sobota, 3 października 2015

Tea Book Tag


Chociaż sama pijam raczej kawę niż herbatę, nie przeszkadza mi to w wykonaniu tagu, do którego nominowała mnie Alicja z bloga Siostry w bibliotece. Dopasowywanie książek czas zacząć!



Czarna herbata, czyli mój ulubiony klasyk

Zdecydowanie Duma i uprzedzenie Jane Austen, czyli powieść, która na dobre przekonała mnie do literatury klasycznej. Historię Lizzie Bennett i pana Darcy'ego czytam przynajmniej raz w roku, a zaraz potem robię sobie sześciogodzinny maraton z serialem stacji BBC - jestem po prostu zakochana w tamtym okresie, a na piękne zwiewne sukienki i panów w strojach z epoki mogłabym patrzeć bez końca. Dodatkowo tamtejsze obyczaje i konwenanse po prostu kradną moje serce!

Nie mogę nie wspomnieć też o Trzech muszkieterach Alexandra Dumasa - powieść ta - którą przeczytałam dzięki serialowi stacji BBC - stała się moim absolutnym faworytem. Płaszczy i szpad nigdy zbyt wiele, zwłaszcza tych należących do Atosa, Portosa, Aramisa i d'Artagnana!

Zielona herbata, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasnęłam

Jako śpioch, mogący zasnąć nawet w głośnym, rzężącym autobusie jadącym po wybojach, nie przeszkadza mi przerwanie powieści w kulminacyjnym momencie i położenie się spać. Mogę zasnąć, czytając cokolwiek - od podręcznika do fizyki po zapierający dech w piersiach thriller. Lepiej iść spać i później delektować się książką, niż nie dowidzieć połowy słów i nie rozumieć co się dzieje, bo oczy same się kleją. Ale ostatnio zasnęłam na Tajemniczej wyspie Juliusza Verne'a, która momentami strasznie się dłużyła i nudziła mnie. Czyli pasuje.

Czerwona herbata pu-ehr, czyli książka, w której bohaterowie ciągle się przemieszczają
Pierwszą moją myślą był oczywiście Hobbit, czyli tam i z powrotem, bo kocham tę książkę, a kochany, uroczy Bilbo Baggins wędruje wraz z kompanią trzynastu krasnoludów i Gandalfem do Ereboru. I z powrotem, oczywiście. Kompania nie zostaje zbyt długo w jednym miejscu i ciągle wędruje, bo wciąż i wciąż wszyscy chcą ich atakować. Ciężkie życie mają, nieprawdaż?

Herbata oolong, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi

Wybrałam Między książkami, powieść robiącą furorę na zagranicznym booktubie, która została wydana bez szumu i po cichutku, i gdyby nie promocja na nią, pewnie bym jej nie poznała. A to ciepła, kochana powieść o tym, jak niewiele trzeba, by zmienić swoje życie, i o tym, jak ważna w życiu niektórych jest literatura. Przewija się tam również Edgar Allan Poe, którego ubóstwiam, więc to dodatkowy smaczek dla mnie. Między książkami to książka, o której wszyscy powinni usłyszeć - jest króciutka, a zawiera o wiele więcej treści niż niektóre cegiełki.

Biała herbata, czyli książka niezasłużenie popularna

Tak, pusto na zdjęciu, bo niezasłużenie popularnych książek na swej półce stawiać nie będę. Gdyby mój wybór promowano jako niepokojącą powieść o toksycznym związku i stalkerstwie, nie byłabym tak surowa, ale 50 twarzy Greya, dumnie określane mianem erotyku (tak seksownego, jak szczoteczka do zębów) i pisane na Blackberrym jako fanfiction, sprawiło że świat oszalał. Ja też, z nerwów - że coś takiego jest bestsellerem bestsellerów.

Herbata yerba mate, czyli książka, przy której trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, aby akcja się rozwinęła

WCzasie żniw wrzuceni jesteśmy od razu w fabułę, bez zbędnych tłumaczeń, przez co pierwsze rozdziały wydają się chaotyczne i niezrozumiałe do końca, jednak warto pomęczyć się, by potem całkowicie przepaść w SajLo i syndykacie.

Herbata ziołowa, czyli książka, którą czytano mi na dobranoc, gdy byłam mała














Na zdjęciu Kopciuszek, bo oryginalnych książeczek, które mi czytano, nie posiadam już - były takie wydania animacji Disneya w formie czytanek, pamiętam nawet, że miały takie granatowe, twarde okładki. Innych książek na dobranoc nie pamiętam, ale tych disneyowskich było jednak całkiem sporo. Moimi ulubionymi były Kopciuszek i Piękna i Bestia.

Herbata owocowa, czyli moja ulubiona lekka książka
Zagwozdka niemała, bo co to znaczy: lekka książka? Książka szybka, którą czyta się w jedną, góra dwie chwilki? Książka małej wagi, taka do rączki, która nie przypomina cegły? Książka, którą wypożyczyła Hermiona jako lekką lekturę na wieczór? No to może połączę tyle o ile wszystkie powyższe, a że niestety książek hogwarckich nie mam w zanadrzu, bo sowa z listem z Hogwartu nie dotarła i dostęp do biblioteki jest niemożliwy, to ostatniego nie liczę.

Lekką i przyjemnie napisaną, a jednocześnie malutkich rozmiarów książką jest Panna Lois od czarów Elizabeth Gaskell - jednak to nie jest wesoła powiastka z happy endem. Nikt nie mówił, że musi być happy end, jak w powieściach Austen... mimo że czas akcji jest podobny. :)

Iced tea, czyli książka, która zmroziła mi krew w żyłach

Bezkonkurencyjnie zbiór opowiadań Edgara Allana Poego. Dawkuję sobie opowiadanie po opowiadaniu, a i tak czuję strach, kiedy czytam o tych strasznych, mrocznych rzeczach, i to w dodatku tak obrazowo opisanych, że włosy mi stają dęba. Poe miał dar zasiewania niepokoju w czytelniku, opisując nawet średnio straszne wydarzenia. To jego sposób pisania sprawia, że na zwykłego czarnego kota już nigdy nie spojrzymy tak samo.

Rozlana herbata, czyli kogo taguję:

Nie wiem, kto ten tag robił, a kto nie, bo już się pogubiłam, więc wszystkich, którzy nie robili, nominuję - i nie wymigiwać mi się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...