poniedziałek, 4 maja 2015

Kiedy wybiera cię Bóg (Dziewczyna ognia i cierni, Rae Carson)


Na ten moment nie jestem w stanie zamknąć swoich poglądów dotyczących istnienia Boga w jednym słowie - nie jestem ani ateistą, ani katolikiem (a w sumie, nawet nie katolikiem, ale mariawitą - będąc dzieckiem nie wybierałam parafii), ani nikim innym. Religia to grząski temat, zupełnie jak poglądy polityczne. O takich rzeczach się nie rozmawia. Kiedyś wywołała krucjaty, w ciągu których mnóstwo ludzi zginęło, a nawet tak, wydawałoby się, pozytywna rzecz jak kontrreformacja miała swoje ofiary. To właśnie religia jest najważniejszą częścią uniwersum bardzo blisko spokrewnionego z Hiszpanią (ze względu na imiona), a stworzonego przez Rae Carson w jej powieści Dziewczyna ognia i cierni.

Prym w powieści wiedzie oczywiście narratorka, której oczami poznajemy całkowicie nowe państwo - nowe także dla niej - Joya d'Arena. W dniu swoich szesnastych urodzin, ta mniej urodziwa, grubsza i mniej elegancka z sióstr, ale za to posiadaczka żyjącego w jej ciele Boskiego Kamienia, wychodzi za mąż za władcę innego państwa i razem z nim opuszcza swój rodzinny dom. Wydaje się to normalną sytuacją dla quasi-średniowiecza, którego wizję roztacza autorka, nie zapominając wspomnieć, że religia ma dla nich ogromne znaczenie, a ponadto trwa wojna z Inviernymi. Boski Kamień w pępku Lucero-Elisy w królestwie jej męża ma zostać tajemnicą. Tak samo jak ich małżeństwo. Udając specjalnego gościa króla, Elisa odkrywa, że nikt nie mówił jej prawdy przez tak wiele lat. Odkrywając przepowiednię, dotyczącą wybrańców Boga obdarowanych klejnotem, ściąga na siebie ogromne niebezpieczeństwo...

Mam bardzo mieszane uczucia odnośnie do tej powieści.

Dziewczyna ognia i cierni nie jest książką wysokich lotów i spodziewać się można po niej jedynie rozrywki, i może małej refleksji podobnej do tej nad podręcznikiem historii, nad rozdziałem o krucjatach - do czego doprowadzić może religia. Zaczęła się bardzo zachęcająco, bo i nietuzinkowo. Bohaterką wiodącą nie był ktoś buntujący się, nie była szara myszka, był ktoś, kogo mało w książkach przeznaczonych dla młodzieży. Lucero-Elisa to zakompleksiona z powodu wagi i idealnej siostry dziewczyna, która nie jest gotowa na małżeństwo ani na błogosławieństwo, jakie dał jej Bóg, ofiarując klejnot w jej pępku. Początek był oryginalny - Elisa, chociaż słaba psychicznie, okazała się być lepsza od samego króla, silniejsza. Powolutku poznawała swoje przeznaczenie, a króla Alejandro więcej nie było niż był.

To uniwersum sprawia, że Dziewczyna ognia i cierni jest interesująca. Przypominało mi trochę Hiszpanię, z powodu imion wszystkich bohaterów, które mogą brzmieć jak z taniej telenoweli, ale w gruncie rzeczy nie irytują, a jedynie zaskakują tym, że nie pojawiają się tam żadne Kate, Mary czy Johny. Z jednej strony, nawiązanie do Hiszpanii, ale z drugiej - do Indii. Mieszkańcy Joya d'Arena nie siadają na krzesłach, ale na poduszkach, a klimat mają bardzo parny, florę zaś obfitą w różne palmy. Ale i pustynia w okolicy się znajdzie. To był miks różnych ciepłych krajów, które znamy, a których fuzja bardzo ciekawiła. Zwłaszcza pod względem religijnym - w królestwie ojca Elisy religia była czymś oczywistym, w Joya d'Arena, chociaż walczą oni z Inviernymi, nie jest tematem numer jeden.

Tak naprawdę trudno orzec, o czym jest ta powieść. Najlepszą odpowiedzią byłoby, że o Elisie, która jest postacią dynamiczną. O tym, jaką rolę odegra ona, wybrana przez Boga, w walce z Inviernymi. Wybraniec pojawia się raz na cztery pokolenia, więc Elisa powinna być kimś wielkim, tymczasem nie jest.

Chociaż było ciekawie, to momentami miałam wrażenie, im bliżej końca byłam, tym częściej, że Rae Carson chce przedobrzyć. Przypomniały mi się stare, niskobudżetowe filmy, w których starano się z całej siły nadać patosu scenom finałowym, ale wiadomo, jak w takich filmach to wychodziło. Nie mogę ocenić Dziewczyny ognia i cierni jako powieści dobrej, bo chociaż ciekawa pod względem tła, to wątek wiodący z rozdziału na rozdział stawał się coraz bardziej typowy - ratujmy świat! Ale i nie żałuję czasu, który przeznaczyłam na czytanie. Nie było źle, było poprawnie, jednak żadne fajerwerki się nie pojawiły. Dla kogoś, kto chce ugryźć młodzieżówki od innej strony, mogę polecić powieść Rae Carson. Ma w sobie wiele oryginalnych, zaskakujących elementów, jednak to wciąż schematyczna, młodzieżowa powieść.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Albatros.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...