sobota, 8 lutego 2014

Sherlock BBC | sezon 3

[Tekst może zawierać spoilery trzeciego sezonu, więc osoby, które nie obejrzały serialu, proszone są o nie czytanie tej opinii i natychmiastowe nadrobienie serialowych zaległości.]


Długo zwlekałam z ubraniem w słowa moich emocji dotyczących dość dawnej emisji trzeciego, wyczekiwanego dobre dwa lata sezonu Sherlocka. Bynajmniej nie było to spowodowane faktem, iż nie zaliczyłam trzech półtoragodzinnych odcinków – wręcz przeciwnie, w dzień premiery oglądałam każdy odcinek na żywo korzystając z livestreama. Problem leżał zupełnie gdzie indziej; nie potrafiłam przed samą sobą przyznać, że ten sezon, wytęskniony, wyczekany, przez który godzinę przed premierą pierwszego odcinka siedziałam jak na szpilkach, odliczając sekundy, jest zwyczajnie... gorszy od poprzednich dwóch. Maniakalni fani Sherlocka proszeni są o schowanie noży i pistoletów we mnie mierzących – Sherlock to nadal cudowny serial, który kocham całym sercem. Sezon trzeci trzyma poziom, jest dopracowany i pod względem technicznym – idealny. Jednak porównując go do poprzednich sześciu odcinków... wypada słabiej.

Sherlock Holmes powraca w wielkim stylu! Biedak sądzi, że John Watson rozczuli się na jego widok po dwuletnim zniknięciu, że go przytuli i będą rozwiązywali sprawy kryminalne tak jak dawniej. Watson (zwany dalej Wonsonem z racji bujnych wąsów) nie dość, że nie cieszy się na widok swojego zmarłego przyjaciela, który nagle ożył, to jeszcze chce kolejny raz wtrącić Holmesa do grobu, jakby Wonson nie przyjmował do wiadomości, że jego detektyw-konsultant jest żywy, mówi łamanym francuskim i proponuje mu wino o nazwie Surprisé.

The game is... something...

Słabą stroną Sherlocka jest fabuła. O ile w pierwszych dwóch sezonach akcja była raczej ukierunkowana na sprawy kryminalne, pomimo że były one jedynie tłem do przedstawienia relacji dwójki głównych bohaterów, o tyle później relacja tego duetu oraz nowa postać Mary Morstan wysunęły się na pierwszy plan, zagarnęły wątki drugoplanowe i tło. Minusem takiego rozwiązania jest to, że mamy naszego johnowatego Johna, socjopatycznego Sherlocka, mamy ich sprzeczki, zabawne wydarzenia, smutne wydarzenia... I właściwie tylko to - z tego stworzony jest cały trzeci sezon. Brakowało tego dreszczyku emocji, tej akcji, tych sherlockowych Świąt Bożego Narodzenia. Szkoda, że tym razem nawiązania do opowiadań i książek sir Arthura Conana Doyle'a potraktowano jedynie pobieżnie – prócz drobnej symboliki w każdym odcinku niewiele zostało z prawdziwego, pierwotnego Sherlocka. Wcześniej przenoszono tyle o ile śledztwa z papierowego pierwowzoru do fabuły, teraz postanowiono jak widać jedynie pobieżnie do nich nawiązać.

I DON'T SHAVE FOR SHERLOCK HOLMES!

Pierwszy odcinek nie zaniepokoił mnie, tak samo jak brak wyraźniejszej linii fabularnej czy brak śledztwa. Wszyscy fani zasłużyli na The Empty Hearse. Ten epizod skierowany był właśnie do nich i pokazywał, jak bardzo twórcy całego serialu interesują się fandomem. Czytałam niejedną teorię, że Gatiss pisząc scenariusz przeglądał i wrzucane w otchłań Internetu teorie fanowskie dotyczące sposobu przeżycia Sherlocka, i fanfiction, czyli opowiadania pisane przez fanów parujących Johna i Sherlocka czy Sherlocka i Moriarty'ego – wiele osób ma stuprocentową pewność, że tak właśnie się stało. The Empty Hearse okazał się być bardzo miłym gestem dla miłośników tego nietypowego detektywa. Epizody kolejne utrzymane zostały w podobnej konwencji. Powoli zarysowano jakąś tam sprawę kryminalną, pojawił się brat Hannibala (to znaczy, brat Madsa Mikkelsena, a ten jest przecież Hannibalem), co z pewnością wzięli pod uwagę scenarzyści przy tworzeniu jego postaci. Nie było to jednak niczym więcej niż tłem. Ledwo można nazwać to tłem. Parę razy antagonista przemknął w tle, polizał kobietę i nasikał do sherlockowego kominka. I tyle.

Steven Moffat i Mark Gatiss są osobistościami znanymi ze swoich... okropnych pomysłów. Zwłaszcza ten pierwszy pan. Ileż to osób kocha go i nienawidzi jednocześnie! Ale nienawidzi bardziej. To oni i kręcenie Hobbita, gdzie gra dwójka głównych aktorów serialu, kazali nam, fanom, czekać aż dwa lata. W Sherlocka wkręciłam się niezbyt dawno, w porównaniu z czekaniem fanów oglądających serial od kiedy tylko został wyemitowany ja czekałam dużo mniej. Nie kocham jednak Sherlocka Holmesa mniej niż oni, o nie! A czemuż to pomysły Moffata są okropne? Bo zabija z zimną krwią i pozostawia cliffhangery na końcu KAŻDEGO sezonu. Tym razem nie oszczędzał nikogo; zakończenie Sherlocka wbija w fotel i, co tu dużo mówić, jeszcze bardziej sprawia, że się Moffata nienawidzi. Taka mała dygresja – niby Moffat wszystkich zabija... Ale w zasadzie chyba nikt nie umarł, prawda?

Najbardziej przerażającą rzeczą jest napis Written by Steven Moffat.


Sherlock 3 to w gruncie rzeczy dobra kontynuacja. Nie powala na kolana, nad czym ubolewam, aczkolwiek nie można powiedzieć, że serial się stoczył. Głównym problemem według mnie jest to, że twórcy postanowili puścić oczko do fanów. To znaczy, puścić oczko do fanów tworząc z Andersona prawie że personifikację całego fandomu i wstawić scenę z prawie-prawie pocałunkiem Holmesa i Moriarty'ego – to jest genialne. Danie fanom tego, na co czekali tak długi czas, pokazanie, że fani są ważni i że ekipa Sherlocka interesuje się tym, co mają do powiedzenia – nigdy jeszcze z czymś takim się nie spotkałam. Tylko że chyba Moffata i Gatissa oczy rozbolały od tego mrugania, bo właściwie całe trzy odcinki to ciągłe puszczanie oczek do fandomu. To mój główny zarzut. Chociaż śledztwa z pierwszych sezonów były jedynie tłem dla historii, brakowało mi ich tutaj – niby tylko tło, ale jakie ważne. Jednak nic nie zmieni faktu, że oglądając enty raz ten sezon siedziałam uchachana na całego, szczerząc się od ucha do ucha. To był dobry sezon, tylko brakło w nim rzeczy najważniejszej do pokazania intelektu Sherlocka – śledztwa z prawdziwego zdarzenia.

Jeśli jeszcze Was nie zachęciłam do obejrzenia – grający pijanego Sherlocka Benedict Cumberbatch, wypinający tyłek na dywanie i próbujący tańczyć. Wystarczająca zachęta? :)

7 komentarzy:

  1. Trzeba kiedyś to obejrzeć :) Duzo osób zachwala.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie sezon 3 troszkę zawiódł. Sherlock-uczuciowy mniej mnie czarował niż Sherlock-genialny detektyw :) Ale mimo wszystko serial fenomenalny no i Benedict... nikogo innego nie wyobrażam sobie w tej roli. Jest wprost idealny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholibka, to może jednak obejrzę ten serial? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wpadniesz do studni zwanej fandom Sherlocka, już nie wyjdziesz - uprzedzam :P

      Usuń
  4. Gdybym tylko miała czas na oglądanie seriali... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak czasu jest okropny. :c Sherlock na szczęście nie jest długim serialem - aktualnie jest 9 odcinków, półtorej godziny każdy. :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...