Gdy
pierwszy tom zawodzi schematycznością, trudno później zmienić o nim zdanie. Nie będzie miał możliwości zrobić drugiego pierwszego
wrażenia. Poza czasem było miłe, ale dosyć typowe na powieść
dla młodzieży o podróżach w czasie z dodatkiem romansu. Nie
wróżyłam dobrze Władcom czasu. Wszem i wobec
ogłaszam, że myliłam się koszmarnie. Jasnowidzem nie
zostanę. Władcy czasu po prostu mnie kupili.
W
szkole Michele jak gdyby nigdy nic pojawia się Philip, ten Philip z
przeszłości, z którym zerwała kontakty. Tylko że on nie ma
pojęcia, kim ona jest. Ba!, kręci ze szkolną pięknością. W dodatku w otoczeniu Michele pojawia się duch - zjawa o przerażającym
ciele, chodząca za nią krok w krok. Dziadkowie wyjawiają wnuczce
prawdę o jej ojcu i o monstrum grasującym w ich posiadłości,
które trzeba pokonać. Pytanie tylko, jak ma to zrobić Michele...
by nie umrzeć.
Władcy
czasu całkowicie mnie oczarowali! Dzięki tej powieści nie
tylko Michele podróżowała w czasie - ale ja, zwykła czytelniczka,
również przeniosłam się do współczesnego Nowego Jorku, a
stamtąd do 1904 roku i w parę innych miejsc w innym czasie i
przestrzeni. Nie mogę uwierzyć, jakim cudem drugi tom Poza
czasem tak bardzo mnie zachwycił - napisanie tak
uderzającej w uczucia książki powinno być karalne!
Władcy czasu poprawili się przede wszystkim w fabule. Tym razem nie jest to już typowa opowiastka dla nastolatek, gdzie nastoletnia miłość dwóch osób z różnych czasów jest zakazana, och i ach!, jak mi przykro. Na szczęście Alexandra Monir albo się wyrobiła, albo nauczyła się na swoich błędach. To wyraźnie widać, bo nie skupia się już tak kurczowo na romansie, tylko rozszerza swoje uniwersum. Pojawiają się wyrywki z podręcznika Stowarzyszenia Czasu, pojawia się samo to Stowarzyszenie oraz bardziej teoretyczna część samego cofania się w czasie. To sprawia, że powieść nabiera nieco więcej realizmu, że powodem tego nie jest bo autorce tak pasowało, że posiada drugie dno.
Władcy czasu poprawili się przede wszystkim w fabule. Tym razem nie jest to już typowa opowiastka dla nastolatek, gdzie nastoletnia miłość dwóch osób z różnych czasów jest zakazana, och i ach!, jak mi przykro. Na szczęście Alexandra Monir albo się wyrobiła, albo nauczyła się na swoich błędach. To wyraźnie widać, bo nie skupia się już tak kurczowo na romansie, tylko rozszerza swoje uniwersum. Pojawiają się wyrywki z podręcznika Stowarzyszenia Czasu, pojawia się samo to Stowarzyszenie oraz bardziej teoretyczna część samego cofania się w czasie. To sprawia, że powieść nabiera nieco więcej realizmu, że powodem tego nie jest bo autorce tak pasowało, że posiada drugie dno.
Nie
mogę się pogodzić, że to już koniec. Zakończenie było bardzo
zgrabne - większość wątków ładnie zakończono, nie przesłodzono
romansu Michele i Philipa, a wszyscy martwi pozostali martwi. Wzorowy
epilog, rzekłabym. A jednak! Wiem, że co za dużo, to niezdrowo,
ale po prostu kontynuacje pewnych książek aż miło byłoby
przeczytać i nie rozstawać się tak szybko z bohaterami. Władcy
czasu to przemyślana, dobra kontynuacja Poza
czasem, która ze schematycznego romansu stała się dla mnie
genialną i jedną z najlepszych powieści o podróżach w czasie,
jakie przyszło mi czytać.
Polecam
bez mrugnięcia okiem. Władcy czasu sprawiają, że
poprzedni tom odchodzi w niepamięć, a zostaje tylko zachwyt nad
drugim. Warto zmęczyć jedynkę dla takiej kontynuacji!
Za podróż w przeszłość dziękuję wydawnictwu Jaguar!
Cieszę się, że Ci się spodobała, bo i ja mam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńOj mam na nią apetyt
OdpowiedzUsuńKsiażkę mam już na półcę, a po twojej recenzji pewnie sięgnę po nią szybciej niż planowałam:) Może pierwszy tom nie był jakiś super, ale nawet gdyby drugi nie był udany pewnie sięgnęłabym po kontynuację, bo uwielbiam książki o podróżach w czasie:)
OdpowiedzUsuńKurczę po tej recenzji chyba przeczytam obie części :)
OdpowiedzUsuń