czwartek, 26 maja 2016

„Od złej do przeklętej” Katie Alender

Powtarzalność jest zmorą dzisiejszych czasów. Schematy, historie, których zakończenie znamy -- żadna z tych rzeczy nie robi już na nas wrażenia. Pragniemy zaskoczenia, czegoś nietypowego, czegoś, czego jeszcze nie było. Trudno było mi więc uwierzyć w kontynuację powieści Katie Alender Złe dziewczyny nie umierają. W zasadzie, co moglibyśmy dostać w drugim tomie? Kolejne opętania, jedynie innych osób? Kolejne złe duchy przejmujące ciała, których odesłaniem znowuż zająć ma się Alexis? Kontynuacja obudziła we mnie niepokój, bo moim zdaniem tego typu historie najlepiej działają jako jedna, samodzielna opowieść bez kontynuacji, tymczasem niedawno przeczytałam Od złej do przeklętej... i muszę przyznać, że jestem zaskoczona.

Po tragicznych wydarzeniach Kasey została wysłana do zakładu psychiatrycznego, a Warrenowie przeprowadzili się do zupełnie innego domu: przestronnego, jasnego i nowoczesnego, nieprzypominającego tajemniczej, starej budowli, w której poprzednio żyli. Kiedy młodsza siostra Alexis niespodziewanie pojawia się w domu po odbyciu terapii, nic nie zwiastuje nadchodzących kłopotów. Dopiero gdy zamknięta w sobie Kasey nagle staje się popularna, lubiana i nie odstępuje kroku od innych, identycznie przemienionych z szarych myszek w dusze towarzystwa dziewczyn, Alexis zaczyna podejrzewać, że za tym kryje się coś więcej. Coś o wiele mroczniejszego.

To nadal nie jest horror, a jedynie straszydełko w wersji light, niebudzące koszmarów i lęków, lecz przyjemnie zapewniające rozrywkę. Od złej do przeklętej jest na pierwszy rzut oka historią o złych mocach i duchach, ale mówi o czymś więcej: o potrzebie akceptacji w nowym środowisku, czego idealnym przykładem jest wyobcowana Kasey zabiegająca o uwagę. Trochę też powiedziane jest o wpływie środowiska na młodych ludzi i o tym, z jaką łatwością można nimi manipulować.

Lecz przede wszystkim to przyjemna, acz w ogóle nie straszna powieść, która przedstawia zjawiska paranormalne w wersji light; choć bywa niebezpieczne, nie jest to nic, co niczym proza Kinga nie pozwoliłoby zasnąć w nocy albo sprawiło, że dwukrotnie sprawdzimy, czy szafa na pewno jest zamknięta. Od złej do przeklętej to ciekawa kontynuacja, nie zaniżająca poziomu, choć dla mnie mniej straszna -- w poprzednim tomie pojawiał się jednak dreszczyk emocji (choć może dlatego, że skrycie wierzę, że moja siostra opętana jest przez demona :), którego tutaj brakło. Jednakże tematyka sekt i pogłębienie tematu złych mocy wychodzi na plus. 

Czy polecam? Jasne, ale nie osobom, które oczekują niezapomnianych wrażeń i strachu: to przyjemna, paradoksalnie bardzo przyziemna historia o problemach nastoletniego życia, a wątek paranormalny -- niesamowicie ciekawy dla kogoś, kto lubi tego typu tematy -- jest potraktowany ulgowo i z pewnością nawet największych cykorów nie przerazi. Nie zmienia to jednak faktu, że jestem zaskoczona kontynuacją, która dalej ciągnie wątek złych mocy przy braku powtarzalności. Jeśli macie ochotę na coś innego, coś lekkiego, a przy tym z duchami w roli głównej -- polecam serię Katie Alender.


Recenzja we współpracy z wydawnictwem Feeria

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...