Gdzieś zdarzyło mi się napisać, że nie zrecenzuję Złodziejki książek, bo słowami nie da się opisać, jak ta historia mną ruszyła. Słowo to złamałam, ale wy tego nie przeczytacie - recenzja została stworzona na potrzeby konkursu, do którego zachęcała polonistka. Tymczasem Markus Zusak przed stworzeniem postaci Liesel Meminger, napisał powieść zatytułowaną Posłaniec - całkowicie inną, ale również wartą uwagi!
Dziewiętnastoletni
Ed Kennedy wiedzie całkowicie zwyczajne życie. Spotyka się z przyjaciółmi, z którymi gra w karty, pracuje jako taksówkarz,
słucha obelg od swojej matki... I tyle. Do pewnego dnia. Dnia, w
którym jest świadkiem napadu na bank i, złapawszy upuszczony
pistolet rabusia, zatrzymuje go do przyjazdu policji. A później
dostaje swoją pierwszą kartę, asa, z wypisanymi trzema adresami.
Coś się tam dzieje. Coś, czemu może zapobiec. Co zrobi z tym Ed?
Chociaż
łatwo przychodzi na myśl porównanie obu książek Markusa Zusaka i
wychwalanie Złodziejki książek, Posłaniec wcale
nie jest gorszy. Jest tylko zdecydowanie inny. Opowiada historię o
innych czasach i innych ludziach, dziejąca się na drugim końcu
świata. Błędem jest porównywanie ich w innych kategoriach
niż podobało mi się/nie podobało mi się. Posłaniec to
ciekawa opowieść o młodych ludziach i współczesnych problemach,
z którymi boryka się wielu z nas. Ed jest świadkiem gwałtu,
długiej samotności, radości biednej rodziny, problemów
nastoletniej sprinterki, aż w końcu - odkrywa tajemnice swoich
najbliższych przyjaciół. Trudno określić Posłańca kilkoma
słowami; to książka o wszystkim, co jest związane ze
współczesnymi problemami.
Pochłonęłam Posłańca w
dwa dni, nie mogąc przerwać lektury ani na chwilę - pomimo że
układ rozdziałów i części jest jak najbardziej przychylny
spokojnemu zakończeniu wątku i odłożeniu książki na chwilę, to
niezwykle trudno to zrobić. Prawie jak Ed podekscytowany i
poddenerwowany kolejnym asem nie mogłam doczekać się kolejnych
kart, nazwisk i tego, co Ed zrobi w ich sprawie. Jak im pomoże.
Ed
Kennedy nie był tylko posłańcem dla ludzi, których adresy
dostawał od tajemniczego człowieka. Dla niektórych był
wiadomością - nie wpływał na to, co adresaci z nią zrobią.
I Posłaniec jest właśnie taką wiadomością, a
my musimy zadecydować, co z nią zrobimy. Czy zapomnimy jak setki
innych książek, kiedyś przeczytanych, a dzisiaj całkowicie dla
nas nierozpoznawalnych? Albo, podobnie jak ze Złodziejką
książek, myśl o Posłańcu będzie powodowała
sentymentalny uśmiech - ale trochę inny niż w przypadku małej
złodziejki.
Bardzo
trudno określić tę książką, fabułę - bez zdradzania
wszystkich wątków, a tych trochę jest - albo to, kim jest
posłaniec. Jednak powieść Markusa Zusaka zyskała moją sympatię.
Była bardzo prawdziwa, przedstawiająca świat takim, jaki jest,
bardzo podnosząca na duchu i powodująca nie śmiech, ale tylko
uśmiech - taki delikatny, błąkający się na ustach za każdym
razem, kiedy Ed komuś pomagał (a szczególnie podczas jego wizyt
jako Jimmy). Posłaniec jest trochę powieścią
obyczajową, trochę zagadkowym thrillerem, blisko mu do sławnego
ostatnio young adult - a w sumie mógłby być wzorem dla tego typu
powieści. Ma Eda, którego przemiana jest ogromna, ale nie
gwałtowna, i taka powinna być w każdej książce gatunku young
adult. Ma mocny koniec, który jest idealnym zakończeniem, nie
pozostawiającym niedosytu, jednak bardzo poruszającym.
Po
prostu Posłaniec Markusa Zusaka to książka, którą
powinno się przeczytać - napisana tak, by pochłonąć ją w
krótkim czasie, poznając tym samym wielowątkową historię o życiu
wielu ludzi, których na drodze spotyka Ed Kennedy. Dla mnie - coś
niesamowitego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz