środa, 12 sierpnia 2015

Spadające gwiazdy, czyli życzę sobie...


Wbrew pozorom nie zamierzam pisać o tym, czego sobie życzę, bo gdyby to sierpniowe oszałamiające widowisko miało jakieś walory poza estetycznymi, od trzech lat byłabym multimilionerem z gigantyczną biblioteką. Nie będzie tutaj o tym, czego ja sobie życzę bądź życzyłam rok i dwa lata temu, skulona pod kocykiem na balkonie, wpatrzona w nocne niebo. Będzie o innych życzeniach i trochę o spadających gwiazdach - ale tych w książkach.

Jeszcze zanim zacznę właściwą część - do gwiazd nie zawsze kierowano swoje życzenia, meteory nie były czymś, co mogło spełnić prośby obserwujących ich rozpad ludzi. W Sparcie zjawisko to oznaczało, że król zgrzeszył - w sierpniu więc każdy z władców miał problem, w końcu sporo smug meteorów jest widocznych w tym okresie. W Rzymie zwiastowały burzę lub doniosłe wydarzenia. Folklor muzułmański inaczej tłumaczył to zjawisko: spadające gwiazdy miały być kamieniami rzucanymi przez anioły w celu odpędzenia z nieba dżinnów - ale nie takich jak w Aladynie, tylko złe demony i duchy.

Najbardziej po Lalce Prusa (którą kocham całym sercem) znienawidzona lektura, czyli Pan Tadeusz pióra Adama Mickiewicza, wspomina o gwieździe w ósmej księdze, jednak nie jako zjawisku dobrym czy wyczekiwanym. Jest trochę jak u starożytnych Rzymian - według Wojskiego i Podkomorzego kometa (która do końca spadającą gwiazdą nie jest co prawda) zwiastuje wielkie wydarzenia, bynajmniej pozytywne. Wspominają np. o odsieczy wiedeńskiej, przed którą również obserwowano kometę. Dla nich gwiazda taka zawsze zwiastowała coś złego: wojnę albo przynajmniej kłótnię. Trudno więc, by kierowali do gwiazd swoje prośby i nadzieje, skoro mieli o nich takie zdanie.

Przejdźmy do życzeń: tych w literaturze sporo, nie znam jednak nikogo, kto wypowiadałby je do gwiazd. Nie sądzę, by deszcz meteorów był zjawiskiem nowym i od niedawna traktowanym jako rozrywka, i możliwe też, że nie przeczytałam wielu książek, które o takim patrzeniu w gwiazdy z nadzieją traktują. Na myśl przychodzi mi tu Javert z Les Miserables - ale musicalu - który śpiewa utwór Gwiazdy (Stars), a tytułowe gwiazdy z początku wydają się całkowicie nie na miejscu... Po dziesiątym odsłuchaniu, albo i piętnastym, gwiazdy i przysięgę skierowaną do nich zaczyna się interpretować inaczej. Jednak to nie miejsce na z pewnością długą interpretację tego cudnego utworu.

Z motywu życzeń najbardziej znany jest Aladyn - zarówno ten disneyowski, którego fabułę z pewnością większość z nas zna, jak i bohater Księgi Tysiąca i Jednej Nocy. W obu przypadkach bohater znajduje dżina, który zgadza się spełnić jego życzenia (w wersji animowanej: trzy życzenia). Aladyn, bogaty i uchodzący za księcia, zdobywa miłość w osobie księżniczki, ma pałac i do czasu trwa sielanka. Do czasu pojawienia się czarnoksiężnika. W Księdze Tysiąca i Jednej Nocy to właśnie możliwość życzenia sobie czegokolwiek sprawia, że Aladyn traci wszystko - pałac i ukochaną, zaufanie sułtana, który chce go ściąć - a który po zamieszkach w kraju decyduje się dać mu czterdzieści dni na ponowne sprowadzenie jego córki, a Aladyna ukochanej. Aladyn tak naprawdę nic nie zrobił sam: miał dżina, który był na każde jego skinienie i spełniał każde jego życzenie.

Jedno życzenie wypowiedziane w obecności niewłaściwej osoby może wywołać lawinę okropnych wydarzeń. Jak w Hamlecie - duch Starego Hamleta mówi synowi, że chce, by go pomszczono. I chyba wiemy, jak to się skończyło? Tak, jak zazwyczaj u Szekspira: śmiercią trzech czwartych postaci występujących w dramacie. A wszystko dlatego, że Hamlet za wszelką cenę chciał pomścić ojca - skutkiem było szaleństwo (ale czy na pewno...? trudno powiedzieć) i, oczywiście, śmierć jego i jego ukochanej. I paru innych osób.

A Kopciuszek? Miała kogoś - wróżkę chrzestną - kto spełniał jej życzenia. Nowe fatałaszki, kolejna para butów, powozy... Czemu nie zażyczyć sobie z dyni małej, uroczej chatki, w której można zamieszkać i odciąć się od sióstr i przybranej matki? Nie wykorzystać jak Aladyn takiej mocy drzemiącej w uroczej staruszce! Chociaż przyznać muszę, że pomysł na siebie Kopciuszek miała: złapać księcia na stopę to już talent, a razem z księciem mała, zabrudzona dziewuszka dostała pałac, zabawnego teścia i dostatek do końca życia. A wróżka chrzestna nie musi uwijać się w ukropie i czarować nową parę szklanych pantofelków, bo znowuż kolejna para się stłukła!

Wracając do tematyki dżinów - są oni również w powieści Johna Greena. Nie są co prawda niebieskim, człekokształtnym, śpiewającym dymem, ale organizacją spełniająca życzenia śmiertelnie chorych dzieci w Gwiazd naszych wina. Dżinem też trochę jest Augustus Waters, który nie patrząc na siebie, wykorzystuje swoje jedno życzenie (bowiem każdemu dziecku przysługuje jedno spełnienie marzenia) na wymarzoną podróż Hazel do ukochanego pisarza. Nie kończy się to najlepiej, jak być może wiecie, liczą się jednak chęci. I Gwiazd naszych wina pokazuje po trosze, że to my możemy być takimi dżinami, spełniającymi czyjeś życzenia.

Najpopularniejsza serię zostawiłam na sam koniec, a mowa o Harrym Potterze niezrównanej J.K. Rowling. Można myśleć, że czarowanie to jak spełnianie życzeń: tutaj spodnie paskudnie zmniejszone przez małe elfy (to zawsze wina zmniejszających je elfów, nie naszych powiększających się bioder!) mogą znów być idealne, można mieszać herbatę bez dotykania łyżki, skakać do kibelka przy okazji załatwiania urzędowych spraw... Same pozytywy! Jednak nie o magii samej w sobie będę mówiła, ani nawet o centaurach przepowiadających przyszłość z gwiazd.

Będzie o Pokoju Życzeń.

To bardzo ciekawe zjawisko natchnęło mnie to tego wywodu - w końcu niedawno w telewizji leciał Zakon Feniksa. Pokój Życzeń pojawia się, jeśli dana osoba bardzo, z całych sił czegoś pragnie. Tak bardzo, bardzo, jak mól książkowy kolejnej książki. Wtedy pojawiają się drzwi i za nimi jest to, czego się najbardziej pragnie. Zastanawiałam się więc, czy jeśli bardzo pragnęłabym paru przystojniaków, to by się pojawili? Wiemy, że Pokój ma ograniczenie i nie jest w stanie sam z siebie zapewnić jedzenia czy napojów - jasne, nawet czarodzieje nie potrafią z powietrza wyczarować jedzenia. Ale przypuszczając, że Pokój Życzeń jest taką hogwarcką spadającą gwiazdą spełniającą życzenia: czy jeśli bym miała w myślach plan morderstwa kogoś, kto zaszedł mi za skórę, w Pokoju pojawiły by się bronie wszelkiego rodzaju? Albo gdybym chciała pieniędzy - wtedy weszłabym do jakiegoś skarbca? 

To nigdy nie są gwiazdy, wiecie? Lampy czy pierścienie, wróżki chrzestne, pokoje, duchy, ludzie, dżiny - ale nigdy gwiazdy. To nie gwiazdy spełniają życzenia. A szkoda w sumie. Przydałby się nowy regał...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...