piątek, 2 stycznia 2015

I zaczęło się Endgame


Szum medialny wokół przyciągającej wzrok, pozłacanej książki o niepozornym tytule Endgame przyciągnął i mnie. Endgame to nie tylko powieść - to też gra, rozrywka, której częścią jesteśmy. Dosłownie: i w części fabularnej, gdzie ludzkość i ratowanie świata to rozrywka dla Ludzi Niebios, i w przenośni - bo wygrać można sporo pieniędzy, jeśli rozwiąże się zagadkę.

Oceniać będę fabularną stronę Endgame, bo nie biorę udziału w wyścigu szczurów, chociaż chcąc nie chcąc chyba rozwiązałam jedną albo dwie zagadki - może się mylę, ale sprawdzać nie będę. Od początku, od kiedy tylko zaczęłam poznawać reguły Endgame, w mojej głowie kołatała się irytująca myśl, że taki klimat, kosmici, UFO, istoty nie z tego świata - skądś kojarzę. Kojarzę taki styl pisania, budowania napięcia, kreacji postaci. I nagle olśniło mnie podczas czytania skrzydełek: James Frey jest związany z Dziedzictwem Planety Lorien (pierwsza część to Jestem numerem Cztery), serią o kosmitach właśnie. Na poziomie kreacji i stylu podobieństw jest wiele, na szczęście fabularnie poza kosmitami - niewiele.

Fabuła nie poraża szczególną oryginalnością - motyw walki na śmierć i życie przypomina ten z Igrzysk śmierci, tylko że areną jest cała Ziemia, a Graczy jest dwunastu. Walczą oni nie tylko o swoje życie, ale i o życie swojego ludu. Szkoleni przez lata do tej roli, wydają się być żądnymi krwi wykwalifikowanymi zabójcami. Tymczasem nie wszyscy pragną mieć krew na rękach - Gracze są różni. I odkrywają różne sekrety dotyczące historii powstania naszego świata. Sekrety, które muszą pozostać tajemnicą, a które mogą zmienić losy... ludzkości.

Graczy jest dwunastu i autorzy zdecydowali, by każdy rozdział śledził losy innych bohaterów, dzięki czemu możemy obserwować krwawą walkę z różnych perspektyw. Chociaż Gracze wychowani zostali w podobny sposób - pół albo i więcej swojego życia spędzając na wyczerpujących, brutalnych treningach, przygotowując się na nadejście Endgame, ucząc rozwiązywania zagadek, języków obcych żywych i martwych, zabijania z zimną krwią - to nie są tacy sami. Każdy z nich ma inne priorytety i inne spojrzenie na całą tę grę, w którą zostali wplątani. To nie lada wyzwanie prowadzić jednocześnie dwanaście postaci, nie pogubić się przy tym i nie stworzyć dwunastu takich samych klonów, jednak autorzy podołali zadaniu i chociaż nie nazwałabym bohaterów Endgame oryginalnymi, to nie byli tacy sami. Zdecydowanie nie.

Jednych Graczy polubiłam, a jednych obecność była niesamowicie irytująca, zwłaszcza, kiedy ich losy przerywały śledzenie tych ciekawszych i sympatyczniejszych postaci. To podkreśla różnorodność bohaterów: wszyscy byli okrutni i bezwzględni, ale tylko niektórzy nie zapomnieli, że są ludźmi, a nie zwierzętami na polowaniu. Ich zagadki były interesujące, chociaż rozwiązywali je dosyć szybko i bez wielu tłumaczeń i problemów - jednak trudno się dziwić, byli szkoleni właśnie do tego.

Endgame to powieść... nieszczególnie odkrywcza. Przypomina nieco filmy akcji, w których chodzi o to, żeby było widowiskowo, a niekoniecznie sensownie. Chociaż muszę przyznać, że autorzy musieli niezwykle szczegółowo przygotować się do napisania tej powieści, stworzenia zagadek dla Graczy, a potem jeszcze zagadek dla nas, Czytelników. Jest jednocześnie oryginalna, bo nikt wcześniej chyba nie wpadł, by stworzyć powieść, dzięki której można wygrać niezłą sumkę, ale jednocześnie dość schematyczna - chociaż nie nudna. Znów jak z filmem akcji: oglądamy wybuchy, widowiskowe pościgi i wiemy, że to i to się stanie, a i tak miło się tę rozróbę ogląda.

Nie spędziłam swojego czasu źle, czytając Endgame. Wezwanie. Nie jest to dobra książka, którą polecałabym wszystkim, a pomijając brak akapitów i justowania - co wybaczam, jako że być może to część zagadki dla Czytelników - czytało się szybko i bezboleśnie. Wątpię jednak, by Endgame było czymś więcej niż kilkugodzinną, średnią rozrywką. Nie zamierzam narzekać, bo i fabuła dosyć logiczna, bohaterowie całkiem ciekawi (Jago i Sara!), a o kosmitach wiele się nie pisze. Jednak książka nie porywała jakoś szczególnie, nie czytało się jej tak dobrze jak inne z powodu dosyć specyficznego stylu (urywane, krótkie zdania, skąpe opisy) i jakoś tak... nie zapada w pamięć.

Ciekawa jestem, czy Wy bierzecie/chcecie wziąć udział w zagadce Endgame i wygrać kasę? :)

Książka dzięki wydawnictwu Sine Qua Non - dziękuję! 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...