wtorek, 16 lutego 2016

„Rozkaz zagłady” James Dashner

Powieści dystopijne są często usytuowane w dalekiej przyszłości, z rozwiniętą technologią i aparatem inwigilacyjnym, albo wręcz przeciwne - rzeczywistość wygląda, jakbyśmy cofnęli się w czasie o dziesiątki lat, a ludzie ponownie muszą walczyć o życie każdego dnia. James Dashner pisząc trylogię Więzień labiryntu połączył obie te wersje w jedną spójną całość, gdzie technologia jest przywilejem elit, a reszta ludzi po wybuchach słonecznych musi radzić sobie jak za dawnych lat. O ile Więzień labiryntu skupiał się wokół tej rozwiniętej technologicznie sfery świata - pomimo całej fabuły o survivalu w ekstremalnych warunkach - to Rozkaz zagłady, prequel do historii Thomasa, dziejący się lata wcześniej, skupia się wokół tej drugiej grupy, osób muszących walczyć o przetrwanie i nauczyć się życia w nowym, niebezpiecznym świecie. 

Mark i Trina mieli szczęście - gdy rozbłyski słoneczne paliły ludzi żywcem, oni znajdowali się w tunelu metra. Przypadek, szczęśliwy traf, sprawia, że sprzymierzają się ze starym, wyszkolonym żołnierzem Alekiem i jego znajomą Laną, a także kilkorgiem ich rówieśników. Ich jedynym celem jest przetrwanie. Rok później myślą, że sytuacja na świecie się uspokoiła. Żyją w małej wiosce, wiodą jakie takie życie, od czasu do czasu dostają zapasy z większej osady nieopodal... tylko ich spokój nagle jest przerwany przez wyniszczającą mózg chorobę - Pożogę, która zbiera swoje żniwo wśród wszystkich. 

Rozkaz zagłady przyniesie ogromne zaskoczenie osobom, które już znają Streferów i to, co im się przydarzyło. Powieść, wprowadzająca zupełnie nowe postacie, całkowicie skupia się na jednym wątku: wyniszczającej, niebezpiecznej chorobie zwanej Pożogą, która zmiotła z powierzchni Ziemi ogromną część populacji. Właściwie cały Rozkaz zagłady pozbawiony jest pomniejszych wątków - mamy co prawda uczucie Triny i Marka przemycane w tle oraz sny, w których poznajemy początek, to, jak zebrała się cała grupka pod przywództwem Aleca; jednak na tym się kończy. Można pokusić się o stwierdzenie, że Rozkaz zagłady to historia Pożogi, od samych jej narodzin aż do momentu, w którym powołany do życia zostaje eksperyment DRESZCZu.

To doskonała powieść dla osób pragnących choć na trochę przedłużyć to uczucie niewiedzy związane ze światem z Więźnia labiryntu, to uczucie, gdy czyta się świetną powieść i nie wie, co stanie się dalej. Zwroty akcji i niespodzianki związane z postaciami nie są jednak najbardziej emocjonalną częścią Rozkazu zagłady; taką dla mnie był za to sam wątek Pożogi, sama wiedza, w jaki sposób ta przeklęta choroba się rozprzestrzeniła i tym samym w przyszłości skutkowała eksperymentem z Labiryntami. Kiedy myślałam o chorobie, czytając o Thomasie i Newcie, to zawsze wyobrażałam sobie Pożogę jako mutację po rozbłyskach słonecznych albo przynajmniej jako chorobę związaną z tą ekstremalną sytuacją, tymczasem faktycznie jest związana - jednak w zupełnie inny, szokujący dla mnie sposób.

Rozkaz zagłady zaczyna się od Thomasa, jednak to nie jego historię poznajemy. Śledzimy grupę nowych bohaterów, wśród których wiodącym jest Mark - chłopak, który szczęśliwym trafem znajdował się w metrze podczas katastrofy i jako jedyny ze swojej rodziny przeżył. Mamy również Trinę, jego dziewczynę; to, co w ich wątku najbardziej mi się podobało, to fakt, że nie kierowali się emocjami (co nie oznacza, że byli bezdusznymi maszynami). Nie stawiali miłości na pierwszym miejscu, choć dla siebie skoczyliby w ogień. Najpierw przeżycie - potem ukochana osoba.

James Dashner wzbogacił historię o wiele nowych elementów dotyczących Pożogi. Przedstawił również świat, którego wcześniej nie znaliśmy, bo Thomas i spółka niezbyt długo przebywali w ludzkich osadach. To mroczny, niebezpieczny, zwierzęcy i szalony świat, w którym śmierć obecna jest każdego dnia, a szaleństwo dopada każdego - prędzej czy później. Rozkaz zagłady pokazuje to, czego nie doświadczył tytułowy więzień labiryntu, najpierw w Strefie, potem w terenie zaludnionym przez chorych na Pożogę, ale jednak kontrolowanym przez DRESZCZ - pokazuje takie zwykłe życie zwykłej ofiary katastrofy naturalnej. A przez zwykłe życie rozumiem oczywiście codzienną walkę o życie. W nowym świecie, po rozbłyskach, jeśli nie masz góry pieniędzy, jesteś na tę walkę skazany.

Lektura obowiązkowa dla fanów Więźnia labiryntu!


Recenzja we współpracy z wydawnictwem Papierowy Księżyc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...