niedziela, 7 września 2014

Coś do stracenia | Cora Carmack


Coś do stracenia jest tytułem (nie książką - tytułem) dość... poważnym. Na myśl przychodzi mi młoda osoba, która ma poważne, trudne problemy. Książki nie należy oceniać ani po okładce, ani po tytule, bowiem tym czymś do stracenia jest... dziewictwo.

Bliss ma problem. Wszystkie jej znajome już uprawiały seks i tylko ona wciąż jest dziewicą. Jej najlepsza przyjaciółka Kelsey za wszelką cenę pragnie wepchnąć Bliss w ramiona jakiegoś przystojniaka na jedną noc. Wszystko komplikuje się przez Szekspira - on to lubi rzucać kłody pod nogi młodym zakochanym. W rolach głównych: Bliss, studentka, i Garrick (Brytyjczyk!), jej... wykładowca.

Cora Carmack napisała historię prostą i zawierającą wszystko to, co czytelniczki chciałyby od lekkiego romansu - nieco nijaką postać głównej bohaterki, z którą łatwo można się utożsamić, i seksownego Brytyjczyka. Właściwie mnie wystarczyłby sam Brytyjczyk, ale nie można mieć wszystkiego. Czymś, co wyróżnia tę powieść spośród innych New Adult  jest humor. Coś do stracenia to przezabawna książka. Komentarze Bliss czy rozmowy zawarte w powieści naprawdę bawiły i powodowały nie tylko uśmiech pod nosem, ale i głośny śmiech (kot!). 

Coś do stracenia jest krytykowane, bo wydaje się czymś głupim to, że główna bohaterka za wszelką cenę chce stracić dziewictwo. Jednak to są amerykańskie realia, diametralnie różniące się od naszych polskich. Tam coś takiego by przeszło bez szumu. Zapominamy również o jednym - Cora Carmack nie miała w zamyśle stworzenie ambitnego, mądrego dzieła, które zmieniłoby życie wielu ludzi. Coś do stracenia miało być czymś przyjemnym, powieścią, która pozwala wyłączyć na jakiś czas mózg. I to robi.


Powieść jest głupiutka i prosta, ale bardzo sympatyczna. Nie zapada w pamięć, to tylko jedna z wielu książek do przeczytania i odłożenia na półkę na wieczne kurzenie się. Nie jest zła, jeśli nie oczekuje się od niej czegoś więcej niż dwu-, trzygodzinnego wyłączenia się z rzeczywistości. Była zabawna i przyjemna. Idealna jako pocieszacz. Jednak polecać... nie mogłabym. Ale też nie odradzam. 


Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar!


8 komentarzy:

  1. Sam główny wątek książki mnie odstrasza, więc nie wiem, czy kiedykolwiek po nią sięgnę. Chyba że po to, żeby się pośmiać. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam powieści, ale mnóstwo osób ją krytykuje właśnie za to jaka jest. Po przeczytaniu opisu wiadomo, że to nie będzie genialne, odkrywcze i nie zmieni naszego życia. To trochę jak z "Rywalkami". Tyle krytyki, a przecież te powieści nie aspirują na arcydzieła tylko mają właśnie takie być. Głupiutkie, lekkie i przyjemne, idealne na odmóżdżenie po ciężkim tygodniu w szkole.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się uśmiałam przy niej. Było kilka głupich momentów, a sceny mające cokolwiek wspólnego z kotem po prostu rozkładały mnie na łopatki w różnym znaczeniu, jednak książka bardzo mi się podobała i nie mogę się doczekać lektury drugiej książki Carmack :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podobała mi się ta książka, taka lekka, trochę głupiutka, ale idealna, by się odstresować i trochę pośmiać. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi się podobała. Owszem lekka i głupia, ale co ja się przy niej uśmiałam... :D
    Czasami takie książki też są potrzebne - zwłaszcza teraz, kiedy zaczął się rok szkolny, a z każdym dniem człowiek jest coraz bardziej przytłoczony szarą rzeczywistością.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze mówiąc podziękuję za głupiutkie książki - szkoda mi na to czasu :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałam już o niej i szczerze mówiąc, przekonała mnie tą głupotką. Chętnie przeczytam coś zabawnego i lekkiego, więc będę o niej pamiętać. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka jest głupiutka xD Ty to potrafisz odrzucić mnie od książki trzema słowamixD Zartuje. Ale fakt takich książek jest aż za dużo i raczej musze je dozować z wiadomych przyczyn;)
    Pozdrawiam!
    pokolenie-zaczytanych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...