Lubię
przekonywać moli książkowych do rzucenia raz na jakiś czas
zagranicznych - czy to brytyjskich, czy to szwedzkich, czy
jakichkolwiek innych nie-polskich powieści i przeczytanie
czegokolwiek polskiego autora. W ciemno polecam Sapkowskiego,
Kossakowską albo Piekarę, co nie oznacza, że jedynie ich warto
czytać. Mamy wielu autorów w Polsce, więcej, niż możecie się
spodziewać. I powoli widać, jak zróżnicowani oni są - tu
fantasy, tu historia, tam powieść obyczajowa, a jeszcze gdzieś...
paranormalny romans.
Zaraz,
zaraz, to już było. Szał na wampiry i spółkę zakochanych w
rzeszach szarych myszek minął - wydawałoby się - bezpowrotnie,
zdominowany dystopiami, New Adult i całą resztą książek dla
młodzieży, które nie opowiadają o miłości większej niż
strach, et cetera, et cetera... Wtedy Tatuaż z lilią Ewy
Seno zyskałby nienajgorszą opinię powieści w jakiś sposób
charakterystycznej, bo niby utrzymanej w tematyce paranormali, ale
dość oryginalnej. Dałabym radę to przełknąć, ba!, mogłoby być
niesamowicie ciekawe, gdyby nie pewne nielogiczności i banalna
fabuła.
Życie
Niny Keler rozsypuje się niczym domek z kart w dniu jej osiemnastych
urodzin. Najpierw przyłapuje swoją przyjaciółkę i chłopaka w
dość jednoznacznej sytuacji na swojej własnej imprezie
urodzinowej, wybiega bez telefonu, nocą, na ulicę, gdzie łapie ją
ulewny deszcz, aż wreszcie trafia do studia tatuażu, gdzie całkiem
miły facet proponuje jej tatuaż. Po doprowadzeniu siebie do
porządku, wraca do domu, a niedługo potem dowiaduje się o śmierci
swojego ojca i macochy... Ciotka Niny przyjeżdża na pogrzeb, a
potem proponuje dziewczynie rozpoczęcie życia na nowo w jej domu w Ameryce. Nina oczywiście się zgadza, ale chyba nie takich zmian
oczekiwała - trzech dziwnych facetów kręci się wokół niej i
wydają się mieć jakiś niezbyt miły sekret... A to dopiero
początek kłopotów.
Wspominałam
o nielogicznościach, więc powinnam podać przykłady takowych - po
pierwsze, dziewczyna na okładce wydaje się być Niną, ale ta miała
tatuaż na lewym nadgarstku... Żadna w tym wina autorki, oczywiście.
Aczkolwiek rzuciło mi się to w oczy. Nina zachowuje się czasem
naprawdę nierozsądnie, chociaż można zrzucić to na karb kreacji
charakteru. Jednak nie wiem, jak dwa czy trzy dni bodajże - w każdym
razie na moje oko w dość krótkim czasie - po śmiertelnym wypadku
ojca, za którym nie przepadała, wypłakała się i... poszła na
zakupy. Ludzie różnie reagują na śmierć bliskich, ale łażenie
po sklepach i wymienianie całej swojej garderoby dla mnie jest co
najmniej dziwaczną reakcją... Nina, zrobiwszy sobie nowy tatuaż,
od razu smyra po nim paluszkiem, bo faktycznie, tatuaże lilii są
piękne i napatrzeć się nie można, przyznam szczerze. Ale jej to
nie boli, słowa o tym nie ma. Nawet syknięcia. Świeży tatuaż,
przypominam, skończony jakieś... dwie minuty wcześniej?
Byłam
jednak szczerze zaskoczona samym pomysłem na fabułę. To tutaj
pojawia się ta oryginalność - zamiast czerpać z ludowych wierzeń
w wampiry, wilkołaki czy jednorożce, Ewa Seno wysiliła się,
tworząc w zasadzie nie tylko nowy świat, ale i cały wymiar wraz z
mocami, innymi rasami i planetami. Tego jeszcze w tym gatunku nie
było. Takiej mieszanki jeszcze nie czytałam.
Osobiście
bawiłam się świetnie podczas lektury. Czytałam Tatuaż z
lilią z mocnym przymrużeniem oka, traktując te wszystkie
toposy jako swoistą rozrywkę, zamiast uderzać czołem w biurko, bo
przecież to już było w tysiącu innych podobnych książek. Jasne,
wszystko kiedyś było! Jednak pomijając nieco płytkich bohaterów
- są tacy stereotypowo amerykańscy - i samą banalną oś
fabularną, to idea i główny zamysł na świat przedstawiony były
zadziwiająco oryginalne i ciekawe. I dlatego bym sięgnęła po
kolejny tom - bo może być dużo lepiej, gdyż Antilia i fakt, że
poza Ziemianami jest ktoś jeszcze, daje ogromne możliwości. Nie
rozczarowałam się - nie oczekiwałam cudów, a zostałam
momentami mile zaskoczona.
Tatuaż
z lilią to polski paranormal romance. Dla obeznanych z
gatunkiem wyjątkowo schematyczny i pełen irytujących rozwiązań i
zachowań (trzech adoratorów na pierwszym planie, całe rzesze poza
pierwszym planem, z panem Kurierem na czele), dla wciąż lubiących
takie klimaty i przymykających oko na podobieństwo między wieloma
książkami tego gatunku - miła, choć nieco banalna historia, którą
nawet sympatycznie się czyta. Powieść nie odbiega poziomem od
amerykańskich paranormalnych romansów, chociaż ma w sobie romans,
kosmitów, sci-fi i coś w rodzaju wilkorów. Czy to zaleta, czy wada - zadecydujcie sami.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Feeria
.
.
Jak dla mnie książka była poniżej przeciętnej, bardzo banalna, szczególnie fakt, że wszystko nagle stało się idealne, nowe życie za granicą, kilku adoratorów. Sama główna bohaterka była niezmiernie irytująca i momentami chciałam walić głową w ścianę. Ale na nudnawy wieczór polecam.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :D
OdpowiedzUsuńCzasami warto przeczytać coś polskiego autora , za jakiś czas sięgnę po tę książkę ,aby sprawdzić czy warta jest pozytywnych opinii ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że ta książka to paranormal :D Wygląda ciekawie i może kiedyś sięgnę po Tatuaż z lilią ;>
OdpowiedzUsuńCzyli co? W książce występuje czworokącik? :O A myślałam, że gorzej być już nie może...
OdpowiedzUsuńW każdym razem do tej pozycji w ogóle mnie nie ciągnie. Wydaje mi się, że zbytnio bym się przy niej irytowała. ;)
Sięgnęłabym po tą książkę tylko po to, aby przeczytać paranormal romace z naszego rodzimego kraju. Szczerze byłam pewna, ze takowe się nie zdarzają...
OdpowiedzUsuńpokolenie-zaczytanych.blogspot.com
Nie jestem do końca do niej przekonana. Czytałam bardzo różne opinie na jej temat. Ale zgadzam się z Tobą, że nasze rodzime powieści często nie odbiegają specjalnie poziomem od tych zagranicznych. Ach, Piekara! :-)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o okładkę: czasem mam wrażenie, że ten, kto je zatwierdza, nie zna treści książki i stąd tego rodzaju nieścisłości. ;)
OdpowiedzUsuń"zamiast czerpać z ludowych wierzeń w wampiry, wilkołaki czy jednorożce" - Trochę szkoda, pomyślałam sobie, bo mitologia słowiańska wciąż czeka na nowe, pomysłowe odczytania. ;)
O, to, to! Chciałabym poczytać o strzydze... Albo o takim utopcu! Patrząc na recenzowaną książkę - nie szkoda. Ale jakby ktoś porządnie się zabrał za jakąś powieść z mitologią słowiańską... To by mogło być ciekawe. :)
UsuńNie dzielę autorów na lepszych i gorszych z powodu tego czy jej autorami są rodzimi lub tez zagraniczni autorzy. Tej książce na pewno dam szansę :)
OdpowiedzUsuńZ tymi paranormalami debiutantek trzeba uważać ;) Ja właśnie skończyłam pewien debiut i powiem Ci, że jestem załamana. Nie wiem jak napisać recenzję czegoś tak słabego. I okazło się, że zagraniczna autorka też może napisać coś strasznego ;) a Polki mają potenjał, więc tatuaż z lilią chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPS. Bardzo u Ciebie ładnie, dawno tu nie byłam ;)