sobota, 5 września 2015

Opactwo Northanger, Jane Austen


Każdy czytelnik prędzej czy później, przy okazji lektury odpowiedniej pozycji, zacznie zachwycać się światem przedstawionym i zapragnie się znaleźć w powieści jako bohater. Bo któż na wszelki wypadek nie sprawdzał wszystkich szaf w domu po lekturze Opowieści z Narnii, by upewnić się, że na pewno nie kryją one przejścia do zupełnie innego świata? Któż po przeczytaniu strasznego horroru dla pewności zostawiał sobie zapaloną lampkę?

Chociaż fikcja literacka pozostaje fikcją, są książki, które zmieniają nasze postrzeganie świata - widzimy rzeczy i nawiązania, których nie widzą ci nieznający danej pozycji ludzi. Taki jest właśnie przypadek Katarzyny Morland.

Opactwo Northanger to historia wspomnianej siedemnastoletniej Katarzyny, mieszkającej z rodzicami i rodzeństwem w wiejskiej posiadłości, z dala od jakiegokolwiek miasta. To prosta, bardzo ufna, naiwna i pełna wiary w ludzi dziewczyna niewiedząca, jak potworni potrafią być ludzie. Zostaje zaproszona przez państwo Allen na parę tygodni do Bath - wydaje się to pełnią szczęścia dla Katarzyny: bale w Dolnych i Górnych Salach Asamblowych, teatry, opery i chadzanie do pijalni wód, gdzie można poznać ciekawych ludzi...

Zaczytana w powieściach gotyckich o mrocznych budowlach i ich tajemnicach panna Morland poznaje ciekawych ludzi - w tym Isabellę Thorpe i jej brata Johna oraz Tilneyów. Zacieśniają się więzy między nimi, a wraz z tym Katarzyna dostaje zaproszenie do starego opactwa zbudowanego na ruinach klasztoru. Wyobraźnia lubi płatać figle, a po tylu powieściach Katarzyna zaczyna dostrzegać tajemnicę, którą skrywa opactwo Northanger...

Opactwo Northanger to parodia powieści gotyckich. Jane Austen zręcznie używa konwencji tych powieści, jednak całkowicie inaczej niż wskazują schematy - stawia wszystko na głowie. Bohaterką jest niewinne dziewczę, ale już jej wybranek - którym się zachwyca zanim ten nawet pomyśli o niej poważnie - nie ma żadnych upiornych cech, a patetyczna wręcz atmosfera groza rozwiewana jest szarą codziennością i komicznymi sytuacjami.

To opowieść o utracie niewinności i dobrej wiary w ludzi, o nauce samodzielnego myślenia i asertywności - wraz z rozwojem akcji, Katarzyna dynamicznie się zmienia i dorasta, to zobrazowane zostało doskonale. Wiele miejsca poświęcono też na wątek zatracania się w fikcji literackiej i mylenia rzeczywistości z fikcją, z powieścią. Zaczytana w powieściach gotyckich bohaterka widzi rzeczy całkowicie zwykłe dla normalnego człowieka, jednak jej przypominają one ukochane książki, a to powoduje snucie wręcz straszliwych rozważań o tajemnicy, jaką skrywa opactwo i, według Katarzyny, sam pan domu, generał Tilney.

Jednak Opactwo Northanger to również niezwykle zabawna powieść obyczajowa, z elementami komicznymi, które z pewnością każdego rozbawią. Głównie dzięki bohaterom powieść tą czyta się w mgnieniu oka: Katarzyny, choć początkowo naiwnej i głupiutkiej, trudno nie obdarzyć sympatią i nie dopingować w jej drodze do podejmowania decyzji niezależnie od zdania innych; Henry'ego, uroczego młodzieńca, który zna się na muślinie, kocha się od pierwszego pojawienia, zaś jego siostra jest równie urocza, acz zdaje się nieco odległa. Ich perypetie i rozmowy wywołają niejeden uśmiech, a samo opactwo z nagle pojawiającymi się meblami czy wielkimi skrzyniami wyda się nie upiorne, a komiczne wręcz.

Co ciekawe, samo opactwo pojawia się po ponad połowie książki - większość czasu towarzyszymy Katarzynie w Bath, a raz ujawnia się sama Jane Austen i zaczyna snuć rozważania o wartościach powieści! Czemu więc tytuł jest taki, a nie inny, skoro samego opactwa tam niewiele? Dotarłam do wyjaśnień: po pierwsze, to nawiązanie do tytułów powieści gotyckich, które często miały w nazwie miejsce, gdzie rozgrywała się akcja (jak Tajemnica zamku Udolpho, którą tak namiętnie czyta Katarzyna). Po drugie, to tytuł nadany nie przez Austen - ta najpierw zatytułowała ją Susan, ale potem zmieniła imię bohaterki na Catherine, więc i tytuł się zmienił - a prawdopodobnie przez jej brata, po śmierci autorki. Nie szykujcie się więc na długi pobyt w nie tak bardzo upiornym opactwie.

Opactwo Northanger było świetną, zabawną powieścią obyczajową, która niesamowicie sprytnie naśmiewała się z koncepcji powieści gotyckich. Obowiązkowy watek miłosny jest tak subtelny i tak pasujący do nastoletniej Katarzyny, że nie drażni w żaden sposób ani nie próbuje przyćmić innych, ważniejszych wątków - jak wspomniane zatracenie się w fikcji czy dojrzewanie w miarę upływu czasu. Uwielbiam tamten okres, konwenanse, niesamowicie napisane postacie i sielankowe krajobrazy Anglii, więc w Opactwie Northanger znalazłam wszystko, czego szukałam.




Po luźniejszą i dużo bardziej emocjonalną opinię zapraszam na YouTube:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...