środa, 18 stycznia 2012

„Zazdrość”; Lili St. Crow


Dziewczyna inna niż wszystkie: niebezpieczna, wrażliwa i samotna, znów musi walczyć - o życie, o miłość i o odpowiedź, kim jest i jakie jest jej przeznaczenie.
Całe jej życie to niebezpieczeństwo. Lecz teraz twarda łowczyni demonów zostaje uwięziona w sieci kłamstw bardziej brutalnych i mrocznych niż mordercze potwory, które przenikają do współczesnego świata
Życie Dru Anderson nigdy nie było normalne. Bo która dziewczyna wędruje od miasta do miasta z ojcem zabijającym demony? Potem jej tata zginął, a ona musiała uciekać…
I wciąż ucieka. Prześladowca wytropił ją nawet tu, w najstarszej i najlepiej chronionej szkole dla łowców wampirów. Kto ją wydał? Kim naprawdę są dwaj chłopcy, pomiędzy którymi wciąż nie potrafi wybrać? I czy nawiedzające ją wizje to wspomnienia z przeszłości?
Jedno jest pewne: ten, kto ją ściga, chce dowiedzieć się, co Dru pamięta z pewnej straszliwej nocy sprzed lat. I nie spocznie, dopóki nie zasmakuje jej krwi i nie uciszy serca…

Obraz poniżej przenosi do recenzji:

„Bezgrzeszna”; Gail Carriger

Mechaniczne biedronki? Witamy w świecie Alexii!”
Bezdusznie intrygująca, bezzmiennie wspaniała – taka była dotychczas seria przygód Alexii Maccon, ale w trzeciej części kłopotów lady Woolsey autorka przeszła samą siebie w podrzucaniu bohaterom kłód pod nogi. Atak wampirów, wyrzucenie z gabinetu cieni, plotki i ploteczki na temat zdrady, dzieciofeler, templariusze i brak angielskiej herbaty we Włoszech – niekoniecznie w tej kolejności. Jak wpadać w tarapaty, to na wielką skalę. Po zaskakującym i bardzo intrygującym zakończeniu „Bezzmiennej” chyba wszyscy czekali z niecierpliwością na to, co wydarzy się w „Bezgrzesznej”. Ale zaczynając od początku...
Alexia jest w ciąży. Z wilkołakiem, swoim mężem. Niby nic dziwnego, sęk w tym, że wilkołaki nie mogę mieć dzieci. Według Conalla – nawet z bezduszną. I tak właśnie nasza bohaterka zostaje wyrzucona z Woolsey Castle, mieszka z powrotem w rodzinnym domu, ale nie na długo! Alexia wciąż zdenerwowana (to mało powiedziane) na swojego męża, wraz z madame Lefoux i Flootem wyrusza na podbój Włoch! A po drodze zostanie zaatakowana przez mechaniczne biedronki i zaskoczona ewidentnym brakiem lorda Akeldamy – no jak to, tak bez wampira, który kiedyś był wszędzie? Z kolei lord Maccon – odezwała się ta jego szkocka natura – postanawia się upić. To nie problem, że wilkołaków nie da się upić zwykłym alkoholem, nawet w ogromnych ilościach. Dlatego też bystry alfa znajduje inne źródło „alkoholu”, należące do profesora Lyalla. Po wypiciu kilkunastu słoików formaliny („z chrupiącym wnętrzem”, jak to ujął Conall) zaczyna mieć bardzo dziwne rozkazy i mówi naprawdę dziwne rzeczy... Zresztą, przekonajcie się sami! Krótko mówiąc, „Bezgrzeszna” to jedna wielka przygoda z biedronkowatymi niebezpieczeństwami, fanatykami religijnymi, formaliną zamiast alkoholu i okropną włoską kawą, a także z angielską herbatą i pesto w tle. Dlatego Gail Carriger stała się jedną z moich ulubionych autorek.
Fabuła skupia się nie tylko na Alexii, ale tym razem mogłam śledzić również poczynania profesora Lyalla. Było to o tyle denerwujące, że ważne wątki urywały się w połowie lub tuż przez rozwiązaniem, by ukazać perypetie drugiego bohatera. Sprawiało to jednak, że nie potrafiłam się oderwać od książki i już, zaraz, teraz musiałam wiedzieć, co się wydarzy. Akcja dość zaskakuje – kiedy już sądziłam, że wiem, jak się wszystko dalej potoczy i zwolniłam tempo czytania, autorka wyskakiwała z nowymi faktami i mogłam porzucić moje teorie, bo wychodziło na to, że do niczego nie prowadziły...
Z „Bezgrzesznej” można naprawdę wiele dowiedzieć się o zwyczajach panujących w dziewiętnastym wieku, o strojach – tych skandalicznych też (tutaj spojrzenie w stronę madame Lefoux), o tym, że brak angielskiej herbaty to katastrofa (nawet we Włoszech), o nowych rodzajach alkoholu (z chrupiącą zagryzką wewnątrz, prawdziwy hit!), a przede wszystkim, że zjedzenie pesto jest największą zemstą w mniemaniu naszej kochanej Alexii.
Zasmucił mnie fakt braku mojego ulubionego (jednego z trzech) wampira. Lord Akeldama był największym źródłem humoru w Protektoracie Parasola, a tym razem... po prostu sobie uciekł! Bezczelność! :) Jednak rozwiązanie sprawy jego nieobecności wynagradza to.
Po raz kolejny Gail Carriger udowodniła, że pisanie to jej żywioł. Jeśli następne części utrzymają poziom, to będzie to jedna z najlepiej napisanych serii, jakie czytałam. Autorka serwuje dużą dawkę humoru i szczyptę zagadek w „Bezgrzesznej”. Dodajmy do tego fanatyzm religijny i formalinę, a powstanie iście wybuchowa mieszanka. Protektorat Parasola to świetne umilenie na mroźne wieczory (noce też, bo od książki nie można się oderwać!).
Polecam. Naprawdę. Trudno przejść obok tej pozycji obojętnie. Teraz każdemu zainteresowanemu będę wciskała w łapki „Bezgrzeszną”!

wtorek, 3 stycznia 2012

„Bezzmienna”; Gail Carriger

Opowieść o wampirach, wilkołakach i... sterowcach, czyli wielki powrót lady Maccon!”

Ten poranek z pewnością nie był dla Alexii najlepszy – najpierw drący się wniebogłosy mąż (a głos ma donośny, jak na Szkota przystało), który zostawia ją z pułkiem nadprzyrodzonych żołnierzy, potem zaklęte duchy, na deser – wściekła królowa Wiktoria. Kiedy jednak dowódca wojska uznaje ją za służącą, a Ivy Hisselpenny oznajmia, że się zaręczyła, lady Maccon ma wszystkiego serdecznie dość i opuszcza Woolsey Castle, by wypełnić swoje obowiązki jako muhjah. A potem sprawy lecą na łeb, na szyję...
Alexia powinna natychmiast wyruszać na poszukiwanie zaginionego męża, zamiast tego poznaje madame Lefoux, francuską wynalazczynię o dość dziwnym zachowaniu, w skandalicznych strojach i – co wyjdzie na jaw później – naprawdę niepokojących w tamtych czasach zamiłowaniach. Jednak lady Maccon wkrótce potem wsiada do sterowca wraz z grupą przyjaciółek (między innymi, z siostrą Felicity, której obecność jest wielce niepożądana) oraz clavigierem Conalla. Tak rozpoczyna się wielkie śledztwo, w które uwikłana zostaje Alexia. Po drodze spotka niezbyt miłych Szkotów, prawnuczkę jej męża, watahę niemogących przemienić się w wilkołaki wilkołaków (doprawdy, dziwne rzeczy dzieją się w tej barbarzyńskiej Szkocji) i będzie świadkiem rozkwitającego romansu Tunstella i Ivy. Co z tego, że Ivy ma już narzeczonego...
Wprost uwielbiam powieści przesycone dawnymi czasami, a jeśli to epoka wiktoriańska – mogę się z tą książką ożenić! W dodatku „Bezzmienna”, podobnie jak pierwsza część – wprowadzenie w dziwne i często śmieszne przygody Alexii, napisana jest językiem stylizowanym na dziewiętnasty wiek. Gail Carriger musiała wiele dowiedzieć się o zwyczajach z tamtych czasów, strojach, manierach... Zachowanie lady Maccon, jej męża czy Szkotów, jest bardzo naturalne i autorka bardzo pomysłowo zarysowała linię między postawą angielskich dam, skandalicznych Francuzek i szkockich samic alfa.
Tym razem poświęcono dużo więcej uwagi postaciom drugoplanowym. O ile w „Bezdusznej” fabuła skupiała się wokół tytułowej bezdusznej i lordzie Macconie, tym razem możemy dowiedzieć się o rozkwicie miłości między Tunstellem a Ivy, a już największym zaskoczeniem całej książki była wynalazczyni. Madame Lefoux to osoba co najmniej dziwna jak na tamte czasy; ubiera się w męskie ubrania, interesuje się nie tylko modą, ale też urządzeniami i innymi podobnymi rzeczami (jak na wynalazcę przystało), ponadto... ma tatuaż. I potrafi walczyć z wampirami czy wilkołakami, a także stworzyć śmiercionośną dla nich parasolkę – z którą paraduje później Alexia.
To już nie paranormal romance – teraz książka przypomina bardziej powieść detektywistyczną, z wartką akcją i naprawdę wciągającą fabułą. Szczególnie zakończenie mnie zaskoczyło, choć cały czas sama próbowałam rozwiązać zagadkę, czemu istoty paranormalne nie mogą się przemieniać. Rozwiązanie tego jest tak proste, a tak trudno było mi na nie wpaść... :).
Jedyną wadą „Bezzmiennej” jest brak uwielbianego przeze mnie lorda Akeldamy i jego mówienia kursywą. Poza tym martwił mnie też początkowy brak lorda Maccona, którego zdążyłam polubić! Na szczęście te małe braki wypełnia świetnie poprowadzona akcja i kąśliwe uwagi Alexii – jestem ich fanką :). Ogólnie rzecz biorąc, dzieło Gail Carriger przesycone jest klimatem tamtej epoki i ogromnymi pokładami humoru, który najbardziej widać w liście Ivy, który prawie doprowadza do łez. Łez radości, oczywiście – nie my musimy przecież oglądać coraz to nowsze nakrycia głowy panny Hisselpenny...
A ostatnie wydarzenie z „Bezzmiennej”? Zaskakujące i wywołujące ogromne emocje, już nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam kolejną, czekającą już na półce, część. Chce jak najszybciej zagłębić się w ten niesamowity świat stworzony przez panią Carriger. Książka po prostu fenomenalna!
Polecam jako lekką lekturę na mroźne zimowe wieczory (bardziej mroźne niż zimowe, w końcu śniegu nie widać...). Mam nadzieję, że kolejne części będą jeszcze lepsze i że Alexia się nie zmieni... z wiadomego powodu :). Polecam, polecam i jeszcze raz – polecam. Obok tej pozycji nie można przejść obojętnie.

„Zdrada”; Lili St.Crow


Dziewczyna inna niż wszystkie: niebezpieczna, wrażliwa i samotna, znów porwie cię w mroczny romantyczny świat.

Ostra, zamknięta w sobie szesnastoletnia łowczyni demonów nie może ufać nikomu. Czuje się coraz bardziej samotna, ukryta w szkole atakowanej przez potwory przenikające do współczesnego świata.
Świat Dru Anderson runął, gdy zginął jej ojciec. I gdy odkryła, że krew, która płynie w jej żyłach nie jest tylko ludzka. I choć schroniła się w tajemniczej szkole dla takich jak ona, wciąż nie czuje się bezpieczna. Zwłaszcza że jest jedyną dziewczyną wśród samych chłopców. A instynkt podpowiada jej, że jeden z nich pragnie jej śmierci. Jeden z dwóch, których pokochała…

Obraz poniżej przenosi do recenzji:

„Jutro 3”; John Marsden

Mam na imię Ellie. Nie jestem już tą samą dziewczyną, która mieszkała z rodzicami w Wirrawee. Nikt z nas nie jest już taki sam.
Boimy się, ale jesteśmy silni i nie tak łatwo nas złamać. Nie chcemy być martwymi bohaterami. Wydaje mi się, że w obliczu niebezpieczeństwa będziemy musieli robić rzeczy naprawdę straszne. Ale nie wiem, jak daleko możemy się posunąć, żeby ocalić najbliższych. I czy będę w stanie kochać kogoś, kto nie zawahał się zabić?
Choć nadciąga chłód, jutro może być naprawdę gorąco.

Obraz poniżej przenosi do recenzji: