Coś
do stracenia jest tytułem (nie książką - tytułem)
dość... poważnym. Na myśl przychodzi mi młoda osoba, która ma
poważne, trudne problemy. Książki nie należy oceniać ani po
okładce, ani po tytule, bowiem tym czymś do stracenia jest...
dziewictwo.
Bliss
ma problem. Wszystkie jej znajome już uprawiały seks i tylko ona
wciąż jest dziewicą. Jej najlepsza przyjaciółka Kelsey za
wszelką cenę pragnie wepchnąć Bliss w ramiona jakiegoś
przystojniaka na jedną noc. Wszystko komplikuje się przez Szekspira
- on to lubi rzucać kłody pod nogi młodym zakochanym. W rolach
głównych: Bliss, studentka, i Garrick (Brytyjczyk!), jej...
wykładowca.
Cora
Carmack napisała historię prostą i zawierającą wszystko to, co
czytelniczki chciałyby od lekkiego romansu - nieco nijaką postać
głównej bohaterki, z którą łatwo można się utożsamić, i
seksownego Brytyjczyka. Właściwie mnie wystarczyłby sam
Brytyjczyk, ale nie można mieć wszystkiego. Czymś, co wyróżnia
tę powieść spośród innych New Adult jest humor. Coś do
stracenia to przezabawna książka. Komentarze Bliss czy rozmowy
zawarte w powieści naprawdę bawiły i powodowały nie tylko uśmiech
pod nosem, ale i głośny śmiech (kot!).
Coś
do stracenia jest krytykowane, bo wydaje się czymś głupim
to, że główna bohaterka za wszelką cenę chce stracić
dziewictwo. Jednak to są amerykańskie realia, diametralnie różniące
się od naszych polskich. Tam coś takiego by przeszło bez szumu.
Zapominamy również o jednym - Cora Carmack nie miała w zamyśle
stworzenie ambitnego, mądrego dzieła, które zmieniłoby życie
wielu ludzi. Coś do stracenia miało być czymś
przyjemnym, powieścią, która pozwala wyłączyć na jakiś czas
mózg. I to robi.
Powieść
jest głupiutka i prosta, ale bardzo sympatyczna. Nie zapada w
pamięć, to tylko jedna z wielu książek do przeczytania i
odłożenia na półkę na wieczne kurzenie się. Nie jest zła,
jeśli nie oczekuje się od niej czegoś więcej niż dwu-,
trzygodzinnego wyłączenia się z rzeczywistości. Była zabawna i
przyjemna. Idealna jako pocieszacz. Jednak polecać... nie mogłabym.
Ale też nie odradzam.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar!
Sam główny wątek książki mnie odstrasza, więc nie wiem, czy kiedykolwiek po nią sięgnę. Chyba że po to, żeby się pośmiać. :3
OdpowiedzUsuńNie czytałam powieści, ale mnóstwo osób ją krytykuje właśnie za to jaka jest. Po przeczytaniu opisu wiadomo, że to nie będzie genialne, odkrywcze i nie zmieni naszego życia. To trochę jak z "Rywalkami". Tyle krytyki, a przecież te powieści nie aspirują na arcydzieła tylko mają właśnie takie być. Głupiutkie, lekkie i przyjemne, idealne na odmóżdżenie po ciężkim tygodniu w szkole.
OdpowiedzUsuńJa się uśmiałam przy niej. Było kilka głupich momentów, a sceny mające cokolwiek wspólnego z kotem po prostu rozkładały mnie na łopatki w różnym znaczeniu, jednak książka bardzo mi się podobała i nie mogę się doczekać lektury drugiej książki Carmack :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się ta książka, taka lekka, trochę głupiutka, ale idealna, by się odstresować i trochę pośmiać. :)
OdpowiedzUsuńMi się podobała. Owszem lekka i głupia, ale co ja się przy niej uśmiałam... :D
OdpowiedzUsuńCzasami takie książki też są potrzebne - zwłaszcza teraz, kiedy zaczął się rok szkolny, a z każdym dniem człowiek jest coraz bardziej przytłoczony szarą rzeczywistością.
Szczerze mówiąc podziękuję za głupiutkie książki - szkoda mi na to czasu :/
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o niej i szczerze mówiąc, przekonała mnie tą głupotką. Chętnie przeczytam coś zabawnego i lekkiego, więc będę o niej pamiętać. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest głupiutka xD Ty to potrafisz odrzucić mnie od książki trzema słowamixD Zartuje. Ale fakt takich książek jest aż za dużo i raczej musze je dozować z wiadomych przyczyn;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
pokolenie-zaczytanych.blogspot.com