sobota, 16 sierpnia 2014

Tatuaż z lilią | Ewa Seno

Lubię przekonywać moli książkowych do rzucenia raz na jakiś czas zagranicznych - czy to brytyjskich, czy to szwedzkich, czy jakichkolwiek innych nie-polskich powieści i przeczytanie czegokolwiek polskiego autora. W ciemno polecam Sapkowskiego, Kossakowską albo Piekarę, co nie oznacza, że jedynie ich warto czytać. Mamy wielu autorów w Polsce, więcej, niż możecie się spodziewać. I powoli widać, jak zróżnicowani oni są - tu fantasy, tu historia, tam powieść obyczajowa, a jeszcze gdzieś... paranormalny romans.

Zaraz, zaraz, to już było. Szał na wampiry i spółkę zakochanych w rzeszach szarych myszek minął - wydawałoby się - bezpowrotnie, zdominowany dystopiami, New Adult i całą resztą książek dla młodzieży, które nie opowiadają o miłości większej niż strach, et cetera, et cetera... Wtedy Tatuaż z lilią Ewy Seno zyskałby nienajgorszą opinię powieści w jakiś sposób charakterystycznej, bo niby utrzymanej w tematyce paranormali, ale dość oryginalnej. Dałabym radę to przełknąć, ba!, mogłoby być niesamowicie ciekawe, gdyby nie pewne nielogiczności i banalna fabuła.

Życie Niny Keler rozsypuje się niczym domek z kart w dniu jej osiemnastych urodzin. Najpierw przyłapuje swoją przyjaciółkę i chłopaka w dość jednoznacznej sytuacji na swojej własnej imprezie urodzinowej, wybiega bez telefonu, nocą, na ulicę, gdzie łapie ją ulewny deszcz, aż wreszcie trafia do studia tatuażu, gdzie całkiem miły facet proponuje jej tatuaż. Po doprowadzeniu siebie do porządku, wraca do domu, a niedługo potem dowiaduje się o śmierci swojego ojca i macochy... Ciotka Niny przyjeżdża na pogrzeb, a potem proponuje dziewczynie rozpoczęcie życia na nowo w jej domu w Ameryce. Nina oczywiście się zgadza, ale chyba nie takich zmian oczekiwała - trzech dziwnych facetów kręci się wokół niej i wydają się mieć jakiś niezbyt miły sekret... A to dopiero początek kłopotów.

Wspominałam o nielogicznościach, więc powinnam podać przykłady takowych - po pierwsze, dziewczyna na okładce wydaje się być Niną, ale ta miała tatuaż na lewym nadgarstku... Żadna w tym wina autorki, oczywiście. Aczkolwiek rzuciło mi się to w oczy. Nina zachowuje się czasem naprawdę nierozsądnie, chociaż można zrzucić to na karb kreacji charakteru. Jednak nie wiem, jak dwa czy trzy dni bodajże - w każdym razie na moje oko w dość krótkim czasie - po śmiertelnym wypadku ojca, za którym nie przepadała, wypłakała się i... poszła na zakupy. Ludzie różnie reagują na śmierć bliskich, ale łażenie po sklepach i wymienianie całej swojej garderoby dla mnie jest co najmniej dziwaczną reakcją... Nina, zrobiwszy sobie nowy tatuaż, od razu smyra po nim paluszkiem, bo faktycznie, tatuaże lilii są piękne i napatrzeć się nie można, przyznam szczerze. Ale jej to nie boli, słowa o tym nie ma. Nawet syknięcia. Świeży tatuaż, przypominam, skończony jakieś... dwie minuty wcześniej?

Byłam jednak szczerze zaskoczona samym pomysłem na fabułę. To tutaj pojawia się ta oryginalność - zamiast czerpać z ludowych wierzeń w wampiry, wilkołaki czy jednorożce, Ewa Seno wysiliła się, tworząc w zasadzie nie tylko nowy świat, ale i cały wymiar wraz z mocami, innymi rasami i planetami. Tego jeszcze w tym gatunku nie było. Takiej mieszanki jeszcze nie czytałam. 

Osobiście bawiłam się świetnie podczas lektury. Czytałam Tatuaż z lilią z mocnym przymrużeniem oka, traktując te wszystkie toposy jako swoistą rozrywkę, zamiast uderzać czołem w biurko, bo przecież to już było w tysiącu innych podobnych książek. Jasne, wszystko kiedyś było! Jednak pomijając nieco płytkich bohaterów - są tacy stereotypowo amerykańscy - i samą banalną oś fabularną, to idea i główny zamysł na świat przedstawiony były zadziwiająco oryginalne i ciekawe. I dlatego bym sięgnęła po kolejny tom - bo może być dużo lepiej, gdyż Antilia i fakt, że poza Ziemianami jest ktoś jeszcze, daje ogromne możliwości. Nie rozczarowałam się - nie oczekiwałam cudów, a zostałam momentami mile zaskoczona. 

Tatuaż z lilią to polski paranormal romance. Dla obeznanych z gatunkiem wyjątkowo schematyczny i pełen irytujących rozwiązań i zachowań (trzech adoratorów na pierwszym planie, całe rzesze poza pierwszym planem, z panem Kurierem na czele), dla wciąż lubiących takie klimaty i przymykających oko na podobieństwo między wieloma książkami tego gatunku - miła, choć nieco banalna historia, którą nawet sympatycznie się czyta. Powieść nie odbiega poziomem od amerykańskich paranormalnych romansów, chociaż ma w sobie romans, kosmitów, sci-fi  i coś w rodzaju wilkorów. Czy to zaleta, czy wada - zadecydujcie sami.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Feeria
.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...