Która z was chciałaby księcia na białym rumaku? A która chciałaby walczyć o księcia z niestabilnym emocjonalnie ojcem-tyranem rządzącym królestwem w sposób przestarzały i dyktatorski, z cotygodniowymi spotkaniami z rebeliantami bynajmniej nie na herbatce, w dodatku musząc pokonać trzydzieści pięć innych dziewcząt? Cóż, America Singer chce. Tylko że trochę jej nie wychodzi.
W pałacu zostało już tylko sześć dziewcząt. Eliminacje trwają w najlepsze. Ami i książę Maxon z dnia na dzień stają się sobie coraz bliżsi. Tak samo jak Ami i Aspen, teraz pracujący w pałacu jako gwardzista. Nie tylko Maxon będzie musiał dokonać trudnego wyboru i wybrać jedną z sześciu pozostałych dziewcząt na swoją żonę. Americę również czeka ważna decyzja - wybierze starą czy nową miłość?
Można
nazwać mnie masochistką, ale... samo czytanie było w zasadzie
przyjemną czynnością. Możliwe, że po tylu historiach miłosnych
w stylu ona jedna i ich dwóch przywykłam do tego motywu tak bardzo,
że nie robi on na mnie większego wrażenia. Owszem, irytuje, ale
dopiero po zakończeniu czytania - w trakcie po prostu nie zwracam na
niego większej uwagi. Sama idea, koncepcja fabuły całej tej
trylogii jest dla mnie fenomenalna. To taka antyutopijna Plotkara dla
wszystkich dziewcząt, które pragną księcia na białym rumaku.
Elita to
książka dużo gorsza od Rywalek, zawierająca
przetarte, ograne motywy, a jej akcja skupia się na rozmyślaniach
Ami o tym, którego chłopaka wybrać. Kiera Cass zmarnowała ogromny
potencjał, bo rywalizacja trzydziestu pięciu dziewcząt o rękę
przystojnego, przemiłego księcia mogłaby być dużo ostrzejsza i
brutalniejsza niż Igrzyska Śmierci, ja nie
żartuję! Nawet nie wiecie, do czego zazdrosne dziewczyny mogą być
zdolne.
Drugi
tom tej trylogii mnie nie zadowolił. Owszem, czytało się szybko i
przyjemnie, owszem, było nie najgorzej, ale Elita to
bardzo słaba kontynuacja, skupiająca się jedynie na rozterkach
Ami, która w dodatku jest idiotką. Mało jest takich głupiutkich
bohaterek, które naprawdę nie rozumieją, co tak naprawdę dzieje
się na świecie. Ale ona jest wyjątkowa, niekoniecznie w pozytywnym
sensie. Po sytuacji z jej przyjaciółką, co było swoistym
ostrzeżeniem, ta wciąż grała w grę "Aspen czy
Maxon?". Elitę dało się czytać całkiem miło i bezboleśnie. Jeśli wkręciliście
się w tę trylogię, przeczytajcie drugi tom, bo może trzeci nadrobi wszystkie braki. W innym wypadku, jeśli macie dość
schematów, trójkątów i rozterek bohaterki nad tym, którego
faceta wybrać (co powinno być domeną księcia Maxona, w końcu to
on sobie żonę wybiera...) - nie zaczynajcie w ogóle.
Za królewską książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar!
Tyle negatywnych opinii naczytałam się o ''Elicie'', że trochę się boję, co to będzie! Za ''Elitę'' zabieram się niedługo i mam nadzieję, że choć trochę mi się ta powieść spodoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie
O ksiązce jest głośno i wiele jest negatywnych pozycji ale ja własnie poczułam wielką chęć by ją przeczytać :-)
OdpowiedzUsuńMam zamiar poznać tę serię, tylko już sama nie wiem, czy warto...
OdpowiedzUsuńJuż "Rywalki" trochę mnie rozczarowały, ale może dlatego, że bardzo dużo się po nich spodziewałam :)
OdpowiedzUsuńTyle różnych recenzji czytałam na temat tej serii, że wychodzę z założenia, że ogólnie jest okay, ale schematycznie. Nie pali mi się, żeby ją zaczynać, ale może kiedyś i tak to zrobię, żeby wyrobić sobie własną opinię. :)
OdpowiedzUsuńCo osoba, to inna recenzja. A ja mimo wszystko chciałabym poznać tę serię.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej serii, a okładka trzeciego tomu mnie zauroczyła.
OdpowiedzUsuńDruga część najgorsza w całej serii, finał całkiem niezły :)
OdpowiedzUsuńHmmm ... miałam wielką ochotę na przeczytanie tej serii, jednak Twoja recenzja nieco mi ją zmniejszyła. Mimo wszystko chyba skuszę się na kupno pierwszej części :)
OdpowiedzUsuń