piątek, 27 czerwca 2014

Królewskie opowieści (Nocna zmiana, Carrie)

Do niedawna nie czytałam prawie nic Stephena Kinga. Kiedyś, dawno temu, miałam okazję przeczytać Miasteczko Salem, ale byłam młoda, głupia... Ekhem, nie będę się pogrążać. Niespecjalnie mnie wtedy pochłonęła powieść mistrza horroru. Co więcej, od tamtej pory po żadną z jego powieści nie sięgnęłam. Do niedawna właśnie. Zrecenzowałam To, które bardzo przypadło mi do gustu, bo nawet jeśli lubię kochane, lekkie opowieści, to coś mocniejszego dla odmiany przyjęłam z otwartymi ramionami. Potem... potem poleciało już górki.

Nocna zmiana


Nocna zmiana to zbiór opowiadań Stephena Kinga o przeróżnej tematyce. Od astronautów, po zjawiska nadprzyrodzone i morderstwa. Wszystkie teksty łączy jedno: atmosfera grozy. Nie są to stricte horrory ani thrillery, trudno mi jednogłośnie osądzić gatunek jednego opowiadania, a co dopiero całego zbioru. Jednak nie to jest ważne - ważne są same opowiadania. A te, nie ma co ukrywać, są naprawdę dobre. Nie tak dobre jak pełnowymiarowe powieści, ale nie sposób nie dostrzec w nich tej niewielkiej cząstki, która sprawia, że wiemy, kto jest autorem bez patrzenia na okładkę.

Niektóre opowiadania są genialnie, niektóre jednak są średniej jakości, niespecjalnie potwierdzające tezę, że Stephen King jest mistrzem horroru. Pomimo tego, cała Nocna zmiana przesycona jest tym charakterystycznym, psychologicznym klimatem, jaki można spotkać chyba tylko u Kinga. Śmiem twierdzić, że nawet jeśli bohater przed niego stworzony miałby żyć całe dwie strony, on stworzyłby mu całą historię, od narodzin do śmierci.

Nocna zmiana to, paradoksalnie, miły dodatek dla miłośników twórczości Stephena Kinga. Jest dwadzieścia opowiadań, a to oznacza, że każdy znajdzie coś dla siebie. Są zjawiska paranormalne, jak wielka glista i demoniczna maszyna, są bardziej psychologiczne teksty o rzucaniu palenia i zakochanych młodzieńcach, są nawet kosmici.

Carrie

Carrie jest jedną z najsłynniejszych powieści Stephena Kinga. Powstała jej ekranizacja, a niedawno - remake tej ekranizacji. Od tej książeczki, cieniutkiej i malutkiej, zaczęła się kariera Kinga. Co w sobie ma ta krótka opowieść o ciężkim życiu nastolatki, o toksycznej matce i telekinezie, że po niej King zaczął być sławny i znany z horrorów? Ja chyba wiem. Gdybym nie była pewna, że telekineza nie istnieje, to uwierzyłabym we wszystkie wydarzenia przedstawione w Carrie. To jest chyba najbardziej przerażające - świadomość, że ludzie naprawdę byliby w stanie tak postąpić i wyrządzić tyle zła.

Carrie jest samotnikiem. Nie ze swojej własnej woli - jej matka, fanatyczka religijna, od zawsze nie pozwalała dziewczynie nawet na odrobinę wolności. Nie wolno nosić koloru czerwonego,  nie wolno spotykać się z koleżankami (och, żeby Carrie jeszcze jakieś miała!), nie wolno się malować, nosić krótkich spodenek i spódnic, i niech Carrie nawet nie próbuje myśleć o największym z grzechów - spotykaniu się z chłopakiem! Jej matka potrafi wpaść w fanatyczny szał i zamykać Carrie na cały dzień w odosobnieniu bez jedzenia i wody. Carrie posłusznie wykonuje jej rozkazy... Do czasu.

Dziewczyna odkrywa w sobie zdolności telekinetyczne. Z pomocą umysłu potrafi kontrolować częściowo myśli innych i przenosić przedmioty. W międzyczasie na bal wiosenny zaprasza ją Tommy Ross, chłopak całkowicie nie z jej ligi; w dodatku matka Carrie całkowicie zabrania jej kontaktów (grzech!) i spotykania się z chłopakami (grzech!), a co dopiero pójścia z jednym z nich na bal (grzech!). Jednak na balu jest miło i nic nie zapowiada katastrofy... Carrie ma zdolności telekinetyczne. A kiedy puszczą jej nerwy, nikt nie będzie w nastroju do balowania.

Akcja właściwa przeplatana jest z fragmentami domniemanych powieści i tekstów nieliterackich dotyczących sprawy Carrie White. Tak naprawdę od samego początku książki wiemy, co się będzie działo – historia płynie własnym, powolnym tempem, ale czytelnik wie, że coś się stanie, że Noc Zagłady nie wzięła swojej nazwy znikąd, i że to dotyczyć będzie bezpośrednio Carrie. To tak, jakby King napisał Carrie, a potem parę tekstów dotyczących wiadomych wydarzeń, a potem jeszcze przeprowadził w swojej głowie wywiady z postaciami i stworzył raporty policyjne. Chyba już wiem, dlaczego Carrie przyniosła mu sławę i rozgłos – niby cieniutka książka, ale włożono w nią więcej pracy niż w zwykłą powieść.

W zasadzie to trochę smutna historia, ale nie straszna. Krew i flaki nie wywołują we mnie przerażenia, więc moje odczucia są całkowicie subiektywne. To opowieść o dziewczynie, która nie wytrzymała presji swojej matki i otoczenia, która nie potrafiła się przystosować... i wybuchnęła. Lecz nie tylko Carrie ukazuje swoją mroczną stronę – kilkoro nastolatków z jej szkoły było kroplami, które przelały czarę, oni byli zawleczką granatu, którą wyciągnęło jedno wydarzenie, punkt zapalny do nocy nazwanej później Nocą Zagłady. W rolach głównych: bal, król i królowa oraz świńska krew.

Carrie moim zdaniem należy znać i wszystkich gorąco zachęcam do zapoznania się z tą nieco jednak upiorną historią, żeby się przekonać, do czego zdolni są ludzie. Ale nie róbcie z tej książki od razu lektury – wiadomo, jak się to kończy. To dobra książka, napisana przyjemnym (jeśli można użyć takiego słowa przy takiej tematyce) językiem, który co prawda jeszcze niewiele ma w sobie tego specyficznego klimatu Kinga, ale jednak jakiś pierwiastek mistrza horroru się w nim znajduje. 

4 komentarze:

  1. Ja czytałam przed kilkoma dniami "Joyland" i "Zieloną milę" i bardzo, bardzo polubiłam autora :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 3 godziny temu byłam w bibliotece. Zobaczyłam na półce "Nocną zmianę". Jednak odłożyłam ją i wzięłam dwie książki Jodi Picoult. Teraz żałuję. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam jeszcze ani jednej książki Kinga, choć wiem, że muszę to zmienić. Może spróbuję z Carrie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię Kinga, ale jakoś nie jestem przekonana do tej książki.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...