wtorek, 16 grudnia 2014

Grim. Dziedzictwo światła | Gesa Schwartz



Są książki, które z daleka wydają się okryte magiczną mgiełką, delikatną, ale widoczną. Tak było z Atramentowym sercem Cornelii Funke. I zdecydowanie tak jest z Grimem. Dziedzictwem światła Gesy Schwartz.

Serafin, którego pokonali Grim i Mia, jest niczym w porównaniu do niebezpieczeństwa, z jakim będą musieli się zmierzyć. Stąpając na granicy dwóch światów, rozdarci między nimi, prowadzą śledztwo. Ktoś w Paryżu dokonuje brutalnych mordów po zmroku, jako trofeum zabierając gałki oczne ofiar. Upór w śledztwie Grima potęguje Mia, o którą się martwi. Magia wykryta na zwłokach niepodobna jest żadnej innej. Jest potężna i stara. I bardzo, bardzo niebezpieczna...

Grim. Dziedzictwo światła zabrało mnie w magiczną podróż pełną mitologii, baśni, czarów, zwieńczoną wydawałoby się klasyczną walką dobra ze złem. Jednak nic w Grimie nie można nazwać zwyczajnym: ani głównej idei, ani - przede wszystkim - postaci. Gesa Schwartz przedstawia klimatem bardzo baśniowy, początkowo nieco sielankowy obrazek Dolnego Świata, nawet pomimo że został on zmuszony do oddzielenia się od ludzi. Pełen znanych nam baśni i czarów, jawi się jednak jako niebezpieczny i mroczny; nawet wróżki, kochane przez małe dziewczynki, nie są tak kryształowe, jak można przypuszczać. Z drugiej strony, świat ten koliduje z szarą, smutną rzeczywistością, w której żyła Mia. I żyje nadal, chociaż połowicznie. Pozory zdają się mówić coś innego, lecz Dziedzictwo światła nie jest baśniową powiastką dla młodych czytelników. Pierwszy tom mógłby być tak nazywany, ale nie drugi - zbyt dużo niewinnej krwi przelano, zbyt brutalne wydarzenia ukazano.

Mogło to zabrzmieć jak narzekanie na zbędną brutalność, osobiście jednak bardzo lubię, kiedy powieść nie jest niczym wyjęta z filmów animowanych Disneya, kiedy to coś więcej niż pokonanie wroga siłą miłości i przyjaźni. Gesa Schwartz nie przekroczyła granicy dobrego smaku, jednocześnie opisując krwawe rytuały czy wojny - takie, w których giną ludzie i Innostoty. To jednak elementy, które nie są najważniejsze. Nie, kiedy ma się do czynienia z kimś takim jak Grim czy Lyskian.

Gesa Schwartz nie tylko jest cudowną kreatorką fantastycznych światów - postaci, które powołuje do życia, są równie niesamowite. Sam Grim, wokół którego kręci się cała fabuła, jest intrygujący w tym tomie; trochę zdawkowo moim zdaniem potraktowano jego rozdarcie na świat ludzi i Innostot, jednak mogę to wybaczyć. Grima nie sposób nie pokochać. Razem z Mią - jedną z tych damskich bohaterek, które darzy się sympatią - grają pierwsze skrzypce, ale trochę zanikają w tle, kiedy uwagę czytelnika przejmuje charyzmatyczny wampir Lyskian czy wojowniczy Theryon. Czy czasem nawet malutki ciałem, ale wielki sercem kobold Remi.

Na Dziedzictwo światła trudno narzekać. Fabuła jest interesująca, akcja ciekawie i spójnie skonstruowana, ale dająca nieco swobody, by trzeci tom nie był oderwany od baśniowej rzeczywistości. Postaci jest bez liku, większych i mniejszych - wszakże Dolny Świat nie kończy się na jednym Gargulcu i jednym koboldzie, a ludzki na Mii. Dodatkowo poza znaną nam gromadką pojawiają się nowi bohaterowie, a ich znaczenie dla fabuły nieraz zaskakuje. Jako zaprawiony w boju czytelnik, łatwo było mi wychwycić, kiedy tłumacz się zmienił - drobna różnica w stylu, inna pisownia imienia Asmael - ale to naprawdę nie przeszkadza. Tekst czyta się płynnie i z przyjemnością; nie stracił magii, jaką tchnęła w niego Gesa Schwartz.

Romeo przyleciał do Julii na skrzydłach miłości, a mnie na taką przejażdżkę zabrała niezwykle spójna, ale wielowątkowa i intrygująca fabuła. Czułam się jak gdybym po raz pierwszy czytała Atramentowe serce Cornelii Funke - wtedy też czułam niezwykłą magię pochodzącą z książki, czułam się częścią tamtego świata i nigdy nie chciałam go opuszczać. Teraz również to odczuwałam. Grim to po prostu magiczna opowieść, którą każdy miłośnik fantastyki, baśni - i Cornelii Funke! - powinien poznać. Ze swojej strony polecam gorąco i pierwszy, i drugi tom!



Za kolejne spotkanie z moim ulubionym Gargulcem dziękuję wydawnictwu Jaguar :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...