wtorek, 24 marca 2015

Próba ognia | Josephine Angelini


Teoria wieloświatów zakłada, że wszystko, co się może zdarzyć, zdarza się w jednej z wielu odnóg rzeczywistości, która przypomina wielkie, ciągle rozgałęziające się drzewo życia. Wasza decyzja o tym, czy przeczytacie tę recenzję, czy może ją pominiecie, sprawia, że powstają dwie odnogi: ta, w której zostaliście i czytacie dalej (mam nadzieję, że to ta nasza rzeczywistość!) i ta, w której postanowiliście jej nie czytać. Gdzieś tam jest tysiące waszych alter ego. I prawdopodobnie nigdy ich nie spotkacie. Lily Proctor, główna bohaterka powieści Josephine Angelini Próba ognia, spotkała i nie skończyło się to najlepiej.

Lily Proctor jest chyba najbardziej chorowitą osoba w Salem, a szpitale to jej drugi dom. Nigdy nie była duszą towarzystwa i nigdy nie poszła na prawdziwą imprezę - nie dość, że nie może pić alkoholu, to mocniejsze perfumy czy dym papierosowy mogą w niej wywołać mdłości, zawroty głowy i inne niechciane objawy, jak padaczka. Kiedy Lily w końcu myśli, że przez chwilę może żyć - idzie na imprezę, i to ze swoim wieloletnim przyjacielem Tristanem, z których chyba w końcu są parą - jej cały świat nagle rozpada się na kawałki. Odrobina alkoholu w drinku, półnagi Tristan w łazience z jakąś małolatą i atak padaczkowy sprawiają, że Lily marzy jedynie o przeniesieniu się gdzieś zupełnie indziej. I jej życzenie się spełnia.

Tylko że nowy świat nie jest idealny, chociaż rządzi nim prawdziwa magia. Naukowcy, lekarze i nauczyciele są wieszani. Trzynastoma Miastami (jednym z nich jest nowe Salem, do którego trafiła Lily) twardą ręką rządzi Sabat czarownic. A najsilniejsza z nich, a zarazem najokrutniejszą, najzagorzalej skazująca naukowców chcących uleczyć choroby bez pomocy magii jest... ona sama. A raczej jej alter ego, Lilian.

Szczególnie pochwalić można nietuzinkowe połączenie magii, którą władają czarownice, z nauką. W naszym świecie metodą prób i błędów, z ciekawością odkrywamy kolejne mechanizmy rządzące naszym światem, a w świecie, do którego trafiła Lily - to coś normalnego dla czarownic, które potrafią przemieniać w sobie energię w moc, przetwarzać pierwiastki w swoim ciele i leczyć się tym samym czy nawet wytwarzać mięso i skórę bez udziału prawdziwych zwierząt. Dlatego właśnie one rządzą twardą ręką - bez nich ludzie nie mieliby leków czy elektryczności. A raczej Sabat chce sprawiać wrażenie, że bez nich ludzie by się nie obyli. Naukowcy, którzy chcieli wyleczyć dzieci koczowników nieobjętych darmową opieka zdrowotną z paskudnej gorączki, byli bezdusznie wieszani.

Chociaż Próba ognia mogą przypominać motywem walki z systemem wszechobecne popularne dystopie, to całkowicie się od nich różni wszystkim innym. Nie stwierdziłam obecności silnej buntowniczki, która stoi na czele rebeliantów - jak Katniss czy Tris. Lily to nieznająca życia dziewczyna, która nigdy dotąd nie prowadziła niebezpiecznego życia. Jej największym problemem była choroba, a w nowym Salem nie jest chora. Co więcej - ma moc. Ale nie umie się nią posługiwać, nie jest taka jak swoje drugie ja, Lilian, która jest głową Salem z racji tego, że jest najsilniejszą czarownicą. 

Mimo że fabuła mogłaby się skupiać na wątku miłosnym, jest go bardzo niewiele, co jest według mnie zaletą, bo zawsze czytając powieści młodzieżowe (te współczesne) mamy miłość aż po grób, a nawet silniejszą niż śmierć, a tutaj... Tutaj nie ma takich wyświechtanych frazesów, tutaj są czyny, drobne gesty świadczące o uczuciu - bardzo subtelnie opisane. Zostało to fenomenalnie wplecione w fabułę, ale nie wychodziło na pierwszy plan, jak zazwyczaj bywa. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło.

Próba ognia Josephine Angelini to moje pierwsze spotkanie z autorką i było jak najbardziej udane. Pomysł na fabułę okazał się szalenie oryginalny i nie powielał utartych schematów tak, jak robią to inne książki young adult. Ukazanie, jak potoczyłaby się ewolucja, gdyby na świecie pojawiło się coś takiego jak magia, nie przypomina nam świata, który znamy z Harry'ego Pottera, tylko mroczną wizję ludzi, którzy są całkowicie uzależnieni od istnienia czarownic, bo - co wydaje się straszne - mając podawane wszystko jak na tacy, nie ciekawił ich (w większości) otaczający ich świat i jego mechanizmy. Nie ciekawiło ich, z czego wszystko jest zbudowane, nie odkrywali nowych rzeczy, bo przecież wszystko, czego potrzebowali, dawały im czarownice.

Było ciekawie i intrygująco, a zakończenie pozostawiło we mnie pewien niedosyt, ale taki pozytywny, bo bardzo chcę poznać dalsze losy bohaterów, którzy szybko zaskarbili moją sympatię. Próba ognia to zdecydowanie warta przeczytania książka dla wielbicieli magii i mnóstwa mniej i bardziej niebezpiecznych przygód. A stężenie chemii i fizyki w fabule nie przekracza normy, więc mózg wam od zawiłych teorii nie wybuchnie, a jedynie pobudzi apetyt na więcej.


Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar! :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...