sobota, 22 lutego 2014

Lewiatan | Scott Westerfeld



Steampunk – odmiana fantastyki naukowej lub gałąź cyberpunku, które wiele osób uwielbia. Do grona miłośników zaliczam się ja, z racji tego, że w książkach z tego nurtu akcja bardzo często osadzona jest w mej ukochanej epoce wiktoriańskiej. Lewiatan odchodzi od tej konwencji, akcja bowiem rozgrywa się tuż przed i w trakcie I wojny światowej w Austrii i Wielkiej Brytanii, a także w paru innych krajach. Co prawda Scott Westerfeld zachował wszystko to, co w steampunku najważniejsze: maszyny. Alternatywna wersja wojny zawiera dwa rodzaje maszyn, jedne, całkowicie mechaniczne, budowane są przez Austriaków i Niemców, a drugie to... żywe stworzenia.

Kiedy Darwin odkrył nić życia w każdej żywej istocie i nauczył się łączyć nici różnych istot w jeden wielki organizm, Anglia postanowiła oprzeć na tym odkryciu niezbędne uzbrojenie. Z połączenia zeppelinów, wielorybów i tysiąca innych żyjątek powstały wielkie sterowce, które żyły własnym życiem, a latać mogły dzięki wodorowi wytwarzanemu przez organizmy we wnętrzu wieloryba. Każde stworzenie zależne było od innego. Wojsko używało tych stworzeń i nauczyło się obsługiwać delikatne elementy czy karmić nietoperze gwoźdźmi. Jednak świat stoi na skraju wojny. Wielka Brytania obawia się jej rozpoczęcia. Nowi kadeci uczeni, jak obsługiwać żywe machiny, stają teraz przed największym testem – lotem na pierwszym eksperymentalnym stworzeniu, przypominającym nieco meduzę połączoną z balonem. Na pierwszego ochotnika zgłasza się Deryn, podająca się za Dylana – kobietom bowiem nie wolno robić takich rzeczy.


Tymczasem w zupełnie innym miejscu, chociaż dalej w Europie, młody książę Aleksander zostaje zbudzony w środku nocy i zmuszony do opuszczenia swojego zamku. Najbardziej zaufani ludzie jego ojca bagatelizują ucieczkę, tłumacząc, że to tylko nagły nocny trening. Jednak prawda jest okrutna. Jego ojciec i matka zostali zamordowani w Sarajewie. Alek musi uciekać, na szczęście wcześniej przygotowano się na taką ewentualność. W mechanicznej, nie mającej nic z żywego zwierzęcia machinie kroczącej Alek, jego fechmistrz, najlepszy mechanik w kraju i dwoje zaufanych ludzi jego ojca wyrusza w wyprawę do twierdzy w Szwajcarii. Tylko tam, na neutralnym terenie, będzie bezpiecznie, kiedy rozpęta się I wojna światowa.


Tym razem zacznę od strony technicznej, bo zachwycona jestem wydaniem tej książki. Jedynym mankamentem, do którego ewentualnie mogłabym się przyczepić, są – będące jednocześnie i wadą, i zaletą – kartki. Białe, grube, mocne, niepodatne na zniszczenie tak bardzo jak zwyczajowe kremowe i cieniutkie. Niestety, o ile dzięki temu książka nie zniszczy się, to jest dużo cięższa i jeśli ktoś, tak jak ja, lubi zabierać powieści ze sobą, żeby czytać kiedy tylko się da, to Lewiatan nie jest najlepszą pozycją do takich podróży. Zwłaszcza jeśli dodatkowo dźwiga się torbę wypchaną podręcznikami. Inna sprawa to ilustracje. Są dość specyficzne, ale nie ujmuje to ich uroku. Przedstawiają one sceny opisywane w danym momencie – odtwarzają je idealnie. I chociaż jestem zwolenniczką wyobrażania sobie samodzielnie wszystkiego, to... to rysunki te są tak cudowne, że zapominam o tym. Chociaż może to przez fakt, że ja z rysowaniem jesteśmy za pan brat. Jestem zachwycona oprawą graficzną: mapami, wspomnianymi ilustracjami i bardzo steampunkową, pasującą klimatem okładką.

Początkowo Lewiatan nie był zbyt pasjonującą lekturą. Historia Deryn i Alka to dwa zupełnie różne światy, które – wydawałoby się – nie mogłyby się w pewnym momencie połączyć. W tę książkę trzeba się wczuć, a to zabiera trochę czasu. Dlatego właśnie pierwsze rozdziały czytałam dobre kilka dni, ale potem, kiedy opowieść się rozkręciła, a ja przywykłam do stylu pisania Westerfelda, całą resztę powieści skończyłam w jakieś dwa dni. W gruncie rzeczy, Lewiatan to lektura dla młodzieży i na próżno szukać w niej... racjonalności? Trudno to nazwać. To, pomimo historycznego tła, ciekawej i dość nietypowej fabuły, trochę naiwna powieść. A przynajmniej bohaterowie są naiwni niczym w bajkach Disneya. Nie przeszkadza to w lekturze i jest dużo lepiej niż w takim Badaczu potworów, ale wizja dorosłych, doświadczonych wojskowych dających się nabrać na przebranie Deryn czy dwojga młodych nastolatków odgrywających wielką rolę w czasie I wojny światowej jest trudna do przełknięcia. Ja przełknęłam to co prawda bez oporów, bowiem przyzwyczaiłam się poprzez oglądanie anime do motywu nastolatków ratujących świat.


Dla miłośników steampunku i historii alternatywnych jest to książka idealna. Ciekawa i wciągająca fabuła, interesujący bohaterowie, pomieszanie przeszłości z przyszłością i płynna narracja Westerfelda sprawiają, że Lewiatan jest dobrą przygodową powieścią dla młodzieży. Mnie ta historia spodobała się do tego stopnia, że już zaczynam poszukiwać kolejnej części do zakupienia. Niektórym jednak potrzebne będzie przymknięcie oka na iście disneyowską naiwność (a jak lubicie Mulan, jest jeszcze łatwiej), bo dopiero wtedy Lewiatan może naprawdę się spodobać. Śmiem dodać, że ta historia jest fantastyczna, w obu znaczeniach tego słowa.

6 komentarzy:

  1. Mam zamiar przeczytać, tym bardziej że cena w Matrasie powala <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak myślisz, skąd ja mam swój egzemplarz? Tak ładnie wyglądał koło kasy z nalepką 9.90 <3

      Usuń
  2. Wciąż się waham, ale jak będzie okazja pożyczyć od kogoś ten tytuł, to może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przeczytać :D Zachęciłaś mnie niesamowicie.

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uwielbiam wszystkie bajki Disneya, więc... :D
    Tak na serio, to chcę tę trylogię przeczytać już od dawna. Mam nadzieję, że wpadnę na nią w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  5. Waham się co do tej pozycji...hmm..no nie wiem..;p
    Mam nadzieję, że jednak gdy ją gdzieś zobaczę, to po nią sięgnę :)
    Pozdrawiam Cieplutko :* :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...