niedziela, 18 czerwca 2017

„Wszyscy patrzyli, nikt nie widział” Tomasz Marchewka


Hausenberg — miasto, które tętni życiem w nocy. To czas ogromnych wygranych i wielkich porażek. Nie warto zapuszczać się tam nieprzygotowanym; nie ma bardziej niebezpiecznego miejsca, a ofiarą może stać się każdy. Nie daj się zabić to najważniejsza zasada. Po zmroku w mieści usłyszeć można wiele: tasowanie kart przy stole, brzęk monet, lejący się alkohol i przede wszystkim napięcie, kryjące się w każdym zakamarku Hausenberga. Szykuje się coś wielkiego.

Slava jest młodym uczniem Profesora, szulerskiej legendy. Ma talent nie tylko do gier karcianych, kantowania i szulerstwa, ale i do nieustannego wpadania w kłopoty. Niecierpliwy, ale i ambitny Slava już teraz chce zostać numerem jeden w Hausenbergu, a by tego dokonać, musi jeszcze więcej grać, więcej kantować i więcej oszukiwać. Mimo tarapatów podążających za nim jak cienie, zawsze spada na cztery łapy. Mamy również Petra, pierwszego pośród złodziei, który swoim opanowaniem świetnie kontrastuje z lekkodusznym Slavą. Jest jeszcze Nino, płatny zabójca o nieocenionych zdolnościach w walce.

A jak wspominałam, szykuje się coś. Coś wielkiego, coś, czego nikt w Hausenbergu się nie spodziewa.


Bardzo łatwo stwierdzić, że Wszyscy patrzyli, nikt nie widział jest o dwójce szulerów: o Slavie i o Petrze — to im poświęcono najwięcej miejsca w fabule, to głównie ich losy śledzimy przez cały czas akcji. Tymczasem nad nimi jest coś większego, mroczniejszego, kryjącego się w każdym kącie: najważniejszy bohater tej powieści, Hausenberg. Miasto. W fabule przeplata się i Hausenberg sprzed lat, i aktualny, w obu przypadkach jednak miasto budzi się do życia dopiero nocą, a wtedy porachunki, hazard, szulerstwo i wszechobecni złodzieje i oszuści wpisują się w typowy krajobraz Hausenberga tak, jakby byli jego nieodłączną częścią.

Gra w karty dla laika zasadniczo nie jest ciekawa, a jeszcze mniej są karciane sztuczki, które trudno dostrzec, a co dopiero je zrozumieć i docenić kunszt. A jednak jednymi z dynamicznych, trzymających w napięciu scen była właśnie gra w karty: czy to w kostuchę, czy dziesięcinę, czy w inną z gier, które królują w Hausenbergu. Nie brakuje to również innego typu akcji — to niebezpieczne miasto, przez które ciemną nocą lepiej nie wędrować samemu, a już z pewnością nie z pełną sakiewką. Dlatego bójki i potyczki są na porządku dziennym, a Slava, Nino i Petr wplątywani są w nie wielokrotnie.

Gdybym Wszyscy patrzyli, nikt nie widział czytała, znając jedynie tytuł, pominąwszy blurb na okładce, opinie na skrzydełku i notkę o autorze, prędzej uwierzyłabym w kolejny koniec świata niż w fakt, że powieść ta jest debiutem literackim. Bo jaki to debiut! Jeszcze nieidealny (wiele osób może narzekać na skoki między czasami, między Starym a Nowym Hausenbergiem, choć mnie akurat to nie przeszkadzało), ale wciąż będący klimatyczną, steampunkową historią; to urban fantasy jak najbardziej godne uwagi!


Recenzja we współpracy z wydawnictwem SQN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...