niedziela, 20 lipca 2014

Najeźdźcy | John Flanagan

Skandowie nie są w większości zbyt trudnym to rozpracowania narodem; najbardziej skomplikowanym planem ataku stworzonym przez ich wojownika byłoby wszyscy-razem-na-trzy-cztery. Dlatego młodzi ludzie pokroju Hala są wyjątkowo cenni, bo posiadają umiejętności taktyczne, strategiczne i przywódcze. Jednak Hala stracili, podobnie jak jego drużynę, a wszystko przez jeden okropny błąd. Błąd, który Czaple – już nieistniejące w rządowych papierach – zamierzają natychmiast naprawić.

Czaple biorą Czaplę (zabawnie to brzmi) i Thorna (trzykrotnego Potężnego o image'u menela/hipstera) i wyruszają w pościg za pirackim Krukiem, który zwinął im sprzed nosa najważniejszy relikt ich państwa. Załoga Kruka to około pięćdziesięciu wojowników, którzy brali udział w wielu walkach, a załoga Czapli to... dziewięć osób.

John Flanagan to trochę taki australijski Rick Riordan, który swoim bohaterom w dłonie wciska drewniane i nie-drewniane miecze, topory i małe, szybkie łódki. Chociaż te ostatnie chyba nie zmieszczą się w dłoniach. Aż tak małe nie są. Co prawda to wszystko robi mniejsze wrażenie niż wielki okręt będący tak naprawdę smokiem, gromada dzieciaków z paranormalnymi boskimi mocami i miecze-długopisy, które serwuje Riordan w większości swoich książek. Prawdą jednak jest też, że Flanagan w Drużynie, a także w Zwiadowcach, czyli swojej pierwszej serii, stworzył fabułę, która zapewnia przednią rozrywkę i znakomicie zaspokaja głód przygód.

Najeźdźcy są dobrą kontynuacją pierwszego tomu, ani lepszą, ani gorszą jakościowo. John Flanagan ma lekki styl i nawet tysięczny opis tego samego treningu młodych uciekinierów jest ciekawy, a kiedy nareszcie zaczyna się robić niebezpiecznie, autor daje popis swoich umiejętności w snuciu opowieści. Można się zachłysnąć akcją, która gna na łeb, na szyję, można całym sobą przeżywać wydarzenia i niczym na meczu kibicować Czaplom w pogoni za złodziejami.

Można też spokojnie przeczytać Najeźdźców, uśmiechnąć się z rozczulenia nad tymi dzieciakami, dobrze bawić się podczas lektury i odłożyć książkę na półkę. Ot tak. Najeźdźcy nie są szczególnie wybitną opowieścią, o której będziemy mówić latami, ale klimat i historia potrafią sprawić, że zapominamy o rzeczywistości i po prostu chwilowo – bo pomimo rozmiarów czyta się ją dość szybko – żyjemy innym życiem. No i miło spędzamy czas, jestem tego przykładem. I chyba o miłe spędzanie czasu chodzi w czytaniu książek, a Drużyna i Najeźdźcy dla miłośnika: walk, średniowieczna, wikingów i przygód będą do tego idealne.


5 komentarzy:

  1. Podpisuję się rękami i nogami pod ostatnim akapitem. Muszę teraz kupić "Pościg" i "Niewolników z czegoś tam", bo tak nie mieć wszystkich wydanych części Drużyny na półce to słabo. :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewolnicy z Soccoro, nr 35 w top 40 empiku. :D Ja nie mam wszystkich Zwiadowców, TO jest słabe. Tom 1, a potem 8-12. ;_____; Ech te wymiany na fejsbukowych grupach.

      Usuń
  2. Raczej nie przeczytam. Mam całe mnóstwo innych książek i żywię nadzieję, że są lepsze od tego czytadłą :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. O Flanaganie co nieco słyszałam, ale najwyraźniej zbytnio nie zapadł mi w pamięć. Klimaty takie jednak bardzo lubię, więc chętnie bym przeczytała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro klimaty ci pasują, to jak najbardziej zachęcam do Flanagana, ale najpierw polecałabym Zwiadowców :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...