Rosja
to całkowicie inny świat, ale humor rosyjskich pisarzy i ich
niekiedy bardzo intrygujące pomysły wydają się być bardzo dobrze
odbierane w Polsce. O Oldze Gromyko pisano wyjątkowo pozytywnie w kontekście jej rozbrajającego humoru. Przeżyłam spotkanie z
Wolhą i zaręczam wam - prawda to!
Wolha
Redna dostaje zadanie - musi udać się do Dogewy i
rozwiązać zagadkę zniknięcia trzynastu osób w
mieście pełnym krwiopijców. To niebezpieczna misja, której nie
udało się zrealizować nawet pełnoprawnym, doświadczonym
magom, a co dopiero roztrzepanej adeptce VIII roku Magii Praktycznej
w Starmińskiej Wyższej Szkole Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa z
niewyparzoną gębą. Sęk w tym, że Wolha nie ma uprzedzeń do
wampirów i nawet zaprzyjaźnia się z władcą Dogewy,
między prowadzeniem śledztwa dotyczącego tajemniczej bestii i
pisaniem pracy, w której obala mity o krwiopijcach.
Płakałam.
Płakałam ze śmiechu, bo Olga Gromyko posiada niekończące
się pokłady humoru tak ironiczno-cynicznego, że idealnie wpasował
się w mój gust. Lubię cięte języki u bohaterów powieści, ale
Wolha Redna, znana też jako W-Redna jest
najbardziej zadziorną, złośliwą i sarkastyczną
postacią, jaką dane mi było poznać. Ma rude włosy i równie
ognisty temperament. Wściubia nos w nie swoje sprawy, przez co
idealnie nadaje się na detektywa w Dogewie, gdzie wszyscy chcą
wszystko ukryć.
Trochę
banalna, trochę przewidywalna - niestety, taka jest książka Zawód:
wiedźma Olgi Gromyko. Absolutnie nie zabiera to
przyjemności z lektury, zwłaszcza kiedy główna
bohaterka jest niezwykle temperamentna, a władca Dogewy woli
chodzić z nią na poszukiwania kwiatu paproci zamiast
rządzić. Nie cała książka utrzymana jest w tym humorystycznym
klimacie, bo w końcu pogoń za krwiożerczym potworem aż tak
zabawna nie jest. Olga Gromyka dobrze wyważyła ilość humoru i
powagi. Jest wesoło, ale bez przesady. Chociaż chichotać można
nie raz i nie dwa, czasem bardzo głośno.
Zawód:
wiedźma to zabawna, lekka i przyjemna lektura na jeden czy dwa
wieczory. Trochę absurdalna, trochę banalna, ale spełnia swoje
najważniejsze zadanie: wywołuje uśmiech. Olga Gromyko stworzyła
świat ciekawy, ale pojawiający się w różnych wariantach od
wielu, wielu lat w tysiącach powieści - magia, wampiry, wilkołaki
istnieją... Wiadomo, o co chodzi. A jednak coś w tej rosyjskiej
rzeczywistości jest... niezwykłe. Może to dlatego, że czosnek
jednak nie działa na wampiry? Hm...
Polecam.
Sympatyczna, acz w-redna adeptka magii z młodym (tylko
siedemdziesiąt lat!) władcą wampirów u boku na tropie bestii w
trochę rosyjskim, trochę fantastycznym świecie. To brzmi
absurdalnie, ale... działa. Tylko uwaga na przeponę!
W mojej bibliotece jest cała seria, ale jak na złość ktoś ciągle sprząta mi sprzed nosa pierwszą część. Swoją recenzją jeszcze bardziej zaostrzyłaś mi apetyt, bo ostatnią potrzebuję książek, przy których można się pośmiać. Już się nie mogę doczekać lektury (tylko żebym ją w końcu dostała w swoje ręce!).
OdpowiedzUsuńW. Redna to jedna z moich ulubionych bohaterek :) przeczytałem wszystkie części z jej przygodami a ostatnio nawet nową powieść Gromyko :) muszę przyznać ze autorka lubi dawać postacie takie niezależne :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory na mojej liście do przeczytania książka była gdzieś w połowie spisu. A po tej recenzji przeskoczyła na samą górę. MUSZĘ PRZECZYTAĆ :)
OdpowiedzUsuńO Gromyko już słyszałam i choć mi się do niej specjalnie nie spieszy, to chciałabym kiedyś przeczytać coś jej autorstwa. :)
OdpowiedzUsuń