piątek, 7 lipca 2017

„Księga kłamstw” Teri Terry


Wszyscy prędzej czy później skłamiemy — czy to w dobrej czy złej wierze, z błahego lub z ważnego powodu. Mamy to w genach, tę chęć naginania prawdy, koloryzowania czy zmieniania rzeczywistości swoimi kłamstewkami. Nikt z nas nie jest idealny. Tak samo jak Piper i Quinn, bohaterki Księgi kłamstw Teri Terry, z których jedna lubuje się w mijaniu z prawdą, a druga za każde kłamstwo była karana. Piper i Quinn są bliźniaczkami, jednak nie wiedziały o swoim istnieniu do czasu pogrzebu ich matki, na którym się spotykają. Dlaczego siostry rozdzielono i nie wychowywano ich razem? Czemu ich matka jedną z nich wysłała pod opiekę apodyktycznej babki, a drugiej zbudowała raj na ziemi? Co ma z tym wszystkim wspólnego tajemnicze dziedzictwo i klątwa z przeszłości?

Powieść Teri Terry jest bardzo nierównomierna — przez pierwsze ponad dwieście stron miałam wrażenie stania w miejscu; nie działo się kompletnie nic popychającego fabułę dalej, a chociaż kolejne wydarzenia były opisywanie ciekawie, to nadal były to zwyczajne dni z życia dwóch dziewcząt, które dowiedziały się o swoim istnieniu. Przez to Księga kłamstw początkowo nuży i może zniechęcać do dalszego zapoznania się z fabułą. Mimo tej zwyczajności ponad połowy książki daje się w tych zdarzeniach, epizodach z życia Piper i Quinn, dostrzec ziarnko niepokoju, coś niedobrego kryjącego się między linijkami. Czytamy o zwykłych sprawach i nagle czujemy, że coś jest zdecydowanie nie tak, co rozwiązuje się w punkcie kulminacyjnym.

Zakończenie, kulminacja wszystkich zdarzeń, w pewien sposób wynagradza nużącą fabułę przez pierwsze rozdziały. Im więcej dowiadujemy się o rodzinie Blackwoodów, im więcej poznajemy tajemnic z przeszłości, tym lepiej. Końcówka jest jedną wielką akcją, której finału nikt się nie spodziewał — nawet ja. Bo zazwyczaj, gdy bohaterka podejmuje złe decyzje, to albo nie ma ich konsekwencji, albo są, jednak znikome, albo wszyscy inni tak ją pocieszą, że o tych decyzjach zapomni. O nie. Tutaj decyzja końcowa jest zła, to zwykłe świństwo, i pomimo wydarzeń, które mogły być motywacją do postąpienia tak, a nie inaczej, bohaterkę można z czystym sumieniem potępić. Za tytułowe kłamstwo właśnie.

Jednocześnie Księga kłamstw za główny motyw wybrała właśnie kłamstwa i świetnie wyszło autorce to, że nawet my, Czytelnicy, nie zdajemy sobie sprawy, kiedy bohater kłamie. Nabieramy się na gładkie słówka tak, jak wszyscy inni bohaterowie, i tylko wspomniany niepokój daje nam pewność, że coś jest nie tak.

Księga kłamstw to opowieść o poszukiwanym dziedzictwie, o tajemnicach rodzinnych i grzechach z przeszłości, o klątwie, która niszczy rodzinę bliźniaczek od wieków. To niekoniecznie thriller (choć ma swoje momenty, które mogą zmrozić krew w żyłach), a już na pewno nie psychologiczny. Podszywana fantastyką historia jest raczej niemożliwa do klasyfikacji, łączy bowiem i fantastykę, i szczyptę thrillera, obyczajowość i mroczną przeszłość. Księgę kłamstw mogę polecić wszelkim miłośnikom wiedźm i klątw, którzy lubią czytać o rodzinnych tajemnicach i grzechach, którzy razem z bohaterami uwielbiają poznawać ich przeszłość, mocno rzutującą na ich własną teraźniejszość.


Recenzja we współpracy z wydawnictwem Młody Book.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...