Hausenberg
— miasto, które tętni życiem w nocy. To czas ogromnych wygranych
i wielkich porażek. Nie warto zapuszczać się tam nieprzygotowanym;
nie ma bardziej niebezpiecznego miejsca, a ofiarą może stać się
każdy. Nie daj się zabić to najważniejsza zasada. Po zmroku w
mieści usłyszeć można wiele: tasowanie kart przy stole, brzęk
monet, lejący się alkohol i przede wszystkim napięcie, kryjące
się w każdym zakamarku Hausenberga. Szykuje się coś wielkiego.
Slava
jest młodym uczniem Profesora, szulerskiej legendy. Ma talent nie
tylko do gier karcianych, kantowania i szulerstwa, ale i do
nieustannego wpadania w kłopoty. Niecierpliwy, ale i ambitny Slava
już teraz chce zostać numerem jeden w Hausenbergu, a by tego
dokonać, musi jeszcze więcej grać, więcej kantować i więcej
oszukiwać. Mimo tarapatów podążających za nim jak cienie, zawsze
spada na cztery łapy. Mamy również Petra, pierwszego pośród
złodziei, który swoim opanowaniem świetnie kontrastuje z
lekkodusznym Slavą. Jest jeszcze Nino, płatny zabójca o
nieocenionych zdolnościach w walce.
A
jak wspominałam, szykuje się coś. Coś wielkiego, coś, czego nikt
w Hausenbergu się nie spodziewa.
Bardzo
łatwo stwierdzić, że Wszyscy patrzyli, nikt nie widział
jest o dwójce szulerów: o Slavie i o Petrze — to im poświęcono
najwięcej miejsca w fabule, to głównie ich losy śledzimy przez
cały czas akcji. Tymczasem nad nimi jest coś większego,
mroczniejszego, kryjącego się w każdym kącie: najważniejszy
bohater tej powieści, Hausenberg. Miasto. W fabule przeplata się i
Hausenberg sprzed lat, i aktualny, w obu przypadkach jednak miasto
budzi się do życia dopiero nocą, a wtedy porachunki, hazard,
szulerstwo i wszechobecni złodzieje i oszuści wpisują się w
typowy krajobraz Hausenberga tak, jakby byli jego nieodłączną
częścią.
Gra
w karty dla laika zasadniczo nie jest ciekawa, a jeszcze mniej są
karciane sztuczki, które trudno dostrzec, a co dopiero je zrozumieć
i docenić kunszt. A jednak jednymi z dynamicznych, trzymających w
napięciu scen była właśnie gra w karty: czy to w kostuchę, czy
dziesięcinę, czy w inną z gier, które królują w Hausenbergu. Nie
brakuje to również innego typu akcji — to niebezpieczne miasto,
przez które ciemną nocą lepiej nie wędrować samemu, a już z
pewnością nie z pełną sakiewką. Dlatego bójki i potyczki są na
porządku dziennym, a Slava, Nino i Petr wplątywani są w nie
wielokrotnie.
Gdybym
Wszyscy patrzyli, nikt nie widział czytała, znając jedynie
tytuł, pominąwszy blurb na okładce, opinie na skrzydełku i notkę
o autorze, prędzej uwierzyłabym w kolejny koniec świata niż w
fakt, że powieść ta jest debiutem literackim. Bo jaki to debiut!
Jeszcze nieidealny (wiele osób może narzekać na skoki między
czasami, między Starym a Nowym Hausenbergiem, choć mnie akurat to
nie przeszkadzało), ale wciąż będący klimatyczną, steampunkową
historią; to urban fantasy jak najbardziej godne uwagi!
Recenzja
we współpracy z wydawnictwem SQN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz