Pamiętam,
że pisząc o pierwszym tomie serii Victorii Scott, posłużyłam się
porównaniem do innej, łudząco podobnej fabularnie powieści, którą
przeczytałam w tamtym czasie. Ogień i woda wygrała to starcie
bezkonkurencyjnie i tym razem, mając na podorędziu kontynuacje obu
książek, również chciałam je porównać. Problem polega na tym,
że powieść Victorii Scott pochłonęłam w jeden dzień, a Labirynt na ciebie poluje Rainera Wekwertha... nie zdołałam
przeczytać nawet w jednej czwartej, spoilerując sobie koniec, który
pokazał, że jedyna postać -- kotwica trzymająca mnie przy tej
książce, znika, więc nie ma sensu się męczyć, nie mając nawet
grama przyjemności z lektury.
Kamień
i sól kontynuuje historię mniej więcej tam, gdzie
skończyliśmy: uczestnicy wyścigu odpoczywają po dwóch etapach,
tym w dżungli i tym pustynnym. Przed nimi kolejne dwa etapy wyścigu,
a na końcu czeka olbrzymia nagroda: lek na pozornie nieuleczalną
chorobę. Każdy chce wygrać i każdy zrobi wszystko, by dotrzeć
jako numer jeden.
Tylko
Guy ma inny cel: dotrzeć jako jeden z pierwszych, dostać się do
personelu zajmującego się wyścigiem i zniszczyć tę procedurę
raz na zawsze, od środka. A trzeba przyznać, że Wyścig jest
brutalny i zabójczy: wiele osób zginęło, a Organizatorzy
zaczynają coraz bardziej ingerować w konkurencję i zmuszać
uczestników do okrutnych poświęceń.
Przed
Uczestnikami jeszcze ocean i mroźne, ośnieżone szczyty.
Victoria
Scott wie, jak zaskoczyć czytelnika: niczym w Grze o tron, nie radzę
uznawać bohaterów za bezpiecznych, skoro są znajdują się w
teamie Telli i Guya. Drugi tom jest jazdą bez trzymanki, ciągle coś
się dzieje, a przerwa między etapami -- która wydawać się może
przynudzaniem -- została nagle najciekawszym elementem przez
ingerencję Organizatorów. Choć fabuła brzmi nadal dość
schematycznie: jedna osoba może wygrać, podczas wyścigu wszystkie
chwyty są dozwolone, etc., to sposób przedstawienia każdego z
etapów i to, co bohaterowie muszą zrobić, by wygrać, by dotrzeć
do bazy końcowej, schematyczne z pewnością nie jest.
Zgrzyty
pojawiły się jedynie przy kreacji bohaterów, konkretniej: relacji
Telli i Guya. Relacji nienachalnej, dość naturalnie zawiązanej,
ale -- no właśnie, ale -- i w ich związku pojawiły się zgrzyty,
i u mnie jako Czytelnika również. Tella była dziewczyną niegotową
na to, co ją czeka: na wyścig, walkę każdego dnia o przetrwanie i
wszechobecne widmo niebezpieczeństwa, a mimo to dopingowaliśmy ją
w staraniach uratowania brata. Tym razem jednak poniosła ją duma, a
przez to (tylko na początku, dopóki się nie opamiętała)
irytowała swoim dziecinnym zachowaniem, fochami i robieniem Guyowi
na złość. Choć niewielki niesmak pozostał, później znowu stała
się dziewczyną, której warto było kibicować.
Kamień
i sól to kontynuacja, która nie zaniża poprzeczki zawieszonej
przez Victorię Scott pierwszym tomem, Ogniem i wodą. Niebezpieczna,
fascynująca konkurencja, w której biorą udział ludzie z całego
świata, intryguje -- zwłaszcza tym, w jaki sposób ją wymyślono i
stworzono. Nie tylko bohaterowie walczą z czasem, ale i Czytelnik --
zupełnie jakby sam brał udział w wyścigu -- pragnie jak
najszybciej dotrzeć do końca i poznać finał tej historii.
Właśnie
-- finał? Czy może Victoria Scott ma w przygotowaniu kontynuację?
Mimo że Kamień i sól byłby dobrym zakończeniem, acz otwartym --
a nawet zaostrzającym apetyt na więcej -- to i tak większość
wątków domknięto, a jak to u mnie ostatnimi czasy często bywa:
nawet minimalnie nie przewidziałam zakończenia. Nie wiedziałam, że
to skończy się tak, a nie inaczej -- i to chyba najlepiej pokazuje,
jak zaskakująca to powieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz