Najlepiej smakuje nam to, co już znamy. Jeśliby do garnka wrzucić ustrój i dystrykt 13 z Igrzysk śmierci, szarą myszkę niczym z tych wszystkich romansów dla młodzieży, moce X-Menów i trójkąt miłosny tak dobrze znany w literaturze, tak bardzo powielany, że nie sposób wymienić wszystkich tytułów, w których występuje... Jeśliby potem dodać małą szczyptę oryginalności i ogromną dawkę kwiecistego języka, pełnego poetyckich metafor i innych ozdobników... Dostaniemy gotowe, smakowicie pachnące danie zatytułowane Sekret Julii.
Kenji
zaprowadził Julię, Adama i jego brata do podziemnego Punktu Omega -
przystani dla ludzi z nadnaturalnymi zdolnościami, chociaż nikt z
obecnych nie ma tak śmiercionośnego daru jak Julia. Próba
zaaklimatyzowania się w nowym otoczeniu jednak jest dla Julii zbyt
ciężka. Po długim czasie w Punkcie Omega dziewczyna wciąż
izoluje się od innych, narzeka na fakt, że nie potrafi kontrolować
swojej mocy. Tymczasem starcie z Komitetem Odnowy zbliża się
wielkimi krokami - Julia musi wziąć się w garść albo będzie
miała kilka śmierci więcej na sumieniu...
Sekret
Julii jest powieścią ciekawą i w pewien sposób
intrygującą, ale serwuje nam to, co już bardzo dobrze znamy, tylko
zawoalowane przez barwny język, jakim posługuje się Tahereh Mafi.
Co prawda to lekka, odprężająca lektura, i wcale nie było trudno
przez nią przebrnąć pomimo podobieństw do tylu innych książek i
filmów, ale jednak jako kontynuacja Dotyku Julii wypada
wyjątkowo słabo na tle pierwszego tomu. W jedynce można było
przymknąć oko na pewne niedopatrzenia i niedokończone wątki, z
nadzieją, że kolejny tom to wyjaśni.
Ta
książka niewiele wnosi do historii Julii. Poza pewnymi wydarzeniami
związanymi z Warnerem, tak naprawdę to ciągłe narzekanie na cały
świat i na całe swoje życie Julii przeplatane z jęczeniem, jak to
ona nie potrafi poskromić swojej mocy i rozmawiać z innymi ludźmi,
w dodatku z niezwykle irytującym wątkiem miłosnym z facetem A -
Adamem. Facet B, Warner, i wątek miłosny jego i Julii był dużo
lepszy. Ciekawszy i ugryziony od odpowiedniejszej strony, bardzo
oryginalny i przedstawiony dość intrygująco - coś jak syndrom
sztokholmski, ale z drugiej strony.
Warner jest trochę jak Severus Snape (a to już samo punktuje!). Nie, nie
ma tłustych włosów i wielkiego nosa, nie łopocze szatą niczym
nietoperz ani nie jest postrachem wszystkich, chociaż rządzi niczym
dyktator. Po prostu trudno określić, w przeciwieństwie do innych
postaci, jego stronę - czy stoi po stronie dobra, czy zła. Dla mnie
to najlepiej napisana, niezwykle dynamiczna postać. Chociaż ja mam
słabość to tych dobrych Złych.
Nie
wiem, czym dokładnie zepsuto Sekret Julii. Cała
historia jest co prawda odgrzewana, ale powtarzając zdanie, które
rozpoczęło recenzję - najbardziej smakuje nam to, co już
znamy. Dotyk Julii nie był arcydziełem w swojej
kategorii, ale był dobry, z oryginalnym językiem i ciekawym
przedstawieniem całej historii jako pokreślonych zapisków Julii.
Drugi tom nie wprowadza wiele nowego, poza jedną ciekawostką
dotyczącą najciekawszego bohatera tej trylogii Warnera i niewielką
nadzieją na zmienienie się głównej bohaterki w finale. Pomimo
tego czytanie mi się nie dłużyło, a wręcz było przyjemnym
doświadczeniem. Dar Julii może albo wznieść tę
trylogię na wyżyny, albo pogrążyć ją całkowicie. Niespecjalnie
mi się spieszy z lekturą trzeciego tomu, więc na razie niech to
pozostanie tajemnicą...
Mi również ''Sekret Julii'' się nie spodobał. Niedługo będę czytać ''Dar Julii'', więc mam nadzieję, że autorka pokaże na co ją stać (i nie pogrąży tej serii jeszcze bardziej!).
OdpowiedzUsuńHm, coraz bardziej jestem skłonna zaryzykowac jednak i sięgnąć po dalsze części Dotyku Julii. Przez wzgląd na Warrena to na pewno, poza tym, pierwszy tom był lekki i szybko się czytało. Licze na to, że aż tak się na drugim tomie nie zawiodę...
OdpowiedzUsuńMam takie same odczucia co do tej książki ,oby następny tom był ciekawszy ;)
OdpowiedzUsuńSekrecik leży na półce i czeka, aż skończę Ukrytą i się za niego zabiorę. Jednak słyszaam ten spojler o romansie z Warren. Moja pierwsza myśl była dokładnie taka sama : Snejp.
OdpowiedzUsuńPrzyznam rację, że pierwszy tom nie był arcydziełem. Drugi jednak był moim zdaniem nieco lepszy. Trzeci to już w ogóle genialny, chociaż finał wydawał mi się nazbyt przyśpieszony.
OdpowiedzUsuńSpodobało mi się porównanie do Snape'a :) Nie pomyślałam nigdy w ten sposób :D
Czytałam ostatnio i dla mnie to jest dno. Podobnie jak pierwszy tom i, prawdopodobnie, ostatni. Nienawidzę tej serii całym sercem, a gdybym mogła Julkę rozszarpałabym na strzępy.
OdpowiedzUsuńWARNER*
OdpowiedzUsuńNiestety bohater nazywa się Warner a nie Warren :)
OdpowiedzUsuńO mój Boże, taka gafa! D: Bardzo przepraszam za błąd i dziękuję za zauważenie go. Już poprawiam! :)
OdpowiedzUsuń