Teoria wieloświatów zakłada, że wszystko, co się może zdarzyć, zdarza się w jednej z wielu odnóg rzeczywistości, która przypomina wielkie, ciągle rozgałęziające się drzewo życia. Wasza decyzja o tym, czy przeczytacie tę recenzję, czy może ją pominiecie, sprawia, że powstają dwie odnogi: ta, w której zostaliście i czytacie dalej (mam nadzieję, że to ta nasza rzeczywistość!) i ta, w której postanowiliście jej nie czytać. Gdzieś tam jest tysiące waszych alter ego. I prawdopodobnie nigdy ich nie spotkacie. Lily Proctor, główna bohaterka powieści Josephine Angelini Próba ognia, spotkała i nie skończyło się to najlepiej.
Lily
Proctor jest chyba najbardziej chorowitą osoba w Salem, a szpitale
to jej drugi dom. Nigdy nie była duszą towarzystwa i nigdy nie
poszła na prawdziwą imprezę - nie dość, że nie może pić
alkoholu, to mocniejsze perfumy czy dym papierosowy mogą w niej
wywołać mdłości, zawroty głowy i inne niechciane objawy, jak
padaczka. Kiedy Lily w końcu myśli, że przez chwilę może żyć -
idzie na imprezę, i to ze swoim wieloletnim przyjacielem Tristanem,
z których chyba w końcu są parą - jej cały świat nagle rozpada
się na kawałki. Odrobina alkoholu w drinku, półnagi Tristan w
łazience z jakąś małolatą i atak padaczkowy sprawiają, że Lily
marzy jedynie o przeniesieniu się gdzieś zupełnie indziej. I jej
życzenie się spełnia.
Tylko
że nowy świat nie jest idealny, chociaż rządzi nim prawdziwa
magia. Naukowcy, lekarze i nauczyciele są wieszani. Trzynastoma
Miastami (jednym z nich jest nowe Salem, do którego trafiła Lily)
twardą ręką rządzi Sabat czarownic. A najsilniejsza z nich, a
zarazem najokrutniejszą, najzagorzalej skazująca naukowców chcących
uleczyć choroby bez pomocy magii jest... ona sama. A raczej jej
alter ego, Lilian.
Szczególnie
pochwalić można nietuzinkowe połączenie magii, którą władają
czarownice, z nauką. W naszym świecie metodą prób i błędów, z
ciekawością odkrywamy kolejne mechanizmy rządzące naszym światem,
a w świecie, do którego trafiła Lily - to coś normalnego dla
czarownic, które potrafią przemieniać w sobie energię w moc,
przetwarzać pierwiastki w swoim ciele i leczyć się tym samym czy
nawet wytwarzać mięso i skórę bez udziału prawdziwych zwierząt.
Dlatego właśnie one rządzą twardą ręką - bez nich ludzie nie
mieliby leków czy elektryczności. A raczej Sabat chce sprawiać
wrażenie, że bez nich ludzie by się nie obyli. Naukowcy, którzy
chcieli wyleczyć dzieci koczowników nieobjętych darmową opieka
zdrowotną z paskudnej gorączki, byli bezdusznie wieszani.
Chociaż
Próba ognia mogą przypominać motywem walki z systemem wszechobecne
popularne dystopie, to całkowicie się od nich różni wszystkim
innym. Nie stwierdziłam obecności silnej buntowniczki, która stoi
na czele rebeliantów - jak Katniss czy Tris. Lily to nieznająca
życia dziewczyna, która nigdy dotąd nie prowadziła
niebezpiecznego życia. Jej największym problemem była choroba, a w nowym Salem nie jest chora. Co więcej - ma moc. Ale nie umie się
nią posługiwać, nie jest taka jak swoje drugie ja, Lilian, która
jest głową Salem z racji tego, że jest najsilniejszą czarownicą.
Mimo
że fabuła mogłaby się skupiać na wątku miłosnym, jest go
bardzo niewiele, co jest według mnie zaletą, bo zawsze czytając
powieści młodzieżowe (te współczesne) mamy miłość aż po
grób, a nawet silniejszą niż śmierć, a tutaj... Tutaj nie ma
takich wyświechtanych frazesów, tutaj są czyny, drobne gesty
świadczące o uczuciu - bardzo subtelnie opisane. Zostało to
fenomenalnie wplecione w fabułę, ale nie wychodziło na pierwszy
plan, jak zazwyczaj bywa. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło.
Próba
ognia Josephine Angelini to moje pierwsze spotkanie z
autorką i było jak najbardziej udane. Pomysł na fabułę okazał
się szalenie oryginalny i nie powielał utartych schematów tak, jak
robią to inne książki young adult. Ukazanie, jak potoczyłaby się
ewolucja, gdyby na świecie pojawiło się coś takiego jak magia,
nie przypomina nam świata, który znamy z Harry'ego Pottera, tylko
mroczną wizję ludzi, którzy są całkowicie uzależnieni od
istnienia czarownic, bo - co wydaje się straszne - mając podawane
wszystko jak na tacy, nie ciekawił ich (w większości) otaczający
ich świat i jego mechanizmy. Nie ciekawiło ich, z czego wszystko
jest zbudowane, nie odkrywali nowych rzeczy, bo przecież wszystko,
czego potrzebowali, dawały im czarownice.
Było
ciekawie i intrygująco, a zakończenie pozostawiło we mnie pewien
niedosyt, ale taki pozytywny, bo bardzo chcę poznać dalsze losy
bohaterów, którzy szybko zaskarbili moją sympatię. Próba ognia
to zdecydowanie warta przeczytania książka dla wielbicieli magii i
mnóstwa mniej i bardziej niebezpiecznych przygód. A stężenie
chemii i fizyki w fabule nie przekracza normy, więc mózg wam od
zawiłych teorii nie wybuchnie, a jedynie pobudzi apetyt na więcej.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz