Powtarzalność
jest zmorą dzisiejszych czasów. Schematy, historie, których
zakończenie znamy -- żadna z tych rzeczy nie robi już na nas
wrażenia. Pragniemy zaskoczenia, czegoś nietypowego, czegoś, czego
jeszcze nie było. Trudno było mi więc uwierzyć w kontynuację
powieści Katie Alender Złe dziewczyny nie umierają. W zasadzie, co
moglibyśmy dostać w drugim tomie? Kolejne opętania, jedynie innych
osób? Kolejne złe duchy przejmujące ciała, których odesłaniem
znowuż zająć ma się Alexis? Kontynuacja obudziła we mnie
niepokój, bo moim zdaniem tego typu historie najlepiej działają
jako jedna, samodzielna opowieść bez kontynuacji, tymczasem
niedawno przeczytałam Od złej do przeklętej... i muszę przyznać,
że jestem zaskoczona.
Po
tragicznych wydarzeniach Kasey została wysłana do zakładu
psychiatrycznego, a Warrenowie przeprowadzili się do zupełnie
innego domu: przestronnego, jasnego i nowoczesnego,
nieprzypominającego tajemniczej, starej budowli, w której
poprzednio żyli. Kiedy młodsza siostra Alexis niespodziewanie
pojawia się w domu po odbyciu terapii, nic nie zwiastuje
nadchodzących kłopotów. Dopiero gdy zamknięta w sobie Kasey nagle
staje się popularna, lubiana i nie odstępuje kroku od innych,
identycznie przemienionych z szarych myszek w dusze towarzystwa
dziewczyn, Alexis zaczyna podejrzewać, że za tym kryje się coś
więcej. Coś o wiele mroczniejszego.
To
nadal nie jest horror, a jedynie straszydełko w wersji light,
niebudzące koszmarów i lęków, lecz przyjemnie zapewniające
rozrywkę. Od złej do przeklętej jest na pierwszy rzut oka historią
o złych mocach i duchach, ale mówi o czymś więcej: o potrzebie
akceptacji w nowym środowisku, czego idealnym przykładem jest
wyobcowana Kasey zabiegająca o uwagę. Trochę też powiedziane jest
o wpływie środowiska na młodych ludzi i o tym, z jaką łatwością
można nimi manipulować.
Lecz
przede wszystkim to przyjemna, acz w ogóle nie straszna powieść,
która przedstawia zjawiska paranormalne w wersji light; choć bywa
niebezpieczne, nie jest to nic, co niczym proza Kinga nie pozwoliłoby
zasnąć w nocy albo sprawiło, że dwukrotnie sprawdzimy, czy szafa
na pewno jest zamknięta. Od złej do przeklętej to ciekawa
kontynuacja, nie zaniżająca poziomu, choć dla mnie mniej straszna
-- w poprzednim tomie pojawiał się jednak dreszczyk emocji (choć
może dlatego, że skrycie wierzę, że moja siostra opętana jest
przez demona :), którego tutaj brakło. Jednakże tematyka sekt i
pogłębienie tematu złych mocy wychodzi na plus.
Czy
polecam? Jasne, ale nie osobom, które oczekują niezapomnianych
wrażeń i strachu: to przyjemna, paradoksalnie bardzo przyziemna
historia o problemach nastoletniego życia, a wątek paranormalny --
niesamowicie ciekawy dla kogoś, kto lubi tego typu tematy -- jest
potraktowany ulgowo i z pewnością nawet największych cykorów nie
przerazi. Nie zmienia to jednak faktu, że jestem zaskoczona
kontynuacją, która dalej ciągnie wątek złych mocy przy braku
powtarzalności. Jeśli macie ochotę na coś innego, coś lekkiego,
a przy tym z duchami w roli głównej -- polecam serię Katie
Alender.
Recenzja
we współpracy z wydawnictwem Feeria
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz