środa, 1 czerwca 2016

„Kamień i sól” Victoria Scott


Pamiętam, że pisząc o pierwszym tomie serii Victorii Scott, posłużyłam się porównaniem do innej, łudząco podobnej fabularnie powieści, którą przeczytałam w tamtym czasie. Ogień i woda wygrała to starcie bezkonkurencyjnie i tym razem, mając na podorędziu kontynuacje obu książek, również chciałam je porównać. Problem polega na tym, że powieść Victorii Scott pochłonęłam w jeden dzień, a Labirynt na ciebie poluje Rainera Wekwertha... nie zdołałam przeczytać nawet w jednej czwartej, spoilerując sobie koniec, który pokazał, że jedyna postać -- kotwica trzymająca mnie przy tej książce, znika, więc nie ma sensu się męczyć, nie mając nawet grama przyjemności z lektury.

Kamień i sól kontynuuje historię mniej więcej tam, gdzie skończyliśmy: uczestnicy wyścigu odpoczywają po dwóch etapach, tym w dżungli i tym pustynnym. Przed nimi kolejne dwa etapy wyścigu, a na końcu czeka olbrzymia nagroda: lek na pozornie nieuleczalną chorobę. Każdy chce wygrać i każdy zrobi wszystko, by dotrzeć jako numer jeden.

Tylko Guy ma inny cel: dotrzeć jako jeden z pierwszych, dostać się do personelu zajmującego się wyścigiem i zniszczyć tę procedurę raz na zawsze, od środka. A trzeba przyznać, że Wyścig jest brutalny i zabójczy: wiele osób zginęło, a Organizatorzy zaczynają coraz bardziej ingerować w konkurencję i zmuszać uczestników do okrutnych poświęceń.

Przed Uczestnikami jeszcze ocean i mroźne, ośnieżone szczyty.

Victoria Scott wie, jak zaskoczyć czytelnika: niczym w Grze o tron, nie radzę uznawać bohaterów za bezpiecznych, skoro są znajdują się w teamie Telli i Guya. Drugi tom jest jazdą bez trzymanki, ciągle coś się dzieje, a przerwa między etapami -- która wydawać się może przynudzaniem -- została nagle najciekawszym elementem przez ingerencję Organizatorów. Choć fabuła brzmi nadal dość schematycznie: jedna osoba może wygrać, podczas wyścigu wszystkie chwyty są dozwolone, etc., to sposób przedstawienia każdego z etapów i to, co bohaterowie muszą zrobić, by wygrać, by dotrzeć do bazy końcowej, schematyczne z pewnością nie jest.

Zgrzyty pojawiły się jedynie przy kreacji bohaterów, konkretniej: relacji Telli i Guya. Relacji nienachalnej, dość naturalnie zawiązanej, ale -- no właśnie, ale -- i w ich związku pojawiły się zgrzyty, i u mnie jako Czytelnika również. Tella była dziewczyną niegotową na to, co ją czeka: na wyścig, walkę każdego dnia o przetrwanie i wszechobecne widmo niebezpieczeństwa, a mimo to dopingowaliśmy ją w staraniach uratowania brata. Tym razem jednak poniosła ją duma, a przez to (tylko na początku, dopóki się nie opamiętała) irytowała swoim dziecinnym zachowaniem, fochami i robieniem Guyowi na złość. Choć niewielki niesmak pozostał, później znowu stała się dziewczyną, której warto było kibicować.

Kamień i sól to kontynuacja, która nie zaniża poprzeczki zawieszonej przez Victorię Scott pierwszym tomem, Ogniem i wodą. Niebezpieczna, fascynująca konkurencja, w której biorą udział ludzie z całego świata, intryguje -- zwłaszcza tym, w jaki sposób ją wymyślono i stworzono. Nie tylko bohaterowie walczą z czasem, ale i Czytelnik -- zupełnie jakby sam brał udział w wyścigu -- pragnie jak najszybciej dotrzeć do końca i poznać finał tej historii.


Właśnie -- finał? Czy może Victoria Scott ma w przygotowaniu kontynuację? Mimo że Kamień i sól byłby dobrym zakończeniem, acz otwartym -- a nawet zaostrzającym apetyt na więcej -- to i tak większość wątków domknięto, a jak to u mnie ostatnimi czasy często bywa: nawet minimalnie nie przewidziałam zakończenia. Nie wiedziałam, że to skończy się tak, a nie inaczej -- i to chyba najlepiej pokazuje, jak zaskakująca to powieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...