Po
katastrofie w Fałdzie Alina i Mal uciekają przez Morze Prawdziwe do
Nowoziemska, gdzie próbują wtopić się w tłum i zniknąć z
powierzchni ziemi. Życie uciekinierów przychodzi im wyjątkowo
łatwo, jednak popełniają błąd i Alina ponownie wpada w szpony
Darklinga, który jest groźniejszy niż kiedykolwiek, mając władzę
nad żądnymi krwi nisztojami - potworami z Fałdy Cienia.
Nie
tylko Alina chce pokonać Darklinga. Na pokładzie statku niesławnego
korsarza powraca do Ravki, by tam wraz z księciem i Griszami
przygotować się na wojnę. Nowa moc sprawia, że Alina jest wiele
silniejsza, ale też pogrąża ją w żądzy władzy i mocy. Pragnie
więcej i więcej. I oddala się od Mala. Darkling nie odwoła ataku
na Ravkę z powodu jej problemów z nową mocą i ukochanym. Nie
poczeka grzecznie, aż jej życie uczuciowe się się naprawi. Alina,
gotowa czy nie, będzie musiała stawić mu czoła. Nawet ze złamanym
sercem.
Szturm
i grom to nie romans. Może się wydawać inaczej, ale nie -
to nie jest romans. Leigh Bardugo umiejętnie przeskakuje między
wątkami, by nie zrobić ze swojej trylogii schematycznego, nudnego
romansidła, których jest pełno na rynku czytelniczym. Wątek Aliny
i Mala jest raczej drugoplanowy, przez sporą część powieści
pogrążony w cieniu, ale ma swoje momenty.
To jedna z tych nietypowych powieści, w których bohaterowie nie są najważniejsi i raczej zepchnięci na drugi plan. To kultura świata stworzonego przez Bardugo, Griszowie w swoich kolorowych keftach, Ravka i nietypowe zwyczaje i język jej mieszkańców tak naprawdę tworzą tę książkę. W Szturmie i gromie najważniejszy jest klimat, jakim otoczona jest fabuła - nieco ciężki, różniący się od klimatu lekkich powieści młodzieżowych, odrobinę poważniejszy, ale wciąż łatwy do przyswojenia.
Trudno
jest określić gatunek tej książki - w pewnym sensie są to przygody
w świecie całkowicie wykreowanym przez Bardugo, ale jednak zbyt
bardzo przypomina on dawną Rosję, realny świat, rzeczywistość pomimo odrobiny magii - nawet na okładce jest
napis Szturm i grom w cyrylicy - by nazwać ją
fantasy czy nawet fantastyką. Jest zbyt wyłamująca się ze
wszystkich schematów, zbyt rozległa, by można ją dobrze
dopasować. Szturm i grom zawiera w sobie fantastykę, przygodę,
nieco romansu; spodoba się zarówno młodzieży, jak i starszym
czytelnikom. I w żaden sposób nie jest przewidywalna.
Cień
i kość, pierwszy tom tej trylogii, zauroczył mnie
całkowicie. Jednak to Szturm i grom wbił mnie w fotel. Jeśli
tendencja zwyżkowa utrzyma się w ostatnim tomie, to możliwe, że
rozłoży mnie on na łopatki i pozostawi jako mały kłębek nerwów,
radości i kaca książkowego. Dla mnie Szturm i grom jest powieścią
fantasy (naciągając klasyfikację do tego gatunku) numer jeden tych wakacji. Z czystym sumieniem i wielkim
uparciem będę ją i pierwszy tom wciskała, komu popadnie -
historia, jaką opowiedziała Leigh Bardugo, nie jest łatwa do
zapomnienia. Jest za to oryginalna i wyróżniająca się spośród
setek dystopii i New Adult. Polecam ją całym sercem. Świat Ravki
wciągnął mnie w swoje sidła, a ja nie chcę stamtąd uciekać.
O kurczę! To muszę sięgnąć w takim razie po pierwszy tom! :D
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszy tom i bardzo mi się podobał. Przez całą książkę miałam nadzieję, że autorka nie sięgnie po znienawidzony przeze mnie trójkącik. Po Twojej recenzji odetchnęłam z ulga - trójkąta nie będzie, uf. :D
OdpowiedzUsuńDrugą część muszę jak najszybciej dorwać. :3
Uwielbiam tę serię. Za postaci i ten piękny świat... I swoisty klimat... Za wszystko!
OdpowiedzUsuńSzczerzę przyznam, że nie czytałam pierwszego tomu i nie słyszałam o tym autorze. A może powinnam? Poczekamy, zobaczymy :) Może przyjdzie czas, że i ta pozycja wpadnie w moje łapki, bo, nie będę kłamać, zachęciłaś mnie!
OdpowiedzUsuń