niedziela, 14 lutego 2016

The Lizzie Bennet Diaries




Bardzo często sięga się po klasykę literatury światowej, by opowiedzieć ją na nowo, raz jeszcze, przedstawić we współczesnym świetle i zaadaptować w nasz technologicznie rozwinięty świat. Mamy Sherlocka Holmesa z nieodłączną komórką i dr. Watsona piszącego całkiem popularnego bloga - serial stacji BBC jak zwykle bawi się współczesną konwencją i czerpie ile się da z klasycznych opowiadań Doyle'a; co najważniejsze - stacja robi to dobrze. Tak samo Hamlet z Davidem Tennantem w roli tytułowej: trochę królewsko, bardzo elegancko i bardzo anachronicznie (z karabinami i t-shirtami na przykład) - podbija serca i dopóki nie obejrzę tego z Cumberbatchem, to właśnie Tennant będzie moim Hamletem.

Jak wszyscy wiemy, Lizzie dużo czyta, I to jakie książki! :)

Duma i uprzedzenie jest jedną z takich powieści, których retelling dosyć ciężko stworzyć bez utraty tego angielskiego, dawnego klimatu i specyficzności sióstr Bennet. Duma i uprzedzenie i zombie wywołuje jedynie śmiech zażenowania, kryminalna zagadka we wciąż dziewiętnastowiecznych klimatach według opinii innych jest średnia, a ciąg dalszy historii Lizzie i Darcy'ego - cóż, oprócz Austen nikt nie stworzy tego tak, jak trzeba. Zauważmy jednak, że żadna z wymienionych historii nie rozgrywa się współcześnie; Duma i uprzedzenie to romans typowo dziewiętnastowieczny, w przełożeniu na współczesność albo byłby dziwaczny i nierealistyczny, albo całkowicie niezwiązany z fabułą, przypominający każdy inny romans.

Z tego właśnie powodu internetowy miniserial The Lizzie Bennet Diaries mnie zainteresował. Uwspółcześnienie Bennetów i całej historii, przełożenie jej w studencko-firmowe klimaty, wreszcie dobranie ciekawych, idealnych momentami aktorów i przedstawienie Dumy i uprzedzenia w formie youtubowych vlogów odniosło olbrzymi sukces. To interesujący, świetnie przedstawiony i niczym Sherlock bawiący się przekładaniem niuansów powieściowych do współczesności miniserial dostępny w języku angielskim dla każdego. Na YouTube oczywiście.

Oh Jane, ty słodka istoto ♥

Akcja umieszczona zostaje w dwudziestym pierwszym wieku, a sama historia zaczyna się dobrze znanymi wszystkim miłośnikom Jane Austen słowami It is a truth universally acknowledged, that a single man in possession of a good fortune, must be in want of a wife. Dalej jednak twórcy odbiegają nieco od standardowej fabuły. Przede wszystkim, uszczuplają rodzinę Bennetów i siostry są trzy: Lizzie, narratorka całej historii i nasze okno na świat Bennetów i ich perypetii, Jane pojawiająca się od czasu do czasu osobiście i Lydia, która w pewnym momencie sama rozpoczyna podobną do Lizzie zabawę w nagrywanie vlogów. Bennetowie mieszkają w zwyczajnym domku, w ich sąsiedztwie zaś pojawia nowa osoba, zajmująca luksusowy dom tuż obok: niejaki Bing Lee (ta gra słów! ♥). Nie brak również Williama Darcy'ego, poważnego właściciela firmy Pemberley Digital, przyjaciółki Lizzie Charlotte Lu czy pana Collinsa.


Znając wersję Austen, świetnie się bawiłam oglądając The Lizzie Bennet Diaries, odkrywając z odcinka na odcinek coraz więcej nawiązań, znajomych nazw pojawiających się w zupełnie innym kontekście (firma Pemberley Digital!), ciekawie sportretowanych postaci (Bing Lee, Azjata, jest tutaj moim faworytem), a także niewielkich zmian w samej fabule. I to nie pod kątem uwspółcześnienia samej historii, ale przedstawienia jej trochę inaczej niż Jane Austen, to znaczy: nie zrobienia z Darcy'ego i Bennetówny bohaterów komedii romantycznej.


I chociaż główną osią fabularną jest love-hate relationship naszych wiodących bohaterów, to nie brak innych wątków, a mogłoby się wydawać, że ponad sto od dwu do sześciuminutowych filmików nie rozwinie tego tak sprawnie. Choć samych aktorów jest niewielu, dzięki Lizzie widzimy tych, których fizycznie nie ma. Gdy Lizzie udaje matkę, zakłada odpowiednio wielki kapelusz i mówi z akcentem; gdy jest Bing Leem (którego później poznajemy osobiście), ma charakterystyczną dla lekarzy opaskę na głowie, a Darcy w wersji Lizzie ma kaszkiet i muszkę. Rozwinięty zostaje wątek Charlotte i nie kończy się on na tym, że poślubia Collinsa i wyjeżdża, a prowadzony jest dalej. Lydia - perfekcyjna aktorka, perfekcyjnie grająca swoją rolę - jest dużo lepiej ukazana pod kątem psychologicznym i konsekwencjami swoich czynów. A Darcy... cóż, warto na pojawienie się tego pana czekać.


To świetna, zabawna i przewrotna historia o miłości we współczesnym świecie i innych, dotykających nas - właśnie nas, ludzi takich jak Lizzie czy Jane - problemach. Okraszony świetnym humorem i nawiązaniami do powieści Jane Austen retelling tego jednego z najpopularniejszych romansów wszech czasów umila wieczory i nie pozwala zasnąć. Delikatne wyśmiewanie pewnych cech, w dziewiętnastym wieku pożądanych, współcześnie utrudniających życie, pochylenie się nad dynamiką konkretnych postaci, wreszcie - ukazanie dużo bardziej ludzkich, łatwiejszych do zrozumienia relacji między bohaterami - to wszystko składa się na The Lizzie Bennet Diaries. I gdybym nie szła na Deadpoola dzisiaj, w Walentynki, pewnie siedziałabym i odpaliła playlistę ze wszystkimi odcinkami raz jeszcze.

Trzeci raz.


Odcinek pierwszy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...