poniedziałek, 1 lutego 2016

Styczeń 2016


Pierwszy miesiąc nowego roku już za nami, czas więc - jak obiecałam sobie w grudniu - podsumować to, co przeczytałam jeżdżąc przerażająco chłodną komunikacją miejską, podczytując książkę za książką - niekoniecznie z wyboru, raczej z przymusu, w końcu jeszcze 92 dni do spotkania z wielkim potworem zwanym maturą! :)

Granicy Zofii Nałkowskiej niestety nie dokończyłam - to jedna z tych powieści, przy których człowiek męczy się tak straszliwie, że każda kolejna strona przyprawia o fizyczny ból. Co prawda walory literackie dostrzegam i rozumiem, czemu powieść zaliczono do klasyki literatury polskiej, ale historia Zenona Ziembiewicza okazała się całkowicie nie dla mnie.

Moim pierwszym tegorocznym odkryciem jest twórczość Jarosława Iwaszkiewicza (rychło w czas, ale lepiej późno niż wcale!). Przymusem była lektura Panien z Wilka, jednak styl Iwaszkiewicza - troszkę melancholijny, smutny, niesamowicie absorbujący, sprawił, że sięgnęłam po kolejne, czytając prawie wszystkie znajdujące się w moim zbiorze opowiadań wypożyczonym z biblioteki.

Złe dziewczyny nie umierają Katie Alender czytałam w przerwach między jedną a drugą lekturą, by odpocząć od pełnych kontekstów i pięciu den klasyków literatury. Powieść ta jest horrorem w wersji light, jak to ujęłam - powoduje jedynie niewielki dreszczyk emocji i pozwala spokojnie zasnąć po lekturze, ale zapewnia pierwszorzędną rozrywkę.

Po Sklepy cynamonowe, a konkretniej opowiadanie Sierpień, sięgnęłam jak po większość książek w tym miesiącu, ze względu na to, że cykl opowiadań Schulza był moją lekturą. I chociaż zazwyczaj czytam więcej niż trzeba, to poetyzacja prozy okazała się nie dla mnie i nic poza Sierpniem Ulicą Krokodyli nie przeczytałam.

Proces Franza Kafki, klasyka literatury światowej - czy ja muszę więcej o tej pozycji dopowiadać? Co prawda przestraszyłam się po przeczytaniu, że tłumaczem jest Bruno Schulz, co biorąc pod uwagę moje odczucia do jego twórczości nie jest zaskakujące, jednak szybko okazało się, że nie musiałam się martwić. To absurdalna historia, obok której nie można przejść obojętnie.

Rozkaz zagłady Jamesa Dashnera, będąc prequelem trylogii Więzień labiryntu, odpowiada na wiele moim pytań dotyczących genezy Pożogi - dla wszystkich miłośników Thomasa, Newta i Minho lektura obowiązkowa, rzucająca światło na to, co wydarzyło się w trylogii. Nieraz odkładałam książkę, łapiąc się za głowę - tak szokujące fakty stawia przed czytelnikiem Dashner!

Gombrowiczowskie Ferdydurke to lektura specyficzna - kpiąca sobie z reguł tradycyjnej powieści, a więc dla kogoś rozczytanego w tradycyjnych powieściach właśnie, ciężka do przełknięcia. Na szczęście im dalej w las, tym lepiej, a w dodatku w tym galimatiasie pełnym czarnego humoru i absurdu dostrzegam pewien geniusz. 



A jak wasz styczeń? :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...