Pierwszy
miesiąc 2014 roku zleciał jak z bicza strzelił, a spędziłam go w
większości na prokrastynacji i zwyczajnym, cudownym lenieniu się –
ech, te ferie zimowe, rozleniwiają strasznie. Przez lenistwo
rozumiem oczywiście również czytanie książek, a tych mi nie
brakowało. I chociaż styczeń już dobiegł końca, a z tym wiąże
się też koniec przerwy zimowej i powrót w zimne szkolne mury,
raczej optymistycznie patrzę w przyszłość. Nawet jeśli tą
przyszłością jest miesiąc zimny, a przy tym pełen pracy z powodu
nadchodzącego Festiwalu Kultury Antycznej (szkolne wydarzenie;
wiecie, ludzie przebrani w togi, chłopaki przebrani za kobiety i
rozbierający się na scenie, jedzenie, trochę krwi – nic
niezwykłego), i oczywiście zawierający święto, którego jeszcze
nigdy nie obchodziłam (a tym razem 14 lutego będę miała randkę z
testem z hiszpańskiego), to jestem dobrej myśli. Mam mały zapas
książek na ten czas, kolejne z pewnością się pojawią… Tak
długo, jak będą książki, będę szczęśliwa.
Nowy
Rok zaczął się dosyć wesoło, biorąc pod uwagę wspólne
oglądanie kwejka z koleżankami do godziny czwartej nad ranem
(czujecie ten melanż?) i bycie przytuloną przez całkowicie obcego
chłopaka, więc humoru od początku nic nie mogło mi zepsuć. Nawet
te dwa tygodnie szkoły między jedną przerwą a drugą. Nawet
odrzucenie pewnego projektu, nad którym pracowałam po nocach, przez
który wyglądałam jak chodzący zombie. Czemu? Bo tak. W ferie
leniłam się straszliwie, ale moim najważniejszym priorytetem było
wyspanie się – zawsze brakuje mi czasu na sen, a teraz chyba mam
jego zapas do Wielkanocy! Oczywiście w międzyczasie, kiedy nie
spałam i nie oglądałam seriali, czytałam książki. Ich ilość
może nie jest zbyt duża, ale jednak to dobrze rozpoczęty rok, mam
nadzieję, że im dalej, tym będzie lepiej.
Co
z moim małym postanowieniem, osobistym wyzwaniem w czytaniu
literatury klasycznej? Wzięłam się za nie. Zawzięłam się w
sobie i chociaż styczniowe wyniki nie są powalające, to jestem z
siebie dumna. Jak na razie, po raz kolejny
przeczytałam Hobbita J.R.R. Tolkiena, a to
przez mojego kolegę, który bardzo chciał narysowany, kolorowy
portret Gandalfa. Już w poniedziałek zawiśnie on (plakat, nie
kolega) pod mapą Śródziemia. Jestem również po dosyć szokującej
lekturze Lolity Vladimira Nabokova oraz
kolejnym, bo czemu nie, przeczytaniu Dumy i
uprzedzenia Jane Austen. Niewiele moim zdaniem, ale
zrekompensuję to w marcu. W lutym niezbyt, bo pracy będę miała po
czubek uszu z racji Festiwalu.
Jak
wyglądał stosik styczniowy (i już częściowo lutowy)? Właśnie
tak.
Na
zdjęciu widnieją dwie piękne rzeczy, które pokochałam – cudna
zakładka i kartka świąteczna od Jenny, która postanowiła zostać
Świętym Mikołajem. Z pewnością do twarzy jej w długiej białej
brodzie. Na samej górze leży Badacz
potworów Ricka Yanceya,
który właśnie dzień wcześniej zaczęłam czytać, i powiem Wam,
że te ostrzeżenia o minimalnym wieku czytelnika tejże książki
nie są wyssane z palca. Obrzydliwe opisy. W pozytywnym sensie,
oczywiście. Och, jak to brzmi… Dalej mamy, również od Jaguara
(rozpieszczają mnie), Magię
złota Tamory Pierce.
Jestem już po lekturze tej zacnej powieści i od pierwszej strony
poczułam się, jakbym wróciła do domu – to brutalny, ale tak
ciekawy świat Tortallu i Psów tak na mnie działa. Dalej Poza
czasem Alexandry Monir, już
przeczytane i zrecenzowane (Jaguar wciąż mnie rozpieszcza), a z
autorką chciałabym przeprowadzić wywiad. Czy się uda? Nie wiem,
ale byłoby miło. Kolejna Jaguarowa dobroć, PLAY Javiera
Ruescasa; romans, muzyka, bracia… Przekręt jak z musicali dla
niewyżytych nastolatek… A jednak miał to coś. Wiecie, nie
przepadam za tego typu książkami. Ale przedwczoraj skończyłam
czytać ten tom i… przepadłam całkowicie! Krąg i Ogień,
dwa tomy serii o dziewczynach z mocami, pierwsze spotkanie z
literaturą szwedzką. Udane spotkanie. Recenzję drugiego tomu
opublikuję… kiedyś, bo muszę przestać wychwalać go pod
niebiosa. Dym i lustra Neila
Gaimana pożyczyła mi koleżanka. Nie przeczytałam wiele książek
tego autora, ale z pewnością to się zmieni. Jumpera dostałam
od Świętego Mikołaja Jenny. Jeszcze nie przeczytałam.
Jeszcze. Tajemnice Gwen
Frost i Uprowadzona,
obie od Nastka, przeczytane i zrecenzowane. To był dobry miesiąc.
Przeczytałam 13 książek,
zrecenzowałam 6.
- Żelazna córka, Julie Kagawa
- Hobbit, J.R.R. Tolkien
- Duma i uprzedzenie, Jane Austen
- Uprowadzona, Liz Braswell
- BZRK, Michael Grant
- Tajemnice Gwen Frost, Jennifer Estep
- Krąg, Mats Standberg, Sara Bergmark Elfgren
- Ogień, Mats Standberg, Sara Bergmark Elfgren
- Lolita, Vladimir Nabokov
- Dym i lustra, Neil Gaiman
- Poza czasem, Alexandra Monir
- Magia złota, Tamora Pierce
- PLAY, Javier Ruescas
(No
dobra, może ten miesiąc był lepszy niż się spodziewałam... Ale
to wszystko przez ferie!)
O, a zrecenzujesz "Dumę i uprzedzenie"? To jedna z moich ulubionych powieści i chciałabym poznać Twoją opinię. :)
OdpowiedzUsuńPełnej recenzji może nie napiszę, ale krótszą opinię - i owszem. :3
UsuńBardzo fajne podsumowanie.
OdpowiedzUsuńGratuluję wyników! :)
Zazdroszczę Ci pierwszych czterych powieści od góry ze stosiku, chciałabym przeczytać :)
Z ''Kręgiem'', ''Ogniem'', ''Tajemnicami G.Frost'' oraz ''Uprowadzoną'' miałam okazję się zaprzyjaźnić, ale przygody z ''Chloe King'' nie wspominam za dobrze.
Życzę Ci udanego lutego! :)
Pozdrawiam
weronine-library.blogspot.com
Ojej! Co za cudowne podsumowanie! :D
OdpowiedzUsuńJakie zdobycze <3 MMmmmmm...podkradłabym Ci kilka :)
Pozdrawiam Misia :) :*
Gratuluję wyników! :) I życzę dużo wspaniałych książek w lutym.
OdpowiedzUsuńpo-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com