sobota, 1 kwietnia 2017

„Klimatyzacja” Remigiusz Mróz


Przyznam się, że trochę zaniedbałam Chyłkę, dlatego dopiero po równym roku od zdradzenia kolejnego tytułu serii prawniczej Remigiusza Mroza sięgnęłam po Klimatyzację. Cały Internet wtedy huczał, bo kto cierpliwie czeka na kolejne tomy serii, skoro każdy kolejny kończy się w takim momencie? Na pewno nie fani Mroza.

Niewiele mogę zdradzić na temat fabuły, bo nie chcę psuć frajdy z odkrywania kolejnych smaczków (wątek globalnego ocieplenia, którego wizerunku nawet Chyłka ocieplić nie może, to mój ulubiony) ani ze zwrotów akcji, jakie serwuje autor na każdej kolejnej stronie, od tytułowej począwszy. Chyłka i Zordon są w poważnych tarapatach, jak zwykle. Muszą rozwikłać zagadkę morderstwa dokonanego przy pomocy trującego gazu, którzy przedostał się do klimatyzacji i po cichu zabił wszystkich hipsterów siedzących z sojowym latte nad projektami.


Czy możesz przestać rzucać we mnie mięsem?
Nie. Lubię mięso. Więc rusz się i zamów mi jeszcze jeden stek — rozkazała Chyłka nieznoszącym sprzeciwu tonem. — I poproś kogoś, żeby włączył... klimatyzację.

Pościgi, strzelaniny i rzucanie mięchem — Klimatyzacja ma wszystko, czego trzeba do szczęścia fanom duetu Chyłka&Zordon. Co prawda tradycyjnie Remigiusz Mróz nie zostawia na bohaterach suchej nitki i kiedy myślimy, że podnoszą się, on delikatnie, acz stanowczo przydeptuje ich w to bagno, do którego trafili, de facto, z jego ręki. Lub nogi.


Klimatyzacja mrozi krew w żyłach. Cała powieść jest tak przesiąknięta niekończącym się napięciem, że klimatyzacja przydałaby się i mnie, ale do dyspozycji mam tylko wachlarzyk, niestety. Remigiusz Mróz zrobił to ponownie — stworzył powieść, od której ciężko się oderwać, do której ciężko się o coś przyczepić (no może lepiej byłoby więcej powiedzieć o tym globalnym ociepleniu, ale wybaczam), a która jak zwykle zmusza nas do sięgnięcia po kontynuację. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...