wtorek, 14 lutego 2017

„Dwór cierni i róż” Sarah J. Maas


Sarah J. Maas szturmem pobija księgarniane półki i listy bestsellerów swoimi dwiema seriami, obiema bazującymi na klasycznych baśniowych toposach. Opowiadanie baśni na nowo stało się ostatnio bardzo modne i poczytne, bo co tu dużo tłumaczyć – większość z nas baśnie kocha i kojarzy z dzieciństwem: te wszystkie historie o księżniczkach i rycerzach, z morałem i szczęśliwym zakończeniem wielu z nas ukształtowały. Literatura Young Adult częściej zaczęła sięgać po właśnie takie historie, jednak całkowicie je odwracając i naginając do własnych pomysłów – i taką właśnie powieścią, która gra z ograną, znaną od dawna opowieścią o syndromie sztokholmskim, jest właśnie Dwór cierni i róż, pierwszy tom serii pod tym samym tytułem.

Feyra jest głową rodziny. Mieszka w rozpadającej się chacie na skraju lasu wraz z dwiema siostrami i niezdolnym do pracy ojcem. To ona nauczyła się używać łuku i poluje na dzikie zwierzęta, by nie głodować, to ona zrywa z nich skóry i sprzedaje na targu za grosze, by ledwo wiązać koniec z końcem. Popełnia jednak błąd – zabija wielkiego wilka, który przyszedł zza muru odgradzającego krainę śmiertelników od magicznego Prythianu zamieszkałego przez piękne, nieśmiertelne, acz śmiertelnie niebezpieczne istoty zwane fae. Feyra własnym życiem musi spłacić dług, jaki zaciągnęła poprzez morderstwo – więc w zamian za śmierć wilka udaje się z fae, Tamlinem, do jego posiadłości, by tam w niewoli spędzić resztę swych dni. A to dopiero początek tego, co ją spotka.

Piękna i bestia to jedna z moich ulubionych historii, dlatego miałam nadzieję, że Sarah J. Maas nie sprawi, że będę zgrzytać zębami na myśl o źle pomyślanej fabule. Na szczęście autorka tylko inspirowała się tą historią, bowiem Dwór cierni i róż nie jest bezczelną kalką baśni, jedynie czerpie motywy i to w sposób bardzo pokrętny i nieoczywisty. Maas przedstawia wszystko w zupełnie innym świetle, zarówno jeśli chodzi o samą klątwę, dużo bardziej skomplikowaną, jak i postać Feyry, która nie czeka na ratunek księcia, ale sama biegnie ratować i siebie, i jego. Dodatkowo wprowadzona zostaje druga inspiracja, czyli mit o Persefonie – zapowiada się intrygująco i liczę na to, że autorka wciąż będzie bawić się odniesieniami do tej mitycznej podstawy, jednak przewiduję, że – biorąc pod uwagę jakże trudny dylemat Feyry, którego z mężczyzn wybrać – będzie nieco bardziej irytujący.

Tak naprawdę pomimo wielu świetnych elementów, które Maas wrzuciła do Dworu cierni i róż, zawiodłam się na niej z powodu użycia tak oklepanego, wyświechtanego już motywu trójkąta miłosnego, gdzie ona jedna, a ich dwóch. Wśród tak cudownie poprowadzonej fabuły ten mankament strasznie mi zgrzytał i irytowałam się, a przypuszczam, że w drugim tomie będzie tylko gorzej, a wybór jednego dla Feyry będzie niemożliwy. To jedna z dwóch wad, które wyłapałam.

Drugą natomiast jest postać Tamlina, która od początku przejawiała się ciekawie – ciążyła nad nim klątwa, musiał poddawać się mocy starożytnej magii, musiał bronić swoich poddanych przed szerzącą się chorobą i władczynią całego Prythian, był wojownikiem, księciem z olbrzymią odpowiedzialnością i przyjacielem, który musiał dokonać niezwykle trudnego wyboru. Tyle twarzy, tyle ról, które w drugiej połowie powieści skumulowały się w jedno: ukochany. Książę z bajki. Kochanek. Miłość życia. Nic poza ukochaną nie widział. Całkowita amputacja jakiegokolwiek charakteru – liczę na poprawę w Dworze mgieł i furii.

Mogę polecić Dwór cierni i róż – wciągnęłam się tak mocno w historię po raz pierwszy od dawna, zakochałam w wykreowanym przez autorkę świecie i odniesieniach do baśni o Pięknej i Bestii, w bawieniu się konwencją i kombinowaniu, jak opowiedzieć znaną nam wszystkim historię na nowo. Choć nie jest bez wad, myślę, że warto zapoznać się z tą historią, która wciąga i nie daje odetchnąć, w ciekawy sposób bawi się baśnią i mitologią, i przede wszystkim pochłania na całego. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...