wtorek, 4 lutego 2014

Magia złota | Tamora Pierce


Z magią jestem za pan brat, z fantasy – jeszcze bardziej. Kończąc pierwszy tom trylogii opowiadającej o dość specyficznych stróżach prawa zwanych Psami osadzonych w fantastycznym uniwersum, trudno mi było pogodzić się, że ta książka się skończyła. Bądź co bądź, Klątwa opali nie była jedynie wprowadzeniem i mogłaby funkcjonować jako zamknięta całość, ale skoro można spędzić więcej czasu w Tortallu... Nie będę się kłóciła. Chociaż fabuła pierwszego tomu nie zakończyła się w kulminacyjnym momencie, a akcja poprowadzona została do końca i nie pozostawiła bardzo niecierpliwego Czytelnika w stanie nerwicy, i tak dalsze losy dzielnej Becci Cooper kusiły i intrygowały. Magia złota wynagrodziła mi to czekanie z nawiązką.

Becca Cooper nie ma szczęścia do partnerów. Chociaż po brawurowej akcji złapania morderców została pełnoprawnym Psem, członkiem Gwardii, niezbyt cieszy ją to stanowisko. Stanie się Psem równoznaczne było z odejściem od niesamowitych Goodwin i Tunstalla, z którymi współpraca była przyjemnością pomimo wielu siniaków. Pierwszy, drugi i trzeci partner Becci odszedł. Za każdym razem dziewczyna tymczasowo przydzielana jest ponownie do swoich byłych Psów, i te chwile są najlepsze w jej pracy. Niestety, szefostwo woli dwa dobre duety niż jedno genialne trio.
Nie ma jednak czasu na rozczulanie się nad sytuacją Cooper. W Corus coraz większym problemem stają się fałszywe srebrniki. Żyto częściowo jest zatrute. Zima nadchodzi. Ludzie zaczynają panikować, a Psy próbują kontrolować zamieszki. Becca wraz z Goodwin wyrusza do portu Coynn, skąd podobno pochodzą fałszywe monety. Tam, w porcie pełnym handlarzy i hazardzistów, poznają wiele różnych osobistości, którzy mogą pomóc im w pracy... albo przeszkodzić.

Wykreować całkowicie nowe uniwersum od samych podstaw, z nieszablonowymi zasadami, rządzący się swoimi prawami, to ogromna sztuka. Stworzyć własny świat tak, by był jednocześnie spójny i logiczny, to jeszcze większa sztuka. Tamora Pierce z lekkością sięga do doskonale nam znanego i rozbudowanego kanonu fantasy, by z popularnych motywów utkać coś zupełnie nowego, coś, co jest w stanie podbić serca Czytelników, a przy tym nie jest zbyt oryginalne. Rzeczywistość kreowana, powiedzmy, na czasy późnośredniowieczne, zero technologii, kapka magii – i mamy Tortall. Nie, ten świat raczej nie grzeszy oryginalnością. Za to postacie i stanowiska tam występujące już jak najbardziej. Pisarka ma smykałkę do tworzenia nietypowych, ciekawych postaci, które w większości są sympatyczne bez względu na to, jakie stanowiska zajmują.

Becca Cooper, jak już wspominałam przy okazji recenzji pierwszego tomu, jest silną babką. W literaturze młodzieżowej pojawiają się raczej romantyczki i marzycielki, a kiedy trzeba walnąć złodzieja pałką i powalić go na ziemię, one z pewnością będą czekały na ratunek ze strony swoich rycerzy na białych rumakach. W Tortallu to Becca jest takim rycerzem. Mogłabym rozpisać się na kilka stron o wadach i zaletach wszystkich bohaterów Magii złota (ale głównie zaletach), ale nie o to chodzi w pisaniu recenzji. Postacie występujące w powieści są skrajnie różne i nawet pomimo dzielących ich różnic, są w stanie się przyjaźnić. Tamora Pierce jednak nie postanowiła zaprzyjaźnić Becci, wzorowego Psa, z nowym Łotrem Rosto i ludźmi z jego dworu ot tak, bo byłoby fajnie. Becca jest Psem, a Łotr to druga, ciemniejsza strona medalu, i o tym pisarka nie zapomniała wspomnieć. Taka przyjaźń nie jest łatwa. Ponadto mamy szereg nowych postaci, głównie tych mieszkających w porcie Coynn, gdzie wysłane są Cooper i Goodwin. Nie byli oni tak rozbudowani jak Rosto czy pani Sabrine, ale mimo wszystko nie byli również płascy. Nawet właścicielka domu, w którym zatrzymały się Psy, chociaż jest postacią rzekłabym trzecioplanową, ma drugie dno!


Magia złota to kawał dobrego, choć nie ciężkiego fantasy, który z pewnością spodoba się wielu różnym grupom Czytelników. Ta książka zawiera wszystko, co fantasy powinno zawierać: magię, brutalne walki, krew, nie brakuje również przygód i miłości dla co bardziej romantycznych Czytelniczek. Trudno mi więc nie zauważyć, że Magia złota może spodobać się wszystkim. Ze swojej strony polecam serdecznie, bo losy Becci Cooper stały się dla mnie jedną z ulubionych historii, a do książek o dzielnym terrierze mam zamiar wrócić jeszcze nieraz. Kroniki Tortallu są ciekawą wielowątkową historią, która nie służy jedynie odmóżdżeniu się po ciężkim dniu.


Rozpieszczona zostałam przez Jaguara – dziękuję ślicznie!

7 komentarzy:

  1. w takim razie muszę poszukać pierwszej części... :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza część już od premiery czeka na swoją chwilę... Jakoś nie mogę się za nią zabrać, no!

    OdpowiedzUsuń
  3. O, to i ja ruszam na poszukiwania pierwszej części!

    OdpowiedzUsuń
  4. W ferie zamierzam zabrać się za pierwszym tom i mam nadzieję, że spodoba mi się na tyle, by zabrać się za następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś poleciły mi książki pani Pierce dziewczyny ze Stanów. Zachwalały, że są genialne, że po prostu muszę je poznać! I akurat usłyszałam o "Klątwie opali"... a nie miałam kasy, by kupić tę książkę. Twoja recenzja jest kolejną z rodzaju tych, które skłaniają mnie do odłożenia pieniędzy na tę książkę oddzielnie od innych :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy tom naprawdę mi się podobała i z niecierpliwością czekałam na kolejną porcję przygód Terriera :D Teraz tylko zasiąść w fotelu i cieszyć się interesującą lekturą :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tyle pozytywnych słów, więc i ja muszę się zapoznać z czymś tak świetnym!
    Do dzisiaj nie słyszałam o tej serii ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...