John Flanagan jaki jest, wie każdy, kto choć raz zetknął się ze sławną serią Zwiadowcy – niczym bard opowiada historie, w których bardzo łatwo jest się zatracić i stracić poczucie upływającego czasu. Jest też niezwykle płodny; nie dość, że napisał dwanaście tomów historii Willa i Halta, to niedawno wydano piąty tom jego nowego – ale jednak wciąż usytuowanego w dobrze znanym uniwersum – cyklu Drużyna. Góra Skorpiona ma wszystko to, co poprzednie części: przygodę, pełnych życia bohaterów i świat pełen czyhających na nich niebezpieczeństw.
Hal i
jego niezwykła drużyna po ocaleniu dwudziestu aralueńskich
niewolników otrzymują nowe zadanie, tym razem od samego króla
Duncana. Muszą ocalić życie jego córki, księżniczki Cassandry,
której jeden strzał z procy wydał na nią wyrok śmierci. Jej
zgładzenia pragnie nie tylko Iqbal – brat postrzelonego przez
księżniczkę Yusala – ale i uwikłana w całą intrygę
niebezpieczna Sekta Skorpiona. Jej członkowie nie poprzestaną,
dopóki cel ich misji nie zostanie zgładzony… A drużyna Czapli
nie ma zamiaru czekać, aż ci zaatakują Cassandrę – załoga, w
skład której wchodzi ponownie królewski zwiadowca Gilan, wyrusza
więc do Góry Skorpiona, by ocalić życie księżniczki.
Trudno
mi pisać o kolejnym tomie Drużyny bez
powtarzania się. Nie nazwę tej serii dobrą czy ambitną, bo to nie
tego typu literatura. Ale niemożliwe też jest krytykowanie jej za
powtarzalność czy przewidywalność, bo pomimo iż bardzo łatwe
jest przewidywanie większości fabuły – zwłaszcza po piątym
tomie, gdzie ponownie działa schemat misja–wykonywanie misji–zwrot
akcji–powrót do portu. Jest trochę jak z Harrym
Potterem:
wiemy mniej więcej, co się będzie działo, a i tak poznawanie
kolejnych przygód sympatycznych bohaterów daje ogromną
przyjemność.
Drużyny nie
cechuje skomplikowana fabuła, chociaż świat wykreowany przez Johna
Flanagana z pewnością nie zasługuje na miano prostego pomimo
ogromnych podobieństw do naszego.
Bardzo
przypadło mi do gustu poznawanie innych ziem w każdej z powieści:
Skandię, Araluen, Arydię. Za każdym razem Flanagan daje możliwość
poznania innej części swojego świata, innych obyczajów, innych
ludzi. Jednocześnie ciekawe jest obserwowanie, jak Czaple
przystosowują się do skrajnie różnych warunków – pochodzący z
zimnych terenów Skandianie trafili do gorącej, pustynnej Arydii, a z mórz i oceanów musieli przenieść się na pustynię…
John
Flanagan pisze, bo go to bawi – to widać. To nie jest seria
ciągnięta na siłę z powodu pieniędzy, a przynajmniej taka się
wydaje. Góra
Skorpiona to
kolejny przykład dobrego warsztatu Flanagana; on bawi się swoimi
bohaterami. Rzuca im kłody pod nogi i patrzy, co zrobią, jak sobie
poradzą (a radzą sobie świetnie nawet na pustyni, mknąc przez
piaski na… łódce, jak na wilków morskich przystało). Góra
Skorpiona zawiera
wszystko, co sprawia, że powieść jest schematyczna i niezbyt
dobra, a jednocześnie jest książką dającą olbrzymią rozrywkę.
Spędziłam parę godzin, bawiąc się przednio na pokładzie Czapli i
wam również polecam taką zabawę – i nawet nie musicie się
martwić o chorobę morską!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz