sobota, 25 marca 2017

„Cela 7” Kerry Drewery


Świetny prawnik jest w stanie wybronić większość swoich klientów, nie bacząc na to, czy są oni winni, czy nie. Oszukiwanie, przemilczanie faktów, łzawe historie wygłaszane przed ławą przysięgłych i Sądem — to nasza codzienność. Nie łudźmy się, że system sprawiedliwości działa bez szwanku. Jednak w świecie nie tak różnym od naszego, w świecie przedstawionym w Celi 7 Kerry Drewery zarysowuje obraz rzeczywistości, który zdaje się, że poradził sobie z tym mankamentem. Tak naprawdę jednak to zwykła karykatura systemu sprawiedliwości — brutalna, okrutna i nieludzka.

Martha zabiła Jacksona Paige'a.

Wszyscy kochali Jacksona Paige'a — dobroczyńca, działacz charytatywny, który wydostał się z najgorszej dzielnicy High Rises i został kimś, a potem adoptował osieroconego chłopca i traktuje go jak syna. I ten człowiek zginął od kuli, do której wystrzelenia przyznaje się szesnastoletnia Martha.

Martha trafia do Celi 1, jednej z siedmiu, jakie przyjdzie jej odwiedzić w trakcie jej drogi do wyroku śmierci lub do uniewinnienia. Jednak bardziej niż przerażoną dziewczyną, bardziej niż logiką (kto by się przyznawał do zabójstwa?), ludzie przejmują się Paigem. Głosowanie, na które nie wszystkich stać, zdaje się przesądzone. Jednak Eve, doradczyni osób skazanych na śmierć i wędrówkę między celami, po rozmowach z Marthą zaczyna się zastanawiać, co kryje się za fałszywym zeznaniem dziewczyny — bo jej niewinność nie podlega wątpliwości. Eve uwierzyła, a teraz musi sprawić, by uwierzyły miliony.


Cela 7 przedstawia szalenie ciekawy i teoretycznie sprawiedliwy system głosowania, gdzie to społeczeństwo ma prawo zadecydować, czy ktoś zasługuje na karę śmierci, czy na uniewinnienie. Nie ma nic pomiędzy, nie ma poprawczaków, nie ma kilkuletnich odsiadek w więzieniu. Tylko siedem celi, siedem dni i decyzja ludzi. Jednocześnie Kerry Drewery prowadzi fabułę w taki sposób, że nie podaje niczego na tacy — wszystkie elementy układanki ułożyć musimy sami, tak samo jak rozgryźć pewną intrygę. Nie jest to jednak bardzo zaskakująca intryga, a jej większości można się domyślić.

Dla wielu mankamentem może być narracja, która jest poszarpana, nieregularna, rzucająca wydarzeniami i strzępkami informacji. Skaczemy między Marthą i Eve, mamy również transkrypcję ważnego fabularnie programu telewizyjnego, mamy narracje pierwszo- i trzecioosobowe, mamy czas teraźniejszy i standardowy przeszły. Trudno się połapać w tym chaosie, jednak po pewnym czasie można się przyzwyczaić — po połowie lektury uznałam, że taka urwana narracja ma coś w sobie i dobrze pasuje do równie dziwnej, skomplikowanej fabuły.


Cela 7 to dobry, młodzieżowy thriller. To nie powieść pełna pościgów i strzelanin, i spektakularnych ucieczek; niesie ze sobą coś więcej. Pokazuje, że chyba nigdy nie będzie idealnego systemu sprawiedliwości, i że nie istnieje wyłącznie czerń i biel, a jedynie szarość. I że nie można decydować o czyimś życiu lub śmierci. Akcja trwa zaledwie siedem dni, w czasie których Martha czeka na osąd, i jej przemyślenia są częścią fabuły. Drugą częścią jest wszystko, co dzieje się poza celami, a dzieje się mnóstwo, jednak autorka nie pogłębia intrygi. Pomysł był świetny, jednak liźnięty zaledwie powierzchownie, co sprawiło, że czułam pewien brak.

Mogę polecić Celę 7 Kerry Drewery osobom, którym odpowiadają takie klimaty — młodzieżowe, mające w sobie sporo z thrillera, ale jednak nieco przewidywalne.



Recenzja we współpracy z wydawnictwem Młody Book!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...