wtorek, 3 października 2017

„Prawdodziejka” Susan Dennard

Kiedy mówimy o nurcie Young Adult, w większości powieści mamy elementy fantastyczne, charyzmatycznych bohaterów i — pierwszoplanowy lub nie — wątek miłosny. I na tym bazuje cała fabuła. Susan Dennard, owszem, nie odbiega od tego schematu tak bardzo, jednak w centrum stawia przyjaźń łączącą dwie bohaterki, tytułową prawdodziejkę Safiyę oraz jej nieodłączną towarzyszkę, Iseult. I to wyróżnia właśnie serię o Czaroziemi, razem z ciekawym pomysłem na istnienie magii w uniwersum, wszystko jednak ginie pod fabułą, którą czytelnik choć trochę obeznany z gatunkiem przewidzi bez większych problemów.

Safiya i Iseult są nierozłączne, a więc i zazwyczaj razem wpadają w tarapaty — a są podwójnym magnesem na kłopoty. Tak jest i tym razem, nieudana akcja i nagle czarodziejki są ścigane i muszą się ukrywać. Jakby tego było mało, o mocy Safi nikt nie powinien się dowiedzieć; jest prawdodziejką, a wielu zabiłoby dla takiego daru. Z kolei Iselut wyzwala w sobie moc, o której istnieniu nie miała pojęcia. I tak, uciekając, sprowadzają na siebie większe kłopoty i wplątują się w intrygi. W dodatku są ściganę przez krwiodzieja, a ten nie poprzestanie, dopóki nie dopadnie prawdodziejki.

Jak wspominałam, Prawdodziejce nie udało się zaskoczyć wieloma elementami. Mamy tutaj przyjaciółki na śmierć i życie, jedna za drugą wskoczyłaby w ogień. Obie mają swoje sekrety, które kryją przed światem. Oczywiście Safiya jest niezwykle rzadką czarodziejką związaną z odróżnianiem prawdy od fałszu, a Iseult, jak się okazuje, jest nie mniej wyjątkowa — włada magią potężniejszą niż jej się wydaje. Również pojawienie się wiatrodzieja, Merika, zaczęło prowadzić fabułę w jednym, znanym wszystkim kierunku, jednak zwroty akcji nie pozwoliły, by wątek miłosny się rozwinął. Prawdopodobnie jednak tak się stanie w Wiatrodzieju, tomie drugim serii.


Były jednak elementy, które pozytywnie mnie zaskoczyły. Przede wszystkim oparcie fabuły na relacji między Safi a Iseult; bardzo ważna dla nich jest przyjaźń i żałuję, że tak mało w literaturze YA jest o przyjaźni i jej sile właśnie. Susan Dennard stworzyła dwie charakterne bohaterki, choć wciąż dość typowe: jedna narwana, niemyśląca przed podjęciem akcji, a druga rozważna i planująca każdy krok. Przez to jednak świetnie się dopełniają. Kolejną rzeczą była perspektywa krwiodzieja, polującego na Safi, który jest wrogiem numer jeden dziewcząt. Perspektywa „Tego Złego” zdarza się zbyt rzadko i ciekawie było w końcu zobaczyć całą sytuację oczami nie prawych, pięknych, odważnych bohaterów, ale właśnie obserwować wydarzenia z perspektywy tej drugiej strony, z którą walczą.

Susan Dennard stworzyła serię o sporym potencjale. Prawdodziejkę oceniam jako typową fantastykę dla młodzieży, nie ma w sobie wiele, czym mogłaby się wyróżnić z gąszcza podobnych historii o dzielnych bohaterach walczących ze złem magią. Potencjał jest w systemie magicznym, niezwykle różnorodnym (i bardzo podoba mi się nazewnictwo), a i samo zakończenie wskazuje, że jest szansa, by autorka nie podążała utartymi drogami. Ja na razie mam mieszane uczucia, ale będę kontynuowała historię Safi i Iseult, by dowiedzieć się, jakie pomysły wprowadzi w życie Susan Dennard. Prawdodziejka to średniak, nie jest zła, ale daleko jej do czegoś oryginalnego, jakkolwiek z pewnością przypadnie do gustu osobom, które lubują się w fantastyce i lekkich powieściach przygodowych.



Recenzja we współpracy z wydawnictwem SQN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...