Bardzo
często sięga się po klasykę literatury światowej, by opowiedzieć
ją na nowo, raz jeszcze, przedstawić we współczesnym świetle i
zaadaptować w nasz technologicznie rozwinięty świat. Mamy
Sherlocka Holmesa z nieodłączną komórką i dr. Watsona piszącego
całkiem popularnego bloga - serial stacji BBC jak zwykle bawi się
współczesną konwencją i czerpie ile się da z klasycznych
opowiadań Doyle'a; co najważniejsze - stacja robi to dobrze. Tak
samo Hamlet z Davidem Tennantem w roli tytułowej:
trochę królewsko, bardzo elegancko i bardzo anachronicznie (z
karabinami i t-shirtami na przykład) - podbija serca i dopóki nie
obejrzę tego z Cumberbatchem, to właśnie Tennant będzie moim
Hamletem.
Jak wszyscy wiemy, Lizzie dużo czyta, I to jakie książki! :) |
Duma
i uprzedzenie jest jedną z takich powieści, których
retelling dosyć ciężko stworzyć bez utraty tego angielskiego,
dawnego klimatu i specyficzności sióstr Bennet. Duma i
uprzedzenie i zombie wywołuje jedynie śmiech zażenowania,
kryminalna zagadka we wciąż dziewiętnastowiecznych klimatach
według opinii innych jest średnia, a ciąg dalszy historii Lizzie i
Darcy'ego - cóż, oprócz Austen nikt nie stworzy tego tak, jak
trzeba. Zauważmy jednak, że żadna z wymienionych historii nie
rozgrywa się współcześnie; Duma i uprzedzenie to
romans typowo dziewiętnastowieczny, w przełożeniu na współczesność
albo byłby dziwaczny i nierealistyczny, albo całkowicie niezwiązany
z fabułą, przypominający każdy inny romans.
Z tego
właśnie powodu internetowy miniserial The Lizzie Bennet
Diaries mnie zainteresował. Uwspółcześnienie Bennetów i
całej historii, przełożenie jej w studencko-firmowe klimaty,
wreszcie dobranie ciekawych, idealnych momentami aktorów i
przedstawienie Dumy i uprzedzenia w formie
youtubowych vlogów odniosło olbrzymi sukces. To interesujący,
świetnie przedstawiony i niczym Sherlock bawiący
się przekładaniem niuansów powieściowych do współczesności
miniserial dostępny w języku angielskim dla każdego. Na YouTube
oczywiście.
Oh Jane, ty słodka istoto ♥ |
Akcja
umieszczona zostaje w dwudziestym pierwszym wieku, a sama historia
zaczyna się dobrze znanymi wszystkim miłośnikom Jane Austen
słowami It is a truth universally acknowledged, that a
single man in possession of a good fortune, must be in want of a
wife. Dalej jednak twórcy odbiegają nieco od standardowej
fabuły. Przede wszystkim, uszczuplają rodzinę Bennetów i siostry
są trzy: Lizzie, narratorka całej historii i nasze okno na świat
Bennetów i ich perypetii, Jane pojawiająca się od czasu do czasu
osobiście i Lydia, która w pewnym momencie sama rozpoczyna podobną
do Lizzie zabawę w nagrywanie vlogów. Bennetowie mieszkają w
zwyczajnym domku, w ich sąsiedztwie zaś pojawia nowa osoba,
zajmująca luksusowy dom tuż obok: niejaki Bing Lee (ta gra słów!
♥). Nie brak również Williama Darcy'ego, poważnego właściciela
firmy Pemberley Digital, przyjaciółki Lizzie Charlotte Lu czy pana
Collinsa.
Znając
wersję Austen, świetnie się bawiłam oglądając The Lizzie Bennet
Diaries, odkrywając z odcinka na odcinek coraz więcej nawiązań,
znajomych nazw pojawiających się w zupełnie innym kontekście
(firma Pemberley Digital!), ciekawie sportretowanych postaci (Bing
Lee, Azjata, jest tutaj moim faworytem), a także niewielkich zmian w
samej fabule. I to nie pod kątem uwspółcześnienia samej historii,
ale przedstawienia jej trochę inaczej niż Jane Austen, to znaczy:
nie zrobienia z Darcy'ego i Bennetówny bohaterów komedii
romantycznej.
I
chociaż główną osią fabularną jest love-hate relationship
naszych wiodących bohaterów, to nie brak innych wątków, a mogłoby
się wydawać, że ponad sto od dwu do sześciuminutowych filmików
nie rozwinie tego tak sprawnie. Choć samych aktorów jest niewielu,
dzięki Lizzie widzimy tych, których fizycznie nie ma. Gdy Lizzie
udaje matkę, zakłada odpowiednio wielki kapelusz i mówi z
akcentem; gdy jest Bing Leem (którego później poznajemy
osobiście), ma charakterystyczną dla lekarzy opaskę na głowie, a
Darcy w wersji Lizzie ma kaszkiet i muszkę. Rozwinięty zostaje
wątek Charlotte i nie kończy się on na tym, że poślubia Collinsa
i wyjeżdża, a prowadzony jest dalej. Lydia - perfekcyjna aktorka,
perfekcyjnie grająca swoją rolę - jest dużo lepiej ukazana pod
kątem psychologicznym i konsekwencjami swoich czynów. A Darcy...
cóż, warto na pojawienie się tego pana czekać.
To
świetna, zabawna i przewrotna historia o miłości we współczesnym
świecie i innych, dotykających nas - właśnie nas, ludzi takich
jak Lizzie czy Jane - problemach. Okraszony świetnym humorem i
nawiązaniami do powieści Jane Austen retelling tego jednego z
najpopularniejszych romansów wszech czasów umila wieczory i nie
pozwala zasnąć. Delikatne wyśmiewanie pewnych cech, w
dziewiętnastym wieku pożądanych, współcześnie utrudniających
życie, pochylenie się nad dynamiką konkretnych postaci, wreszcie -
ukazanie dużo bardziej ludzkich, łatwiejszych do zrozumienia
relacji między bohaterami - to wszystko składa się na The Lizzie
Bennet Diaries. I gdybym nie szła na Deadpoola dzisiaj, w
Walentynki, pewnie siedziałabym i odpaliła playlistę ze wszystkimi
odcinkami raz jeszcze.
Trzeci
raz.
Odcinek pierwszy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz