wtorek, 20 stycznia 2015

Wielki Gatsby | F. Scott Fitzgerald


Wiecie, jak to jest przeżyć coś na nowo, od samego początku do końca po raz drugi, tylko mocniej, bardziej, boleśniej? Znając już przebieg, wiedząc, co się stanie - i tak wypierać prawidłowe zakończenie aż do ostatniego momentu, ostatnich sekund? Wielki Gatsby F. Scotta Fitzgeralda właśnie to ze mną zrobił - najpierw byłam w delikatnym szoku po pełnym kolorów i bawiącej się śmietanki towarzyskiej filmie z Leonardo di Caprio, i byłam pewna, że mnie bardziej nie ruszy - ale króciutka, bo zaledwie na dwieście stron, opowieść Fitzgeralda poruszyła mnie bardziej niż film, bez kolorów, bez pięknej buźki di Caprio, bez klimatycznej muzyki i scenerii - a jednak wciąż bardziej.

Fitzgerald ujął wszystko w dwustu stronach - ale znajduje się na nich niewyobrażalnie wiele treści. Od samego początku do końca odnosiłam wrażenie, że żadne zdanie nie zostało napisane bez powodu - jakby pisarz siedział i szlifował, i szlifował swoją powieść dnie i noce, by nie zawierała pustych fraz i nic nieznaczących wydarzeń. Wszystko ma znaczenie. Jednak dla mnie powieść ta mogłaby trwać i trwać, bo napisana jest ciekawym językiem i niezwykle intrygująco przedstawia wydarzenia - a zwłaszcza te dotyczące Gatsby'ego, którego nie możemy poznać tak do końca, bowiem nie on jest narratorem...

Całą opowieść opowiada Nick Carraway - od niedawna mieszkaniec Nowego Jorku, szkolący się do zawodu maklera; próbuje wieść całkowicie zwyczajne życie, ale nie potrafi powstrzymać zaintrygowania swoim tajemniczym sąsiadem, mieszkającym w ogromnej willi tuż obok jego skromnego domku, a w dodatku ani razu nie pokazał się Nickowi. Wieczorami wyprawia huczne imprezy, na które wszyscy schodzą nieproszeni - tylko jedna osoba dostała zaproszenie. Nick. Strona po stronie odkrywa, jak skomplikowane relacje łączą jego kuzynkę Daisy i Jaya Gatsby'ego, i jak wiele tajemnic oni jeszcze skrywają.

Postaci nakreślone przez Fitzgeralda w większości były irytujące, denerwujące i bardzo, bardzo chciałam, by czasem zamilkły i nie raniły już innych. Mowa tu głównie o kobietach, które są skomplikowane, ale w Wielkim Gatsbym można je opisać jednym słowem: wyrachowanie. Trochę stereotypowy punkt widzenia, trudno jednak sądzić inaczej, wystarczy przyjrzeć się samej Daisy, która jedynie leży i pachnie, i - może nie do końca świadomie - jest przyczyną wielu kłopotów. Nie ponosi konsekwencji, ucieka, by dalej leżeć i pachnieć gdzieś indziej. Jednocześnie to trochę prawdziwe, bo wielu ludzi zachowuje się podobnie, uciekając od kłopotów.

Jeśli jeszcze nie znacie Wielkiego Gatsby'ego, radzę jak najszybciej się z nim zapoznać. Nie stracicie swojego czasu, a przeżyjecie całą gamę uczuć, odkrywając coraz to nowsze sekrety o Gatsbym. Tylko dwieście stron - co szkodzi spróbować? To naprawdę niewiele, i aż szokiem jest, jak wiele treści Fitzgerald umieścił na tych stronach. Wielki Gatsby już zawsze będzie mi się kołatał po głowie, czając się gdzieś w pamięci, bym o nim nie zapomniała - a trudno jest zapomnieć o takiej lekturze, wierzcie mi! Bardzo dosadnie pokazuje, że nie da się kupić ani przyjaźni, ani miłości, na nią trzeba zapracować. I że czasem darzymy miłością niezasługujących na to ludzi - bo miłość jest ślepa.

I wiecie co? Sporo już minęło od czasu akcji Wielkiego Gatsby'ego, a prawdy, które ukazuje nam Fitzgerald, możemy bez problemu wpasować w XIX wiek - wiele się nie zmieniło.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...