość szybko się odnalazłam w świecie stworzonym przez Paulinę Hendel. Akcja zaczyna się w momencie zakończenia tomu drugiego i, niestety, nie trzyma tak bardzo napięcia. Miałam wrażenie przez niecałą połowę książki jakby bohaterowie zmierzali donikąd. Taka sytuacja związana jest z ich aktualnym położeniem i problemami, jednak to już-już zaczynało nużyć. Właśnie dlatego moja pierwsza myśl o Trzynastym księżycu była taka, że akcja rozłożona jest nierównomiernie; co prawda bohaterowie nieustannie coś robią, jednak w pierwszej w większości to polowania niezwiązane z głównymi wątkami Pierwszego i Nija, część tych wydarzeń dla mnie była trochę zapychaczami, by potem… och, co było potem.

Zaczynając lekturę, bałam się, że będę musiała przyznać, jak łatwo było mi odłożyć Trzynasty księżyc i zająć się czymś innych – a takich sytuacji nie miałam przy dwóch pierwszych tomach, które połykałam praktycznie na raz. Od pewnego momentu akcja tak ruszyła, a wszystko zaczęło nabierać sensu, a czytelnik dodatkowo był zaciekawiany co i rusz zapowiedziami dowiedzenia się prawdy o tym, co się dzieje, o tym, kim tak naprawdę jest Magda i dodatkowo zastanawianiem się, czy można zaufać Pierwszemu, że… nie mam pojęcia, gdzie te dwieście stron zniknęło, ale zniknęło szybko i za jednym posiedzeniem.

Trzynasty księżyc to wciąż ci sami bohaterowie – Magda, Feliks (wciąż go uwielbiam), Mateusz i, przede wszystkim według mnie, Pierwszy. Jak ten bohater rozwija się od pierwszego pojawienia w tej serii! Niesamowity character development całkowicie mnie kupił – z nim jest trochę jak z Lokim z Avengers, bo wiemy, że jest raczej zły, jednak gdzieś z tyłu głowy ciągle mamy „ale”. Taki czarny charakter, którego nie można jednoznacznie nienawidzić, jest trudną postacią do napisania, a w przypadku tej serii udało się to wyśmienicie.

Trudno mi natomiast określić dokładnie fabułę, czy spróbować ją opisać na potrzeby tej opinii tak, by zrobić to bezspoilerowo – cały Trzynasty księżyc to wiele drobniejszych wydarzeń, które co prawda prowadzą do kulminacji i potem zaskakującego zakończenia, jednak mało tam elementów wspólnych. Najprościej powiedzieć, że trzeci tom kontynuuje historie Magdy, skupia się na naszej czwórce, powiedzmy, głównych bohaterów, którzy muszą odkryć, co sprawia, że na świecie jest więcej ataków nawich i ludzi je widzących.

Żniwiarz. Trzynasty księżyc rzuca nowe światło na bohaterów, ma kilka mocnych momentów i od połowy nie można się oderwać od lektury. Nie brak tu humoru (bliźniaki!!!) czy chwil wytchnienia, nie brak trochę głupich decyzji (Magdo, patrzę na ciebie… i na ciebie, Mateuszu), ale też ciekawie zrobionych zwrotów akcji (Tosia i jej… zajęcie) czy fenomenalnego rozwoju niektórych postaci. Zostawia niedosyt i mimo że na początku byłam trochę sceptyczna, to to, co się dzieje potem, ile się dzieje i jak niebezpieczne niektóre wydarzenia są, sprawia, że nie mogę się doczekać czwartego tomu i tego, co jeszcze czeka bohaterów. Cała seria jest naprawdę godna polecenia, mimo lepszych i gorszych momentów w fabule warto się z nią zapoznać, jeśli jesteście fanami mitologii słowiańskiej lub jeśli chcecie wreszcie przeczytać coś na poziomie zagranicznych powieści dla młodzieży i nie tylko, ale polskiego i w Polsce się rozgrywającego. Bo nie wiem, jak wy, ale ja zaczęłam się oglądać za zwidami i bezkostami… :)





Recenzja we współpracy z wydawnictwem Czwarta Strona.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...