poniedziałek, 9 stycznia 2017

„Szóstka wron” Leigh Bardugo


Trylogia Grisza pozostawiła po sobie zadziwiające dobre wspomnienia – pamiętam ten mroźny klimat, ten mrok czający się w każdym rogu, zaskakujące zwroty akcji. Dlatego bardzo entuzjastycznie podchodziłam do premiery Szóstki wron, nowej serii Leigh Bardugo, która rozgrywa się w tym samym uniwersum, świecie mi już dobrze znanym. Jednak to, co Bardugo zrobiła w Szóstce wron ze mną, co zrobiła z bohaterami i pomysłem – to zupełnie inny, wyższy poziom. To bezkonkurencyjnie najlepsza książka wydana w 2016 roku, jaką przeczytałam!

Cała powieść opiera się na jednym wątku: niewykonalnym włamaniu się do Lodowej Twierdzy strzeżonej przez rzesze strażników, porwanie stamtąd jednego bardzo ważnego dla przyszłości wielu ludzi człowieka i wydostaniu się z Twierdzy, nie będąc martwym – co jest najtrudniejszym elementem planu. Tytułowa szóstka wron to ekipa złożona z niezwykłych osobowości: mamy Kaza Brekkera zwanego Brudnorękim, który od lat pisze swoją własną legendę; Inej, zwaną Zjawą, która pojawia się i znika, i nigdy nie wiesz, kiedy skrada się za tobą; kochającego swoją broń Jespera, prawie-zakładnika Wylana, ciałobójczynię Ninę i Mathiasa, który wolałby być gdzieś indziej. Czy takiej drużynie, w której kłótnie i niesnaski są na porządku dziennym, uda się ujść z życiem i za wykonanie tej niebezpiecznej misji zdobyć wielkie miliony, mogące zmienić ich życie raz na zawsze?


Szóstka wron nie jest jednak powieścią jednowątkową, choć misja pod dowództwem Kaza Brekkera jest z pewnością główną osią tej historii. Wszystko spowodowane jest ciekawą narracją, bardzo podobną do tej spotykanej u Riordana: każdy rozdział to wydarzenia z perspektywy danego bohatera. Nie są to rozdziały pisane w pierwszej osobie, ale właśnie skupiające się na wszystkim, co dzieje się wokół wybranej postaci, momentami wchodząc też w jej tok rozumowania. Takie rozwiązanie pociągnęło za sobą też refleksje tytułowej szóstki wron i, przede wszystkim chyba, retrospekcje. Akcja właściwa dotycząca włamania do Lodowej Twierdzy tak naprawdę nie przybliża nam nic oprócz charakterów i podstawowych cech bohaterów; to źródło bardzo ubogie w wiedzę na ich temat, bo liczy się tylko akcja (i czytając, nie ma co do tego wątpliwości – bo czyta się z zapartym tchem).


Inej zaproponowała mu kiedyś, że nauczy go jak upadać.

– Sztuka polega na tym, żeby nie upaść - odpowiedział jej wtedy ze śmiechem.

– Nie, Kaz. Sztuka polega na tym, żeby znowu się podnieść.


Retrospekcje są najciekawszym elementem poznawania bohaterów i muszę przyznać, że autorka umiejętnie wybrała takie wydarzenia z życia, które rzutują na postać i jej zachowanie. Świetnie przerzuca nas między teraźniejszością a przeszłością, trudno poczuć się zagubionym i nagle uświadomić, że wróciliśmy do akcji właściwej. Troszkę rozczarowuje zawsze obecny motyw wielkiej traumy z przeszłości, ale jako że rzeczona postać w zasadzie rzadko traumę okazuje i szybko się otrząsa, to łatwo to przeoczyć. Mierzić może za to przesadna dojrzałość bohaterów; co prawda warunkowana nieciekawymi warunkami, w których dorastali, jednak zachowanie bardziej przypominało dwudziestokilkulatków, a nie grupkę złodziejaszków, w której najstarszy z nich ma bodajże osiemnaście lat.

Jak wspominałam, w Szóstce wron chodzi o jeden napad na Lodową Twierdzę, porwanie odpowiedniego człowieka i wyjście żywym – nagroda w końcu sama się nie odbierze. Wszystko kręci się wokół jednego wydarzenia, a mimo to Bardugo tak umiejętnie buduję fabułę (i napięcie!), że nietrudno wciągnąć się na całego w planowanie niebezpiecznej misji, kibicowanie bohaterom (a o to trudno nie jest, biorąc pod uwagę, że budzą olbrzymią sympatię) i trzymanie za nich kciuki. Jednocześnie nie ma poczucia zagubienia, ani przez przerzucanie wydarzeniami między teraźniejszością a przeszłością, ani przez fakt, że uniwersum Szóstki wron powinno być doskonale znane. Nie trzeba znać Trylogii Grisza, by sięgnąć po tę pozycję. Minęło sporo czasu od momentu, gdy czytałam trylogię, nie czułam jednak zagubienia – więc myślę, że można nawet po Szóstkę wron sięgnąć jako pierwsze spotkanie z prozą Bardugo.


Na samym początku wspomniałam, jaki mam do Szóstki wron stosunek – ja tę książkę absolutnie pokochałam, każdą stronę, każdego bohatera i to, że pozostawiła po sobie kaca książkowego, który już dawno mnie nie odwiedził. Każdemu gustującemu w literaturze przygodowej, lekkiej, wciągającej i w lżejszej formie fantasy mogę polecić powieść Bardugo. Szóstka wron to cudownie niebezpieczna przygoda, przedstawiająca brutalność świata, pogoń za pieniędzmi i misję, w czasie której bohaterowie poznają sami siebie. Książka, której nie można przegapić!


Zobacz również na kanale:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...