środa, 11 maja 2016

„Nevermore. Otchłań” Kelly Creagh

Pięć lat czekałam, by móc poznać zakończenie historii Isobel, Varena, Gwen i Reynoldsa. Pięć lat, w czasie których umilałam sobie czas podczytywaniem poezji i prozy Edgara Allana Poego, by nie umknął mi ten specyficzny klimat Nevermore -- pełen dziwaczności, grozy, senny i nierealny, nieporównywalny z niczym innym. 

To trylogia garściami czerpiąca nie tylko z dorobku twórczego Poego, ale i jego biografii. Świat, w którym żył artysta i świat jego wyobrażeń i lęków istnieją równolegle do siebie, zazębiając się czasem -- jak ma to miejsce przez Poego i Varena w powieści. Otchłań kontynuuje zmagania Isobel; dziewczyna jest zrozpaczona swoimi porażkami w ratowaniu Varena z krainy snów i psychicznie wycieńczona. Straciła zaufanie rodziców i brata, a Gwen nie przestaje zadawać pytań: co wydarzyło się w Baltimore?

Tymczasem ciemność Varena zaczyna zagrażać wszystkim. Dotychczas senne widziadła pozostawały po drugiej stronie, teraz jednak sen i rzeczywistość zaczynają stapiać się w jedno. Isobel będzie musiała podjąć kolejną, ostatnią już próbę wyswobodzenia Varena spod toksycznego wpływu Lilith.

Warto rozpocząć recenzję od rzeczy, która mnie nieco zawiodła -- a była taka wyłącznie jedna. Podczas relektury dwóch pierwszych części Nevermore, gdy byłam już zaznajomiona z większością twórczości Poego, wyłapałam mnóstwo niuansów, detali, szczegółów dotyczących jego życia i twórczości. Takich małych, nic nie znaczących nawiązań, których odkrywanie sprawiało niesamowitą radość i potwierdzało, jak bardzo Kelly Creagh przyłożyła się do zbudowania świata w Nevermore. Tymczasem tom trzeci, choć wciąż z obecnymi nawiązaniami, nie przedstawia żadnych nowych, jedynie powtarzając te z poprzednich części. Zawiodło mnie to nieco, bo spodziewałam się, że ponownie będę mogła zauważyć coś znaczącego dla osoby, której nie obca jest twórczość Poego.

Ciekawą jak na literaturę młodzieżową rzeczą jest potraktowanie przez autorkę rodziców. Często czytając Young Adult rodzice są zepchnięci na dalszy plan, nie przejmują się swoimi dziećmi i są, ale tak jakby ich nie było: brak zakazów, nakazów, szlabanów. Są niczym kukiełki mające zapewnić przestrzeń i ewentualnie ugotować obiad, dać kieszonkowe. W Nevermore jest inaczej: rodzice troszczą się o Isobel, a jej wybryki nie pozostają bez odzewu. Dziewczyna dostaje kary i szlabany za włóczenie się po nocach i chociaż dalej udaje jej się wymykać, rodzice nie przymykają na to oczu. Wreszcie pojawiła się rodzina, która nie składa się tylko z głównej bohaterki powieści i kukiełek tańczących dokoła niej.

Nevermore. Otchłań to powieść precyzyjnie skonstruowana, idealnie współgrająca z dostępną nam biografią Edgara Allana Poego i wypełniająca jej luki w takt wyobraźni autorki. To największy atut tej serii, zwłaszcza jednak trzeciego tomu: jak umiejętnie wszystko zostało dopracowane! Byłam pod ogromnym wrażeniem dopięcia wszystkiego na ostatni guzik -- apogeum mojego zdziwienia nastąpiło w momencie wytłumaczenia, skąd Poe miał na sobie obce ubranie, kiedy po pięciu dniach został odnaleziony na ulicy. Nawet taką drobnostkę autorka wzięła pod uwagę!

To makabryczna, straszna i pełna poświecenia historia, która jednak nie straszy tak, jak niektóre z opowiadań Poego. Otchłań jest zdecydowanie najbardziej napakowaną akcją częścią trylogii -- dzieje się wiele i w bardzo krótkim czasie, a finał jest spektakularny, choć paradoksalnie nieco zbyt rozwleczony w czasie. Lubię takie serie, których zakończenie sprawia, że nie mam pytań i mogę spać spokojnie, wiedząc, że wszystkie wątki są zamknięte, a losy bohaterów odpowiednio zakończone.

Polecam ogromnie Nevermore każdemu, zwłaszcza dla miłośników Poego, których nurtuje jego pełna białych plam biografia. Może poczytacie wersję Kelly Creagh? :)


Recenzja we współpracy z wydawnictwem Jaguar


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...