Świetny
prawnik jest w stanie wybronić większość swoich klientów, nie
bacząc na to, czy są oni winni, czy nie. Oszukiwanie, przemilczanie
faktów, łzawe historie wygłaszane przed ławą przysięgłych i
Sądem — to nasza codzienność. Nie łudźmy się, że system
sprawiedliwości działa bez szwanku. Jednak w świecie nie tak
różnym od naszego, w świecie przedstawionym w Celi 7 Kerry
Drewery zarysowuje obraz rzeczywistości, który zdaje się, że
poradził sobie z tym mankamentem. Tak naprawdę jednak to zwykła
karykatura systemu sprawiedliwości — brutalna, okrutna i
nieludzka.
Martha
zabiła Jacksona Paige'a.
Wszyscy
kochali Jacksona Paige'a — dobroczyńca, działacz charytatywny,
który wydostał się z najgorszej dzielnicy High Rises i został
kimś, a potem adoptował osieroconego chłopca i traktuje go jak
syna. I ten człowiek zginął od kuli, do której wystrzelenia
przyznaje się szesnastoletnia Martha.
Martha
trafia do Celi 1, jednej z siedmiu, jakie przyjdzie jej odwiedzić w
trakcie jej drogi do wyroku śmierci lub do uniewinnienia. Jednak
bardziej niż przerażoną dziewczyną, bardziej niż logiką (kto by
się przyznawał do zabójstwa?), ludzie przejmują się Paigem.
Głosowanie, na które nie wszystkich stać, zdaje się przesądzone.
Jednak Eve, doradczyni osób skazanych na śmierć i wędrówkę
między celami, po rozmowach z Marthą zaczyna się zastanawiać, co
kryje się za fałszywym zeznaniem dziewczyny — bo jej niewinność
nie podlega wątpliwości. Eve uwierzyła, a teraz musi sprawić, by
uwierzyły miliony.
Cela
7 przedstawia szalenie ciekawy i teoretycznie sprawiedliwy system
głosowania, gdzie to społeczeństwo ma prawo zadecydować, czy ktoś
zasługuje na karę śmierci, czy na uniewinnienie. Nie ma nic
pomiędzy, nie ma poprawczaków, nie ma kilkuletnich odsiadek w
więzieniu. Tylko siedem celi, siedem dni i decyzja ludzi.
Jednocześnie Kerry Drewery prowadzi fabułę w taki sposób, że nie
podaje niczego na tacy — wszystkie elementy układanki ułożyć
musimy sami, tak samo jak rozgryźć pewną intrygę. Nie jest to
jednak bardzo zaskakująca intryga, a jej większości można się
domyślić.
Dla
wielu mankamentem może być narracja, która jest poszarpana,
nieregularna, rzucająca wydarzeniami i strzępkami informacji.
Skaczemy między Marthą i Eve, mamy również transkrypcję ważnego
fabularnie programu telewizyjnego, mamy narracje pierwszo- i
trzecioosobowe, mamy czas teraźniejszy i standardowy przeszły.
Trudno się połapać w tym chaosie, jednak po pewnym czasie można
się przyzwyczaić — po połowie lektury uznałam, że taka urwana
narracja ma coś w sobie i dobrze pasuje do równie dziwnej,
skomplikowanej fabuły.
Cela
7 to dobry, młodzieżowy thriller. To nie powieść pełna pościgów
i strzelanin, i spektakularnych ucieczek; niesie ze sobą coś
więcej. Pokazuje, że chyba nigdy nie będzie idealnego systemu
sprawiedliwości, i że nie istnieje wyłącznie czerń i biel, a
jedynie szarość. I że nie można decydować o czyimś życiu lub
śmierci. Akcja trwa zaledwie siedem dni, w czasie których Martha
czeka na osąd, i jej przemyślenia są częścią fabuły. Drugą
częścią jest wszystko, co dzieje się poza celami, a dzieje się
mnóstwo, jednak autorka nie pogłębia intrygi. Pomysł był
świetny, jednak liźnięty zaledwie powierzchownie, co sprawiło, że
czułam pewien brak.
Mogę
polecić Celę 7 Kerry Drewery osobom, którym odpowiadają takie
klimaty — młodzieżowe, mające w sobie sporo z thrillera, ale
jednak nieco przewidywalne.
Recenzja
we współpracy z wydawnictwem Młody Book!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz