Każda
część trylogii Jamesa Dashnera zakończona jest epilogiem
napisanym w formie e-maila członka organizacji DRESZCZ. Ten e-mail
jest najbardziej frustrującą i irytującą częścią każdego
tomu. Lek na śmierć jednak przebija wszystko - bo
nie można skierować wygłodniałego wzroku na regał z książkami,
gdzie czeka kolejny tom. Kolejnego tomu bowiem... nie ma.
Próba
ognia dobiegła końca. Thomas, Streferzy, i Brenda z Jorge trafili
do bezpiecznej przystani. Przystani DRESZCZu. Tam izolują od siebie
wszystkich. Thomas spędza prawie miesiąc w odosobnieniu, w białym
pokoju, trzy razy dziennie dostając jedzenie. Ma dość wszystkiego.
Pożogi, Poparzeńców, DRESZCZu. Teresy. Kiedy w końcu wraca do
świata żywych, ma szansę odzyskać pamięć, podobnie jak
pozostali. To niezbędne do stworzenia leku na apokaliptyczną
chorobę. Tylko że... Thomas nie chce, by wróciły mu wspomnienia.
Przy Próbach
ognia przedstawiłam zasadę trylogii - wynika z niej, że
trzeci tom powinien rzucać na kolana. Lek na śmierć nie
tylko rzuca na kolana, ale powoduje wiele zbyt emocjonalnych reakcji,
w tym śmiechu, płaczu i trochę więcej płaczu, a potem
długotrwałego kaca książkowego charakteryzującego się
niemożnością wejścia do świata innej książki, bo nie opuściło
się świata poprzedniej. Bardzo zaawansowanego kaca, trzeba dodać.
Lek
na śmierć jest najbardziej chaotyczną częścią tej
trylogii. Poprzednio cel był jeden - wydostać się z Labiryntu czy
przejść z miejsca A do miejsca B. Tym razem Dashner dodał wiele
wątków pobocznych i wreszcie dane nam jest poznać, jak funkcjonuje
postapokaliptyczny świat. Akcja dzieje się w wielu różnych
miejscach, pojawia się wiele nowych postaci, a także rebelianckie
organizacje. To wszystko powoduje początkowe uczucie chaosu, ale
autor bardzo zgrabnie panuje nad wszystkim, tłumacząc co trzeba i
nie tylko gnając na łeb na szyję z akcją, ale również
zwalniając ją i dając czytelnikowi odpocząć od nadmiaru
informacji.
Nie
wiem, czy to wina tłumacza, ale styl Dashnera nie wyróżnia się
niczym szczególnym. Powiedziałabym nawet, że jest mocno
przeciętny, jednak nie zniechęca do czytania. Niestety i
w Leku na śmierć pojawiają się literówki i
niedociągnięcia takie jak pięć spacji koło siebie w środku
zdania czy sporadyczny brak kursywy przy telepatycznych rozmowach.
Nie ma ich tak wiele jak w poprzednim tomie, ale jednak samym swoim
istnieniem irytują.
Lek
na śmierć jest zjawiskowym, rzucającym na kolana
zwieńczeniem trylogii. James Dashner w tej części stworzył wiele
nowych wątków, ale elegancko je zakończył, by koniec powieści
był zgrabny i dobrze przemyślany. Wkradło się nieco chaosu, ale w
ostatecznym rozrachunku Lek na śmierć, pomimo
brutalności i śmierci pewnej liczby postaci, wypada cudownie. Cała
trylogia Jamesa Dashnera zasługuje na uwagę - jest trzymającą w
napięciu, spójną historią, która spodoba się wielu osobom.
Polecam po raz trzeci i ostatni!
Pierwsze dwie części za mną a za trzecią jakoś nie moge sie zabrać. Euforia ta seria chyba juz mi minela.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
pokolenie-zaczytanych.blogspot.com
Czuję się recenzją zachęcona do czytania :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu zabrać się za tą trylogię. Szczególnie, że ostatnio udało mi się zdobyć wszystkie jej tomy :P
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej trylogii, ale czas już chyba wreszcie po nią sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście ostatni tom mam już w zbiorach - muszę teraz znaleźć czas, by go przeczytać :)
OdpowiedzUsuń