Szum medialny wokół przyciągającej wzrok, pozłacanej książki o niepozornym tytule Endgame przyciągnął i mnie. Endgame to nie tylko powieść - to też gra, rozrywka, której częścią jesteśmy. Dosłownie: i w części fabularnej, gdzie ludzkość i ratowanie świata to rozrywka dla Ludzi Niebios, i w przenośni - bo wygrać można sporo pieniędzy, jeśli rozwiąże się zagadkę.
Oceniać
będę fabularną stronę Endgame, bo nie biorę udziału w wyścigu
szczurów, chociaż chcąc nie chcąc chyba rozwiązałam jedną albo
dwie zagadki - może się mylę, ale sprawdzać nie będę. Od początku, od kiedy tylko zaczęłam poznawać reguły Endgame, w
mojej głowie kołatała się irytująca myśl, że taki klimat,
kosmici, UFO, istoty nie z tego świata - skądś kojarzę. Kojarzę
taki styl pisania, budowania napięcia, kreacji postaci. I nagle
olśniło mnie podczas czytania skrzydełek: James Frey jest związany
z Dziedzictwem Planety Lorien (pierwsza część to Jestem numerem
Cztery), serią o kosmitach właśnie. Na poziomie kreacji i stylu
podobieństw jest wiele, na szczęście fabularnie poza kosmitami -
niewiele.
Fabuła nie poraża szczególną oryginalnością - motyw walki na śmierć i życie przypomina ten z Igrzysk śmierci, tylko że areną jest cała Ziemia, a Graczy jest dwunastu. Walczą oni nie tylko o swoje życie, ale i o życie swojego ludu. Szkoleni przez lata do tej roli, wydają się być żądnymi krwi wykwalifikowanymi zabójcami. Tymczasem nie wszyscy pragną mieć krew na rękach - Gracze są różni. I odkrywają różne sekrety dotyczące historii powstania naszego świata. Sekrety, które muszą pozostać tajemnicą, a które mogą zmienić losy... ludzkości.
Graczy
jest dwunastu i autorzy zdecydowali, by każdy rozdział śledził
losy innych bohaterów, dzięki czemu możemy obserwować krwawą
walkę z różnych perspektyw. Chociaż Gracze wychowani zostali w podobny sposób - pół albo i więcej swojego życia spędzając na
wyczerpujących, brutalnych treningach, przygotowując się na
nadejście Endgame, ucząc rozwiązywania zagadek, języków obcych
żywych i martwych, zabijania z zimną krwią - to nie są
tacy sami. Każdy z nich ma inne priorytety i inne spojrzenie na całą
tę grę, w którą zostali wplątani. To nie lada wyzwanie prowadzić
jednocześnie dwanaście postaci, nie pogubić się przy tym i nie
stworzyć dwunastu takich samych klonów, jednak autorzy podołali
zadaniu i chociaż nie nazwałabym bohaterów Endgame oryginalnymi,
to nie byli tacy sami. Zdecydowanie nie.
Jednych Graczy polubiłam, a jednych obecność była niesamowicie irytująca, zwłaszcza, kiedy ich losy przerywały śledzenie tych ciekawszych i sympatyczniejszych postaci. To podkreśla różnorodność bohaterów: wszyscy byli okrutni i bezwzględni, ale tylko niektórzy nie zapomnieli, że są ludźmi, a nie zwierzętami na polowaniu. Ich zagadki były interesujące, chociaż rozwiązywali je dosyć szybko i bez wielu tłumaczeń i problemów - jednak trudno się dziwić, byli szkoleni właśnie do tego.
Endgame
to powieść... nieszczególnie odkrywcza. Przypomina nieco filmy
akcji, w których chodzi o to, żeby było widowiskowo, a
niekoniecznie sensownie. Chociaż muszę przyznać, że autorzy
musieli niezwykle szczegółowo przygotować się do napisania tej
powieści, stworzenia zagadek dla Graczy, a potem jeszcze zagadek dla
nas, Czytelników. Jest jednocześnie oryginalna, bo nikt wcześniej
chyba nie wpadł, by stworzyć powieść, dzięki której można
wygrać niezłą sumkę, ale jednocześnie dość schematyczna -
chociaż nie nudna. Znów jak z filmem akcji: oglądamy wybuchy,
widowiskowe pościgi i wiemy, że to i to się stanie, a i tak miło
się tę rozróbę ogląda.
Nie
spędziłam swojego czasu źle, czytając Endgame. Wezwanie. Nie jest
to dobra książka, którą polecałabym wszystkim, a pomijając brak
akapitów i justowania - co wybaczam, jako że być może to część
zagadki dla Czytelników - czytało się szybko i bezboleśnie.
Wątpię jednak, by Endgame było czymś więcej niż kilkugodzinną,
średnią rozrywką. Nie zamierzam narzekać, bo i fabuła dosyć
logiczna, bohaterowie całkiem ciekawi (Jago i Sara!), a o kosmitach
wiele się nie pisze. Jednak książka nie porywała jakoś
szczególnie, nie czytało się jej tak dobrze jak inne z powodu
dosyć specyficznego stylu (urywane, krótkie zdania, skąpe opisy) i
jakoś tak... nie zapada w pamięć.
Ciekawa
jestem, czy Wy bierzecie/chcecie wziąć udział w zagadce Endgame i
wygrać kasę? :)
Książka dzięki wydawnictwu Sine Qua Non - dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz