niedziela, 1 września 2013

Niewolnica | A.M. Chaudiére

Musisz wykonywać rozkazy. Każdy jeden. Nawet ten okrutny. Powinnaś dziękować swemu panu za to, że teraz twoje życie ma cel: służyć mu. Nienawidzisz go całym sercem za te wszystkie okrucieństwa, których się dopuścił. Jednak czy... czy mogłabyś go pokochać? Swojego ciemiężyciela? I to w dodatku z wzajemnością? To nie mogłoby skończyć się szczęśliwie w świecie Aszarte, gdzie pan ma być panem, a służący – niewolnikiem.
A jeśli wydostałabyś się z niewoli – czy ponownie nauczyłabyś się żyć? Uśmiechnąć? Przestać być na każdy rozkaz?

Arina wiedzie ciężkie życie niewolnika. Niegdyś należała do potężnego rodu magów, jednak zniewolona, już prawie nic nie pamięta ze swego dawnego życia. Jej codzienność opiera się na wykonywaniu swoich obowiązków, a nocami... noce są najgorsze. Zwłaszcza kiedy pan Azarel nie ma humoru i perwersyjną przyjemność sprawia mu zadawanie jej bólu. Arina znosi to bez słowa sprzeciwu, taki jest jej cel – służyć. Jednak los bywa przewrotny, a miłość – ślepa...

Pierwszym, co zauważyłam, był bardzo bogaty język. Czytało się świetnie, a słowa były idealnie dobrane, ale coś mi nie pasowało – było po apokalipsie, uderzeniach meteorytów. Powróciło niewolnictwo. Jest rok, o ile dobrze odczytuję mapę zamieszczoną na końcu książki, 2052, a język, jakim posługują się postaci jest... przestarzały. Dla nas, teraz, w 2013 roku. Na początku przeszkadzało mi to, iż Arina wraz z Anną odbywały konwersację takimże oto językiem. W przyszłości! Z czasem przyzwyczaiłam się do tego i teraz uważam, że to był dobry zabieg, by pokazać, że Ziemia cofnęła się w rozwoju. Nie tylko powróciło niewolnictwo, ale i język stał się... bogatszy. Nie ma „lol”, nie ma „iks de”, nie ma „co ja pacze”, i ma to w sobie jakiś urok. Fantasy osadzone w przyszłości przypominającej... dawne czasy, bo średniowieczem ciężko to nazwać. Brzmi szalenie, owszem, ale jest fantastyczne.

Czytuję polskich autorów, którzy okazują się być lepsi niż kiedyś przypuszczałam. Dlatego też będąc w księgarni i widząc na okładce książki polskie nazwisko, nie odkładam książki na półkę z myślą Polskie? A fe, co to ma być? Jednak autorka Niewolnicy jest sprytna i pisze pod pseudonimem, dzięki czemu wiele osób nie skreśla książki ze względu na pochodzenie – sama kiedyś tak robiłam i żałuję, bo co polskie, nie jest złe. Wódka i Wiedźmin chociażby! Czytając jednak Niewolnicę nie czułam tej polskości, którą czuć w wielu innych książkach! W zasadzie, gdybym nie wiedziała, że autorka to Polka, dałabym sobie rękę uciąć, zapewniając, że to jest jakiś bestseller zza granicy! Tak więc pochodzenie zostawmy, żebyście wy, drodzy Czytelnicy, nie skreślili Niewolnicy. Bo to książka dobra, w której można się zapaść i zapomnieć o Bożym świecie.  

Trudno mi opisać fabułę bez zdradzania ważnych informacji jej dotyczących, które mogą zepsuć frajdę z poznawania strona po stronie treści Niewolnicy. Przed ponad pięćset stron bardzo wiele się dzieje. Ciągle jesteśmy świadkami życia Ariny, które nie jest łatwe i często opisy dotyczące... zabaw jej pana Azarela bywały... nie dla osób wrażliwych. Na szczęście ja do takich nie należę. Mimo to po wszystkich okropieństwach, jakie spotkały biedną Arinę, bardzo jej współczułam i autentycznie cieszyłam się, kiedy tylko działo się jej coś dobrego. Bywają książki, do których chcielibyśmy się przenieść – Hogwart, Narnia... Niewolnica do nich nie należy, przedstawia brutalny, tak bardzo... prawdziwy świat. Tak, wiem, magia nie istnieje, ale... co by było gdyby? Gdyby powróciło niewolnictwo, znane od zarania dziejów? Nic dobrego, uwierzcie mi.

W pewnym momencie czytania, autorka zapewne będzie wiedziała, w którym, przemknęło mi przez myśl, że jest ona istnym polskim Georgem M.M. Martinem! :) I bynajmniej nie chodzi mi o rozbudowany świat, w którym żyją bohaterowie – chociaż ten jest bardzo ciekawą wizją post-apokaliptycznej Ziemi – a poniekąd o postacie... Ekhem, już dobrze, nie będę zdradzała zawiłości fabularnych i zwrotów akcji, które nie raz mnie zszokowały. Jednakże w tym jednym momencie byłam całkowicie rozstrojona i nie mogłam dokończyć czytania bez odłożenia książki i przemyślenia wszystkiego, co się stało. Po prostu za bardzo zżyłam się z bohaterami, z Ariną i Severio (jestem team Severio :)), z Anną, Maxem, nawet z tym dupkiem Azarelem!


Podsumowując mój dość chaotyczny wywód stwierdzam, że Niewolnicę uważam za dobrą książkę. Ciężko znaleźć mi w niej jakieś wady prócz faktu, iż nie nadaje się ona do relaksu, nie jest to lekka lektura na letnie wieczory. Czytałam ją dość długo, robiąc sobie przerwy, bo na jeden raz nie przeczytałabym jej. Właściwie, mogłabym ją tak przeczytać, ale uszkodziłoby to moją psychikę, bo w Niewolnicy dzieje się bardzo wiele i ciężko byłoby mi układać sobie wszystko na bieżąco. Jest dużo różnych wątków, zaskakujące zwroty akcji – tyle tego, że może to naprawdę przytłoczyć Czytelnika. Osobom wrażliwym, nie lubiącym okrucieństwa opisywanego bardzo dokładnie, odradzam lekturę Niewolnicy. To naprawdę ciekawa, wciągająca powieść, ale bardzo brutalna na początku. Niewolnica jest również świetną książką dla osób, które dotychczas wyznawały zasadę polskie=złe. Osobiście dla mnie to naprawdę dobra powieść. Nie mogę doczekać kontynuacji, zwłaszcza po urwanym w takim momencie zakończeniu – na szczęście drugi tom już „się pisze”. :)

Zapraszam na fanpage autorki: https://www.facebook.com/A.M.Chaudiere

3 komentarze:

  1. Książka wydaje się nawet interesująca. Dawno czytałam dobry paranormal więc na ten się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś mnie nie przekonuje - może dlatego, że polska... niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Może przeczytam,narazie czekają mnie lektury ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...