niedziela, 10 grudnia 2017

„Czarny amulet” Adam Faber


Pisząc o Księdze Luster, czyli tomie otwierającym magiczną serię Adama Fabera, uznałam, że to sympatyczna książka, ale jednak chyba jestem na nią ciut za stara. Czuć było prostotę, infantylność Kate i Fiona, pojawiło się poczucie, że jednak chyba już dorosłam i nie jest to seria, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Na szczęście postanowiłam kontynuować historię Kate i Fiona, i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona drogą, w którą postanowił iść autor. Czarny amulet jest zdecydowanie ciekawszy, urozmaicony i w końcu mogłam znaleźć elementy, które nie sprawiały, że czułam zażenowanie zachowaniem Kate. Kate, która zdecydowanie rozwinęła się od naszego ostatniego spotkania – a ja uwielbiam, kiedy bohaterowie są dynamiczni!

Historia zaczyna się jakiś czas po wydarzeniach z Księgi Luster. Kate oswoiła się z magią, ciotka nieco mniej traktuje ją jak kruchutkie jajko, a Fion jest w swoim żywiole – i jest zachwycony, że może zgłębiać magię razem ze swoją czarownicą. Nawet jeśli oznacza to wciskanie Kate notatek i rozkaz nauki w wakacje. Ciotka postanawia pomóc Kate w nauce, zabierając ją na wyjazd do nadmorskiego miasteczka, w którym magia jest na porządku dziennym i magiczna społeczność często tam przebywa. Sądzi również, że towarzystwo młodych czarodziejów i czarownic dobrze wpłynie na dziewczynę. Nie wie, jak wiele ten wyjazd zmieni.

W Czarnym amulecie pojawia się również wątek drugiego z bohaterów, którego możemy już uznać za głównego. Otóż swoje pięć minut dostaje Jonathan, i był to strzał w dziesiątkę. Urozmaicenie narracji przeskakiwaniem między Kate i Jonathanem tylko po to, by na koniec umiejętnie spleść ich losy, było świetnym zabiegiem. Jednocześnie wraz z tym wątkiem Adam Faber wprowadza motywy ciekawsze niż pierwsze zauroczenie; mamy tutaj relację matka – syn, radzenie sobie ze stratą i zdradę, które dodają nieco więcej powagi tej dość, przyznajmy, sympatycznej i miłej historii.

Kolejnym elementem, który zaskakuje, jest magia sama w sobie. Świetnie się czyta o magii, jednak w Księdze Luster Kate po prostu zauroczyła się magią i nie traktowała jej z należytym szacunkiem, widać było to w jej zachowaniu – po prostu nie zgłębiała jej tajników. Tymczasem Czarny amulet rozbudowuje magię, jej typy, jej odłamy, poznajemy magiczne miejsca i innych czarodziejów, co bardzo pozytywnie wpływa na odbiór fabuły. Lubię, kiedy system magiczny jest rozbudowany, i choć jeszcze nie nazwałabym tego w Kronikach Jaaru takim, to jest na dobrej drodze, dzięki chociażby poruszeniu wątku duchów, magicznej bibliotece i voodoo.

Czarny amulet to zdecydowany wzrost jakości i jedyne, co mogę powiedzieć, to to, żebyście nie rezygnowali z lektury, myśląc, że Księga Luster jest jednak dla dzieciaków. W Czarnym amulecie zupełnie nie miałam takiego poczucia. Zupełnie tak, jak mam z Potterem czy Opowieściami z Narnii – czyta się je po wielu latach, bo nadal dają frajdę. I tutaj w końcu się to poczucie pojawia. Zwłaszcza, że ostatnie sceny wskazują zupełnie inny kierunek niż dotychczas i jestem ciekawa, w jaki sposób Adam Faber to rozegra. Bo z tego, co się wydarzyło w lesie, może wyjść coś naprawdę świetnego.




Recenzja we współpracy z wydawnictwem Czwarta Strona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...