piątek, 17 października 2014

Jedyna | Kiera Cass


Elita nie była dobra. Miałka, nudna, skupiająca się na sercowych rozterkach głównej bohaterki. Miło spędziłam przy niej czas, owszem, ale kiedy już włączyłam ponownie myślenie... To taki typ powieści, które nie mają zmuszać do myślenia, ale odprężyć, dać chwilę przyjemności. Pomijając momenty, w których chciałam uderzyć głową w ścianę - odprężają znakomicie. A w Jedynej nawet dzieje się coś ciekawego!

Illea nigdy nie była idealnym państwem, chociaż na takie się kreowała przed innymi krajami. Z trzydziestu pięciu dziewczyn, które trafiły do pałacu w celu odbycia Eliminacji, zostały już tylko cztery kandydatki na przyszłą żonę dla księcia Maxona. Maxon co prawda wybrał już swoją ukochaną, ale ciągle coś nie pozwala mu zakończyć Eliminacji. Ami z kolei dopiero stoi przed wyborem - Aspen czy Maxon? Są jednak ważniejsze sprawy od zawirowań miłosnych nastolatków...

Rebelianci coraz częściej atakują pałac. Z czasem przestaje im to wystarczać i zaczynają się ofiary śmiertelne z różnych klas społecznych. Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem - to motto odnosi się do Ami i Maxona w Jedynej. Zaciekawieni?

Jedyna poprawiła moje spojrzenie na tę quasi-trylogię (bo jak się okazało, pojawi się kolejny tom). Wątki zostały dokończone - powinno to cieszyć, nieprawdaż? Nie, kiedy autorka idzie na łatwiznę i wydaje się, jakby poszła za głosem fanów a nie swojej wyobraźni, chcąc usatysfakcjonować tysiące fanów zakończeniem takim, jakiego oni pragną. Epilog byłby dobry, gdyby okupiony został pewnym wysiłkiem głównych bohaterów, gdyby musieli zrobić coś więcej niż poczekać, a potem zacząć działać po swojemu. Zaletą jest brak całkowitego happy endu - nie było tak wesoło, jak mogłoby się wydawać.

Dzieje się dużo. Rozterki zminimalizowano, romantyczne zawirowania ustąpiły miejsca rebeliantom, których wątek wydaje się najważniejszy. Mniej było Maxona-Ami-Aspena, a więcej walk, opisów sytuacji Illei, historii państwa i sekretów rodziny Ami. To nadało Jedynej wydźwięk bardziej dystopijny, którego brakowało w poprzednich tomach. Dopiero w tym tomie ukazano prawdziwą dyktaturę króla i problemy państwowe. Wcześniej chodziło tylko o zdobycie serca Maxona.

Dotychczas akcja rozgrywała się głównie w pałacu, bardzo rzadko wychodząc poza bezpieczne pałacowe mury, gdzie roi się od gwardzistów. Tym razem dane nam jest zwiedzić kawałek Illei wraz z bohaterami, nie tylko tymi znanymi nam z poprzednich tomów. Kiera Cass wprowadza nowe postacie, które nie będąc ani elitą, ani arystokracją, ani kandydatkami, ani rodziną królewską, wnoszą powiew świeżości do powieści. Cieszyło mnie też popchnięcie postaci do działania. Przestali się zastanawiać, a zaczęli w końcu działać. I trójkąt miłosny się zakończył, i to nawet całkiem zgrabnie. 

Selekcja nigdy nie miała być książką poważną, zmuszającą do refleksji czy ambitną. Miała dawać przyjemność i - zależnie od gustu czytelników - daje ją bardziej lub mniej. Nie jest to lektura wysokich lotów. To romans. Po prostu najzwyklejszy w świecie romans, który jest miły, nie razi i sprawia, że młodzież sięga po książki. Kiera Cass nie jest idealną pisarką, ale potrafi zaciekawić i wciągnąć, bo jej powieści pochłania się maksymalnie w kilka godzin.

Jedynej mogę się wypowiadać jedynie słodko-gorzko. Lekturę skończyłam z uśmiechem na ustach, trochę rozczulona zakończeniem (starzeję się), czująca się tak... lekko. Co nie zmienia faktu, że to powieść pełna irytujących zachowań, piętrzących się schematów, w dodatku napisana przerażająco prostym językiem. Polecić nie mogę, ale jeśli Elita bardzo was rozczarowała, Jedyna może to nieco naprawić - dzieje się dużo i to niekoniecznie romantyczne zawirowania. Mnie usatysfakcjonowała, ale miałam bardzo zaniżone oczekiwania. Czwarty tom przeczytam - z przekory i ciekawości, o czym Kiera Cass może pisać, skoro Ami już wybrała mężczyznę swojego życia, a wrogowie... cóż, w większości zniknęli.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...