sobota, 12 grudnia 2015

Kosogłos, cz. II

Igrzyska śmierci opowiadają tak naprawdę o rewolucji, której iskrą zapalną była przypadkowa dziewczyna, zbyt kochająca swoją siostrę, by dać jej umrzeć na oczach wszystkich obywateli Panem. Pierwsze dwa tomy to zarzewie konfliktu między władzą a ludźmi i to właśnie w Kosogłosie najlepiej widać tę walkę o lepsze państwo. To Kosogłos ma najtragiczniejszy wydźwięk, ukazuje całe zło kryjące się za rewolucją, jak i za dyktatorską władzą. Żadne z wyjść nie jest mniej krwawe. Kosogłos boleśnie to pokazuje.

Kiedy dyskutowaliśmy w szkole o pewnej lekturze, padły słowa o tym, że rewolucja to jedynie zmiana hierarchii. Kosogłos też może być tego przykładem. Dalej będą spoilery dotyczące książki i filmu, więc omińcie ten akapit, by nie psuć sobie seansu. Kosogłos fenomenalnie ujmuje temat rewolucji i moim zdaniem to film ukazuje to dosadniej. Bardzo gra na emocjach muzyką i absolutnie cudownym aktorstwem wielu utalentowanych aktorów. Serce stanęło mi na moment podczas fragmentu posiedzenia przy okrągłym stole, gdy padł pomysł symbolicznych igrzysk. Ta scena była wstrząsająca - po tym wszystkim, czego byliśmy świadkami, nagle cała historia mogłaby zatoczyć koło. Jak wspominałam, rewolucja to zazwyczaj jedynie zmiana hierarchii i nic więcej.














To dzięki muzyce i aktorstwie Kosogłos tak mocno oddziałuje na odbiorcę. Jennifer Lawrence nie kręci się i płacze po kątach, jak w pierwszej części Kosogłosa, tylko daje prawdziwy popis swoich umiejętności. Josh Hutcherson jako Peeta nie ma wielkiego pola manewrowego, ma wyglądać smutno, budzić współczucie i być kimś w rodzaju maskotki, jak to ma miejsce w powieści. Liam Hermsworth kradnie całą uwagę i zaczyna go być autentycznie przykro, przy czym mimo widocznej rezygnacji Gale'a, jeśli chodzi o Katniss, zachowuje on pokerową twarz. Ale to nie to trio było według mnie najważniejsze.

Prezydent Snow i prezydent Coin to najlepiej obsadzone role. Wreszcie mamy szansę dłużej przypatrywać się im obojgu. Charakteryzacja prezydent Coin wiele tutaj znaczy - siwe, jasne włosy bardzo upodabniają ją do Snowa. A my przecież wiemy, jak się wszystko zakończy, i wiemy, jak dobrym posunięciem to było, prawda?

Reżyser, wydaje się, przelał całą powieść na film. Okrojono parę wątków, jak to zazwyczaj bywa, jednak nie dodano wielu nowych i skrupulatnie nakręcono wszystko zgodnie z powieścią, przy czym jak wspominałam, dzięki muzyce i perfekcyjnym aktorom, nawet jeśli zakończenie w powieści wywołało u was rozgoryczenie i rozczarowanie (jak u mnie), to Kosogłos będąc wierną adaptacją, jest również mocniejszy w odbiorze.

Zakończenie, w przeciwieństwie do sloganu z bilbordów porozwieszanych w miastach, nie zaskakuje - jest identyczne jak w książce, więc spodziewałam się tych samych emocji, co podczas lektury. Suzanne Collins zakończyła wszystko zgrabnie, ale nie podobało mi się to - byłam zła na taki epilog, zła i rozczarowana takim rozwojem akcji. Tymczasem film - albo film i czas, który minął od lektury - łagodzi to. Zakończenie pokazano tak klimatycznie, że łzy same zaczęły płynąć. Ponadto, zastanawiałam się, czemu nie ma piosenki przewodniej w tej części Kosogłosa - wcześniej były utwory Coldplay i Lorde - ale już wiem. Wybaczam brak piosenki do zapętlenia. To, co zrobiono na napisach końcowych, wyprowadziło mnie z równowagi, w pozytywnym sensie. Jeszcze potem długo przeżywałam ten film.

Kosogłos to mroczny, ciemny film, ciągle szary. Jedyne kolory wprowadza niezapomniana Effie Trinket. Ona i Haymitch jak zawsze są jedynymi jasnymi, wesołymi postaciami, zawsze podnoszącymi na duchu. Dostali własną scenę, która im się należała - byłam rozczulona zwrotem akcji, który nie kolidował z powieścią, chociaż z pewnością był inwencją reżysera. W filmie jest dużo wybuchów, ciemnych tuneli i uciekania, ale panuje równowaga między taką akcją a konkretniejszymi scenami dialogowymi. Połowa jest filmem sensacyjnym, połowa - dramatem. I to wzruszającym dramatem, który nieraz wywołuje łzy, a przynajmniej zaszklenie oczu. Jednocześnie nie przedobrzono z tego typu scenami, idąc raczej w kierunku ukazanie brutalności wojny i tego, że nikt nie ginie w ramionach ukochanej czy kogoś z rodziny - śmierć jest szybka i nie ma czasu się nad nią zastanawiać, trzeba walczyć o swoje życie.

I tak najlepszą częścią będzie według mnie W pierścieniu ognia, przede wszystkim jednak wizualnie. Ale dopiero Kosogłos część druga pokazuje cały sens tej historii.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...